Spis lektur obowiązkowych

niedziela, 25 października 2015

Droga (nie) do miłości: Rozdział 5
„Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.”
~R. Pawlak

     Stołówka w Stoney Bay High School była ogromna i równie jasna jak inne pomieszczenia w tej szkole. Po lewej stronie znajdował się punkt wydawania obiadów, a po prawej schody prowadzące na piętro, z których zbiegali wygłodniali uczniowie oraz spory balkon z kilkoma stolikami. Ściana naprzeciw wejścia została całkowicie oszklona, a zajmując miejsce obok niej można było podziwiać bogaty zbiór roślinności szkolnego ogródka.
     Po zakupie posiłków razem z Raven zajęłyśmy jeden z wielu białych, okrągłych stolików rozmieszczonych po całej stołówce w zupełnie przypadkowy sposób. Dziewczynę nadal otaczała aura wściekłości, którą najwidoczniej wszyscy wyczuwali. Ilekroć ktoś chciał się do nas dosiąść, wystarczyło jedno spojrzenie różowowłosej, aby wyperswadować nieszczęśnikowi ten pomysł z głowy.
     - Ej – zagaiłam nieśmiało. Nastolatka przestała od niechcenia masakrować widelcem kurczaka, co uznałam za pozwolenie do kontynuowania wypowiedzi. – Może przestałabyś rozsiewać niechęć, gdziekolwiek pójdziesz, co? Rozumiem, że jesteś wkurzona, ale…
     - Po prostu nie pojmuję, jakim cholernym cudem on jest z nami w klasie! Już sam fakt, że przebywam z tym degeneratem w jednej szkole przyprawia mnie o mdłości.
     Rozhisteryzowana Raven zwróciła na nas uwagę osób siedzących przy najbliższych stolikach. Zaczynałam twierdzić, że ona po prostu nie potrafiła nie wzbudzać zainteresowania innych. Miało to jednak pewną zaletę – skutecznie odstraszało ludzi mało interesujących i nieprzygotowanych na zwiększoną dawkę adrenaliny.
     - Tak właściwie, to dlaczego nie lubisz tego całego Dake’a? Fakt, wygląda jak niepoprawny podrywacz, ale pałanie do niego ogromną nienawiścią to lekka przesada.
     Dziewczyna skierowała na mnie swoje świdrujące spojrzenie brązowych oczu. Jej źrenice były tak wąskie, że ledwo dało się je dostrzec. Czułam się niesamowicie przytłoczona ciężarem wzroku różowowłosej. Miałam wrażenie, że zaraz rzuci się na mnie, albo zacznie wykrzykiwać różne obelgi i kląć na wszystko i wszystkich. Odsunęłam talerz z do połowy zjedzonym udkiem z kurczaka i ziemniakami, których prawie w ogóle nie ruszyłam. Opuścił mnie cały apetyt towarzyszący mi zazwyczaj na każdym kroku. Lekko zsunęłam się z białego krzesła. Miałam ogromną ochotę schować się pod stolikiem, a najlepiej teleportować do swojego pokoju, gdzie nie wisiało nade mną widmo śmierci.
     Po chwili wypalania w mojej głowie dziury, Raven skierowała wzrok w bok, jakby usilnie próbowała coś sobie przypomnieć. Westchnęła przeciągle, skrzyżowała ręce na piersi i znów na mnie spojrzała. Tym razem jej oczy wyrażały znudzenie i całkowitą obojętność.
     - Ten oblech podrywa mnie, od kiedy pamiętam. Już w przedszkolu próbował zaglądać mi pod sukienkę. – Dziewczyna nagle uderzyła pięścią o blat, a ja ze strachu omal nie spadłam z siedzenia. Kiedy minął pierwszy szok, niezgrabnym ruchem podciągnęłam się na krzesełku i odruchowo poprawiłam czarną grzywkę. Układanie włosów było moim niezawodnym sposobem na pozbycie się niepożądanych emocji.
     - Chcesz mi wmówić, że chodziłaś w sukienkach? – zapytałam niepewnie, próbując wyobrazić sobie różowowłosą bez glanów.
     - Wątpisz w moje słowa? Kiedyś byłam małą, słodziutką dziewczynką ubierającą się na różowo. Miałam nawet dwa blond kucyczki, którymi uwielbiałam machać.
     - Nie wierzę. Chcę dowodów!
     - Mam zdjęcia!
     - Laski, możecie trochę ciszej? – Uwagę zwrócił nam czarnoskóry chłopak, który przechodził obok naszego stolika. – Rozumiem, że jeszcze wakacje czujecie i tak dalej, ale, kurczę, pół stołówki się gapi.
     - To normalne – rzuciłam, po czym uśmiechnęłam się przyjaźnie w kierunku nowoprzybyłego. Wyglądał na zaskoczonego kompletnym brakiem przejęcia z naszej strony.
     - Nie widzisz, że dorośli rozmawiają? Nie wtrącaj się – warknęła Raven, posyłając brunetowi spojrzenie pełne nienawiści. Kopnęłam ją pod stołem w piszczel, a ta wydała z siebie krótki jęk bólu. Po chwili jej groźny wzrok skierował się na mnie. Zaśmiałam się cicho pod nosem na widok zdenerwowanej miny różowowłosej.
     - Dorośli nie powinni rozmawiać zbyt głośno, bo dzieciaki wszystko usłyszą – odparł chłopak kompletnie niezrażony wrogością mojej koleżanki.
     Raven zamrugała szybko kilka razy, a ja ledwo powstrzymywałam wybuch śmiechu. Dziewczyna z pewnością nie spodziewała się, że brunet będzie skłonny do wdawania się z nią w niepotrzebną wymianę zdań.
     - W porządku, postaramy się zachowywać ciszej, żeby przypadkiem ktoś niepowołany nas nie usłyszał – przerwałam niezręczną ciszę, która zawisła nad nami. Oboje spojrzeli na mnie jednocześnie i pokiwali głowami oznajmiając tym samym, że to dobry pomysł.
     Chłopak posłał mnie serdeczny uśmiech, po czym oddalił się w stronę bufetu.
     - Nie musiałaś być taka wredna – skarciłam koleżankę.
     Ta tylko prychnęła, a następnie zbliżyła dłoń zaciśniętą w pięść do ust i odkaszlnęła.
     - Wracając do tematu. Uważaj na Dake’a. Nie jest groźny, ale musisz od razu dać mu do zrozumienia, że nie ma czego u ciebie szukać. W przeciwnym razie będzie ci zawadzał do końca liceum.
     - Chyba jednak przesadzasz.


     O tym, że Raven ani trochę nie wyolbrzymiała miałam okazję przekonać się już dziesięć minut później. Po zjedzeniu obiadu postanowiłyśmy z różowowłosą udać się na dziedziniec w celu zdobycia informacji o kilku klubach, w końcu któryś z nich musiałyśmy wybrać. Kiedy szłyśmy szerokim korytarzem, dziewczyna rozglądała się co chwilę, jakby bała się, że śledzi nas seryjny morderca. W rzeczywistości nie obawiała się psychopaty z nożem a nachalnego kolegi z klasy.
     - Nie widzę go, więc pewnie jest na zewnątrz.
     Rzuciłam koleżance znudzone spojrzenie. Na jej twarzy malował się strach i dezorientacja. Przecież Dake mógł wyrosnąć spod ziemi albo spaść z sufitu w każdej chwili.
     - Uspokój się, kobieto. I tak za pół godziny będziesz z nim przebywać w jednym pomieszczeniu – nie uciekniesz od niego.
     - Ty po prostu bagatelizujesz mój problem! – rzuciła Raven, zatrzymując się nagle. Skrzyżowała ręce na piersi, posyłając przy tym z oczu falę błyskawic w moją stronę. Westchnęłam przeciągle.
     - Raczej twierdzę, że histeryzujesz – odparłam.
     Różowowłosa otworzyła usta, po czym z powrotem je zamknęła. Wyglądała jak ryba wyjęta z wody, która z trudem próbowała złapać oddech. Jej wytrzeszczone oczy i wzrok wbity w punkt za mną mógł oznaczać tylko jedno…
     - Cześć, dziewczyny. Nie idziecie zobaczyć, co oferują nam szkolne kluby?
     Niemal jak robot odwróciłam się, aby stanąć na wprost Dake’a. W jego zielonych oczach znów pojawiły się figlarne płomyczki, a usta rozciągnęły się, ukazując rząd równych białych zębów. Miałam nieodparte wrażenie, że blondyn wyglądał jak drapieżnik patrzący na swoją ofiarę wygłodniałym wzrokiem. Prawie widziałam ślinę cieknącą po jego brodzie, która powoli skapywała na podłogę tworząc plamę.
     Mimowolnie wzdrygnęłam się.
     - Właśnie zmierzałyśmy na dziedziniec. Same – warknęła Raven.
     - Oj, dajcie spokój. Przecież możemy tam pójść razem, prawda…ym… – Chłopak spojrzał na mnie przepraszająco.
     - Holly – przedstawiłam się. W tamtym momencie Dake wyglądał jak potulna owieczka, a ja byłam pod wielkim wrażeniem, jak szybko potrafił zmieniać swój wyraz twarzy ze skrajności w skrajność. Był zupełnie jak ludzki kalejdoskop.
     Blondyn objął mnie ramieniem, przez co mogłam wyczuć jego napinające się pod białą koszulą mięśnie. Wbrew samej sobie zarumieniłam się, za co zostałam skarcona wzrokiem przez różowowłosą. Niczym pies podkuliłam wyimaginowany ogon i zwiesiłam głowę – mało brakowało, a zaskomlałabym na środku szkolnego korytarza.
     Wybacz, pani, ale ten jegomość miał lepsze przysmaki.
     Raven westchnęła i pokręciła głową z politowaniem. Czułam, że ją zawiodłam, ale w głębi duszy wiedziałam, że chłopak i tak większość uwagi skupi na mnie. Po raz kolejny udowodniłam, że niezła ze mnie masochistka.
     Ruszyliśmy we trójką w stronę drzwi prowadzących na dziedziniec. Szłam pomiędzy wkurzoną koleżanką a uradowanym Dake’em – w między czasie zrzuciłam jego rękę z ramienia, na co blondyn zareagował cichym pomrukiem niezadowolenia. Ponura atmosfera wisząca nad głową różowowłosej była tek widoczna, że odruchowo uczniowie, którzy przebywali na korytarzu, przysuwali się jak najbliżej ścian.
     Po chwili staliśmy już na schodkach, na których rano omal nie zginęłam. Mimowolnie zawahałam się przed postawieniem stopy na pierwszym stopniu, jakby miał on zaraz skruszyć się, w efekcie czego wpadłabym do ogromnego dołu pełnego robaków. Dake najwidoczniej dostrzegł moją niechęć i od razu zaoferował pomoc w postaci zniesienia mnie na dół niczym księżniczki. Odmówiłam, po czym pospiesznie zeszłam ze schodów. Chłopak zaśmiał się pod nosem, a Raven prychnęła, jak to miała w zwyczaju.
     Dziedziniec był jeszcze bardziej zaludniony niż rano. Małe stoiska z ofertami poszczególnych klubów zostały rozstawione nawet na równo przystrzyżonym trawniku. Wszędzie biegali ludzie roznoszący ulotki i przeróżne poczęstunki. Obok nas przeszła czarnoskóra dziewczyna z koszykiem pełnym starannie zapakowanych babeczek.
     - Może chcecie spróbować? – Nastolatka podsunęła nam wypieki pod nos. Do moich nozdrzy dostała się cudowna woń czekoladowych słodkości. – Babeczki zostały samodzielnie upieczone przez klub gastronomiczny. Jeżeli jeszcze nie wybraliście żadnych zajęć, to chętnie zapraszam do nas. Świetna atmosfera, fantastyczni ludzie i można poznać pyszne przepisy.
     Raven zupełnie jak wygłodniała bestia rzuciła się na koszyk, omal nie przewracając przy tym trzymającej go dziewczyny. Ta spojrzała na różowowłosą krytycznym wzrokiem, po czym wyjęła z reklamówki ulotkę i podała ją mnie. Na kolorowym kawałku papieru było zdjęcie dwójki uśmiechniętych dziewczyn niosących tacki ze stertą ciasteczek. No tak, chyba nie istniało nic lepszego od ładnych kobiet i smacznych deserów – przynajmniej według mojego nieżyjącego już dziadka.
     - Możesz wziąć za mnie, nie lubię słodyczy – mruknęłam pod nosem. W rzeczywistości ślinka ciekła mi na widok czekoladowych babeczek, ale pięć kilo, które przybyło w ciągu wakacji samo się nie zgubi.
     Dake również odstąpił swoją porcję różowowłosej, której mroczna aura nie pozostawiła po sobie jakiegokolwiek śladu. Na jej miejsce wkroczyła wariacka radość wywołana odrobiną cukru.
     Kiedy Raven skończyła pochłaniać wypieki, rozpoczęliśmy poszukiwanie odpowiedniego klubu. Szczerze powiedziawszy nie byłam przekonana, czy znajdę jakiekolwiek zajęcia, które mnie zainteresują. Nie miałam żadnego konkretnego hobby. Uwielbiałam spać i oglądać telewizję, ale wątpiłam w istnienie Klubu Leniucha. Przez myśl przeszło mi, że może najwyższy czas takowy założyć.
     - Zastanawialiście się, co wybierzecie? – zapytałam towarzyszy z nadzieją, że może oni podsuną jakiś dobry pomysł.
     - Chyba skuszę się na zajęcia z koszykówki – odparł Dake.
     - Przecież ty nie lubisz sportów zespołowych. – Raven spojrzała na chłopaka podejrzliwie, a on od razu odwrócił wzrok. – Przyznaj się, jaki masz ukryty motyw?
     Blondyn przez chwilę rozglądał się dookoła, jakby próbował znaleźć jakąkolwiek drogę ucieczki przed niewygodnym pytaniem. Wiedziałam, że moja sprytna koleżanka znała powód, dla którego Dake chciał dołączyć do klubu koszykarskiego. Ja również się go domyślałam.
     - Dobra, już dobra. Chodzi o cheerleaderki. Są na każdym meczu koszykówki i zaciekle dopingują drużynę, prezentując przy tym swoje wdzięki. – Rozmarzył się nam kolega, a jakże.
     - Jesteś odrażający – rzuciła z dezaprobatą różowowłosa. – Zupełnie jak ten białas z Beelzebuba*, który cały czas łaził za wspaniałym mistrzem Ogą.
     - Mówisz o Furuichim? On akurat był śmieszny i naprawdę zrobiło mi się go szkoda, gdy wszyscy nazywali go pedofilem i śmieciem. – Raven spojrzała na mnie rozpromieniona. Po chwili również uświadomiłam sobie, że wreszcie znalazłam kompana od mang i anime. Aż cieplej się człowiekowi na sercu robi, gdy wie, że nie jest sam w swoich zamiłowaniach.
     - Ech, kobiety chyba nigdy nie zrozumieją mężczyzn – westchnął Dake i pokręcił głową z rezygnacją. – A wy, macie pomysły, do jakiego klubu się zapisać?
     - Mam pewien na oku. Co ty na to, Holly? – Nie byłam przekonana do decyzji koleżanki, ale doszłam do wniosku, że sama i tak niczego nie wymyślę. Zgodziłam się, nie wiedząc, na jakie zło spisała mnie Raven.


♥ ♥ ♥ ♥



Manga autorstwa Ryūheia Tamury, którą gorąco polecam każdemu fanowi komedii, niezrażonemu przemocą oraz wulgarnym językiem. Powstało również anime, ale je odradzam oglądać w pierwszej kolejności.

2 komentarze:

  1. Dzień Dobry! Kłaniam się niziutko!
    Czy ty też masz niedzielnego doła? Bo mnie chyba właśnie dzisiaj dopadł i nie chce puścić. Albo może to przez to, że nie mam co czytać? Mniejsza z tym. Ważne, że mam doła ;D
    Rozdział, jak poprzednie, jest świetny! Chociaż muszę przyznać, że znalazłam dwie małe literówki, tylko za nic w świecie nie mogę ich odnaleźć. Jednakże nie przeszkadzają one w czytaniu. Ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się nie przyczepiła o taką małą pierdółkę.
    Hmm... Co do Dake'a, zbytnio nie mogę się wypowiedzieć, ponieważ osobiście nie znoszę tego faceta -,- W swoim sposobie bycia jest tak denerwujący, że tylko widzę jego imię i już usta mi się same wykrzywiają. Yhh... I jeszcze jego te takie durne teksty... Gdybym ja miała chodzić do klasy z kimś takim to chyba bym kurwicy dostała. A tolerancję do głupich tekstów na temat dziewczyn mam ogromną, ponieważ trafił mi się szowinista... Nie dość że tylko trzech chłopaków, to jeszcze musi być wśród nich ktoś taki.
    Rozmowa Holly i Raven w stołówce strasznie mi coś przypomina. Tylko, że to zazwyczaj ja jestem uciszana przez moje przyjaciółki. No ale co ja poradzę na to, że mam donośny głos i strasznie ekspresywnie je wyrażam? Ja nie wiem... Ludzie to potrafią się o wszystko przyczepić.

    Życzę zdrówka w te coraz chłodniejsze dni, ślę serdeczne pozdrowienia i mnóstwo weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! To znowu ja.
    Na początku zacznę jedną uwagą, ponieważ pewien rażący błąd rzucał mi się w oczy. "Mnie" nie piszę się w środku zdania, ja też miałam z tym problem, ale łatwo go rozwikłać. "Mi się są w lesie". "Mi-się". "W" czyli w środku, "mi" zawsze piszę się w środku zdania, bo mówiąc szczerze "mnie" w środku zdania nie brzmi zbyt dobrze.
    A teraz dość mojego narzekania.
    Powiem jedno, znowu czytało mi się bardzo dobrze.
    A postać Holly ma wiele moich cech, na przykład zainteresowanie mangą i anime.
    Powoli brak mi słów przymiotników, które określałyby epickość tego opowiadania.
    Mimo, że dzieje się niewiele, to czuję się jakby działo się dużo więcej niż w rzeczywistości.
    Płynnie przechodzisz z punktu A do punktu B.
    A i Dakota... no lubię tego zboczeńca!
    Raven gdy jest wkurzona... trzeba unikać jej jak ognia.
    Jestem ciekawa jaki klub miała na myśli...
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    Płynie łódką dalej.
    To dopiero początek podróży, zostało jeszcze 18 rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń