Droga (nie) do miłości: Rozdział
11
"Życie jest ci winne pewne rzeczy i jeśli nie dostaniesz ich do ręki, musisz się ich domagać.
Musisz się stać swoim własnym cholernym windykatorem."
Musisz się stać swoim własnym cholernym windykatorem."
~J. NesbØ
Patrzyłam na gromadę pijanych nastolatków,
próbujących poruszać się w rytm piosenek, które leciały na kanale muzycznym.
Nieporadne ruchy większości z nich rozbawiały niemal do łez, ale nawet przez
głowę by mi nie przeszło, aby dołączyć do roztańczonych imprezowiczów. Pomimo
sporej ilości wypitego alkoholu zachowałam jeszcze względną jasność umysłu, a
ona stanowczo zabraniała zrobić z siebie idiotki na oczach nieznajomych.
Musiałam jednak przyznać, że napoje procentowe, które wlewałam w siebie od
dobrych czterech godzin, działały nad wyraz skutecznie. W mojej głowie
nieprzerwanie szumiał wzburzony ocean, najbardziej doskwierający w chwilach,
gdy wstawałam z wygodnej kanapy, aby udać się do toalety. Nie zważając na
chwiejny krok i nieskładną wymowę, uporczywie wmawiałam wszystkim, że byłam
trzeźwa. Pogląd na sytuację zmieniłam dopiero, gdy przestała mi przeszkadzać
ręka Duncana na ramieniu.
Po chwili miejsce obok na sofie zajął
Corey, przynosząc ze sobą nową butelkę wódki. Aż skręciło mnie na widok
przeźroczystego trunku, którego wprost nienawidziłam.
- Nie ma jakiegoś piwaaa? – Omiotłam
przemęczonym wzrokiem szklany stoliczek, niemal uginający się pod ciężarem
pustych puszek oraz flaszek.
- Przykro mi, młoda, ale skończyło się
jakąś godzinę temu – odparł wesoło blondyn.
Spojrzałam w jego jasne tęczówki, jakbym
próbowała odnaleźć w nich chociaż niewielką ilość chmielowego napoju.
- To cooo... - chrząknęłam, bo czułam, że coraz bardziej bełkoczę - piłam przez ten czas?
Chłopak patrzył na mnie, jakbym właśnie
spadła z sufitu, po czym przeniósł mętny wyraz oczu na Duncana. Również zerknęłam
na bruneta, który tylko uśmiechnął się chytrze.
- Stary, powinieneś przeprosić – mruknął
gospodarz imprezy.
- Corey, zamawiamy pizzę! Jaki to jest
adres? – krzyknął któryś z nastolatków, a następnie podpalił papierosa o ledwo
tlący się jeszcze niedopałek.
- Tutaj się nie kopci! – warknął blondyn,
by zaraz gwałtownie wstać z kanapy. – Wybaczcie na moment – rzucił do nas, a po
chwili zniknął w tłumie imprezowiczów.
- Cham! – Strąciłam rękę Holdena z
ramienia i wymierzyłam w niego oskarżycielsko palcem. – Cham i oczust!
- Chyba miałaś na myśli oszusta, kochanie.
Chłopak jednym łykiem dopił trunek, który
dotychczas tylko mieszał w szklance, co rusz wrzucając do niego nowe kostki
lodu. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, twarz Duncana dzieliło od mojej nic
nieznaczące parę centymetrów. Na jego usta wkradł się złośliwy uśmieszek, a
oczy miał wręcz nienaturalnie rozszerzone. Oparłam obie dłonie na klatce
piersiowej bruneta, próbując go choć trochę odsunąć, jednak z odwrotnym
skutkiem. Z powodu zbyt dużej dawki alkoholu moja równowaga była sporo poniżej
normy, co spowodowało upadek oraz pociągnięcie na siebie Holdena.
Osiemnastolatek nie należał do najmniejszych, toteż poczułam dotkliwy ból, gdy
wylądował na mnie całym ciałem. Jęknęłam przeciągle, dając chłopakowi znać, że
cierpiałam, ale ten nic sobie z tego nie zrobił. Ba, jeszcze miał czelność
położyć głowę na moich piersiach!
- Ym… Dlaczego są takie małe? – zapytał z
rozczarowaniem w głosie.
Spojrzałam na kolegę z rządzą mordu w
oczach. Jakim prawem powiedział, że posiadałam drobny biust? Rzeczywiście, nie
był sporych rozmiarów, ale absolutnie nie godziłam się, aby ktoś pokroju
Duncana go oceniał. Ze złości aż wytrzeźwiałam!
- Wszelkie zażalenia składaj do rodziców –
warknęłam.
- Ale twoja mama ma czym się chwalić –
mruknął brunet, po czym zaśmiał się wrednie, ściskając przy tym moją lewą
pierś. – Czyli masz cycki po tacie?
- Zabieraj swoje brudne łapska! – Zaczęłam
szamotać się pod chłopakiem, jednak ten pozostał niewzruszony i nadal mnie
obmacywał. – Poza tym, to faceci wiecznie wykrzykują, że wielkość nie ma
znaczenia.
- Cóż, dla mnie to ważna kwestia, a z
rozmiarem mojego przyjaciela nie mam problemu.
Holden spojrzał na mnie prowokacyjnie, na
co odwróciłam wzrok. Czułam, jakby moje policzki smagał żywy ogień. Kompletnie
nie znałam się na stosunkach damsko-męskich. O wiele lepiej radziłam sobie z
yaoi. A trzeba było urodzić się chłopcem.
- M-mógłbyś już ze mnie zejść? – wymamrotałam
cicho. Ledwo docierały do mnie słowa, które wypowiedziałam. Zakryłam oczy
przedramieniem, aby nie widzieć kpiącego grymasu na twarzy bruneta.
Usłyszałam ciche westchnięcie, a chwilę
później ciężar ciała Duncana przestał dociskać mnie do kanapy. Ostrożnie
odchyliłam rękę, chcąc sprawdzić, czy kolega aby na pewno postanowił sobie
odpuścić. Zamiast zadowolonej twarzy Holdena dostrzegłam jego dłoń wyciągniętą
w moją stronę. Spojrzałam ze zdziwieniem na chłopaka, który stał obok sofy i
uśmiechał się przyjaźnie.
- Chodź, pójdziemy poszukać dla ciebie
piwa.
Podejrzliwie spoglądałam w ciemne oczy
rozmówcy, ale jak zwykle nie byłam w stanie dojrzeć w nich jakichkolwiek
emocji. Patrząc w czarne tęczówki, miałam nieustępujące wrażenie, że się w nich
zatapiałam – zupełnie, jakbym została wyrzucona na głębinę bez nadmuchanego
koła czy chociażby dziecięcych rękawków do pływania.
Zahipnotyzowana nieziemskimi węglikami,
które tkwiły w oczodołach Duncana, bez dłuższych namysłów splotłam nasze palce
i ruszyłam za nim na piętro.
Weszliśmy po drewnianych schodach na górę.
Przed nami rozciągał się długi korytarz oświetlany jedynie posrebrzanymi
kinkietami. Kręciła się na nim garstka osób, głównie przemieszczających się w dwójkach.
Po obu stronach przedpokoju znajdowało się kilka par ciemnych drzwi, a w głębi można
było dostrzec skręt w lewo. Właśnie w tamtym kierunku pociągnął mnie Holden. Truchtałam
za nim w ciszy, nie do końca zdając sobie sprawę, w jakiej sytuacji się
znalazłam.
Dziewczyno,
otrzeźwiej! Ten popapraniec najpierw cię upił, a teraz prowadzi do jakiegoś
ciemnego pokoju! Nawet nie łódź się, że będzie tam piwo!
Mój zdrowy rozsądek nakazywał ucieczkę,
ale alkohol wziął nad nim górę. Dosłownie wdeptał go w błotnistą ziemię,
przygniótł ogromnym kamieniem, po czym splunął na niego w wyrazie najwyższej
pogardy.
Nagle idący przede mną chłopak zatrzymał
się, a ja nieopatrznie uderzyłam w jego plecy. Odruchowo potarłam dłonią czoło,
przy okazji przyglądając się, jak Duncan wyjmował z tylnej kieszeni czarnych
spodni klucz. Po chwili włożył metalowy przedmiot do zamka w dwuskrzydłowych
drzwiach, przed którymi staliśmy. Usłyszałam chrzęst towarzyszący otwieranemu
przejściu, a wraz z nim poczułam silny ucisk w żołądku. Cała ta sytuacja
prezentowała się nad wyraz niekorzystnie dla mnie. Sam na sam w pokoju z
Holdenem, podczas gdy reszta imprezowiczów bawiła się na dole? To nie wyglądało
dobrze.
Poczęłam ostrożnie wycofywać się, mając
nadzieję, że brunet nagle nie odwróci się w moją stronę. Byłam wręcz
przerażona. Ręce mi drżały, jak przy ataku padaczki, a po kręgosłupie powoli
spływały kolejne kropelki potu. Ledwo powłóczyłam nogami, które teraz wydawały
się jakby zrobione z ołowiu. Nie mogłam wprost uwierzyć, że dałam się wpakować
w takie bagno. W myślach ganiłam się za tę ilość wypitych trunków i ufność do
Duncana.
Na ułamek sekundy zerknęłam przez ramię,
aby zobaczyć, ile jeszcze zostało drogi do głównej części korytarza. Dopiero
teraz zorientowałam się, że obok nie było ani jednego nastolatka, pomimo, że w
całym domu aż się od nich roiło. Zupełnie, jakby skręt w boczny przedsionek nie
istniał dla zwykłych śmiertelników, a ja sama znalazłam się za pewnego rodzaju
niewidzialną kurtyną przy pomocy strasznego sąsiada, do którego przysięgłam nie
zbliżać się niespełna dwa tygodnie temu.
Po zrobieniu kilku kroków w tył poczułam
mocny chwyt na mojej ręce. Zostałam gwałtownie pociągnięta do przodu, przez co
wylądowałam w ramionach Duncana. Wystraszonym wzrokiem spojrzałam na chłopaka,
który wydawał się być bardzo rozbawiony. Brunet nachylił się, a następnie
szepnął mi wprost do ucha:
- Próbowałaś uciec? – Chciałam wyrwać się
z uścisku Holdena, jednak ten trzymał mnie mocno. – Uspokój się, przecież cię
nie zabiję.
Delikatnie przejechał dłonią wzdłuż linii
mojego kręgosłupa. Zadrżałam mimowolnie, na co nastolatek zareagował cichym
śmiechem.
- Naprawdę przyszliśmy poszukać czegoś do
picia. Corey trzyma w swoim pokoju pokaźną kolekcyjkę nalewek na specjalną
okazję. Myślę, że nie będzie zły, gdy jedną sobie pożyczymy bez wcześniejszego
pytania o zgodę.
- Nalewek też nie lubię – burknęłam, nadal
przyciśnięta twarzą do piersi Holdena.
- Oj, Holly – westchnął rozbawiony chłopak.
– Nie spróbujesz już zwiać?
Duncan spojrzał mi prosto w oczy,
cierpliwie oczekując na odpowiedź. Ukradkiem zerknęłam w bok, gdzie dostrzegłam
kolejną parę drzwi. Takich samych, jak od pokoju Corey’a. Zgadywałam, że
prowadziły do sypialni rodziców Browna.
- I tak byś mnie złapał – wymamrotałam.
- Owszem, a przy okazji zacząłbym się
denerwować. – Drgnęłam słysząc słowa bruneta. Przerażał mnie, gdy miał dobry
humor, więc nie miałam najmniejszego zamiaru widzieć go wściekłego. Zapewne
przypominał wtedy samego Szatana.
Holden niepewnie wypuścił mnie z objęć,
ale jeszcze kilka sekund przyglądał się mi uważnie. Kiedy upewnił się, że
drugi raz nie postanowię uciec, wszedł do pokoju swojego przyjaciela. Nie mając
innego wyboru, poszłam w jego ślady.
Pomieszczenie było naprawdę duże i
utrzymane w chłodnych kolorach. Podłoga została wyłożona białą, puchatą
wykładziną, a ściany zostały pomalowane sinoniebieską farbą. Wszystkie meble
również wykonano z jasnego drewna. Jedyne ciemne elementy w sypialni stanowiły
telewizor, laptop oraz zdjęcia i książki umiejscowione na półkach.
Przez chwilę stałam na środku pokoju wgapiając
się w czarne, dosyć poważnie zniszczone już creepersy, które miałam na nogach.
Źle czułam się z faktem, że wlazłam w butach na jasny dywan, przysparzając tym
samym Corey’owi co najmniej godzinnego odkurzania. Duncan najwidoczniej
kompletnie nie przejmował się, że jego przyjaciel całe sobotnie popołudnie
spędzi na sprzątaniu – bez ceregieli krążył po sypialni w zakurzonych glanach, szukając kluczyka do szafki z alkoholem.
Chwilę zajęło mu odnalezienie owego
przedmiotu, który został ukryty w szufladzie ze skarpetkami. Najwidoczniej to
nie był pierwszy raz, gdy ktoś próbował ukraść Brownowi jedną z jego flaszek.
Mogłam założyć się o wszystko, że za poprzednimi pożyczkami również stał mój przerażający sąsiad.
Holden wyjął największą butelkę, po czym
wygodnie rozsiadł się na łóżku. Błyskawicznym ruchem odkorkował nalewkę i upił
kilka porządnych łyków. Odruchowo skrzywiłam się, niemal czując w ustach
odrażający smak wódki. Nagle uświadomiłam sobie, że chłopak przez ostatnią
godzinę przynosił mi niezidentyfikowany trunek. Zemdliło mnie na myśl, że mógł
być to ów przeźroczysty alkohol.
- Duncan – brunet spojrzał na mnie mętnym
wzrokiem – tak właściwie, co piłam odkąd zabrakło piwa?
- Wino – odparł po dłuższym namyśle. –
Naprawdę nie zorientowałaś się?
Nastolatek wyciągnął w moją stronę butelkę,
ale odmówiłam delikatnym ruchem głowy. Ponownie wbiłam wzrok w buty. Czułam,
jak wstyd i złość na samą siebie kiełkują gdzieś w moich wnętrznościach. Od
dłuższego czasu nie piłam alkoholu. Tak naprawdę nigdy w większych ilościach. Czasami lampkę wina do obiadu, ewentualnie podkradałam ojcu piwo z lodówki. Nic poza tym. Nie dziwne, że upiłam się tak szybko. Jednak mimo wszystko powinnam zorientować się, co Holden
podstawiał mi pod nos. A gdyby to jednak była ta cholerna wódka? Stałabym
teraz na środku pokoju Browna, czy może nie wypuszczałabym kibla z objęć?
Karanie samej siebie przerwałam, kiedy poczułam smród papierosów.
Karanie samej siebie przerwałam, kiedy poczułam smród papierosów.
- Corey mówił, żeby nie palić w domu –
rzuciłam w stronę leżącego na łóżku Duncana.
- Sam kopci jak dupek. Spójrz, ma nawet
kolekcję popielniczek. – Brunet wskazał palcem na regał stojący za mną.
Odwróciłam się, aby obejrzeć pokaźną ilość pojemników na pety. Były w różnych
kolorach i kształtach, ale we wszystkich znajdował się popiół. – Jego głupi
zakaz jest zwykłą formalnością.
- To chociaż okno otwórz – mruknęłam i
odwróciłam wzrok na szafkę obok, gdzie stały ramki ze zdjęciami. Udawałam, że
bardzo zafascynowała mnie fotografia drużyny koszykówki z naszego liceum.
- W porządku, już gaszę.
- Jesteś kapitanem? – zapytałam, widząc
Holdena w czerwonej koszulce z czwórką.
Słyszałam, jak brunet wstał z łóżka, po
czym podszedł, aby przytulić mnie od tyłu i bezczelnie oprzeć brodę na mojej
głowie.
- Dziwi cię to? Nikt mi nie dorównuje –
zaśmiał się wrednie. – A Corey to mój zastępca i najlepszy środkowy w stanie,
ale nie nadaje się na przywódcę. Jest zbyt pobłażliwy.
- Mógłbyś czasami wziąć z niego przykład.
I otwórz w końcu to okno, bo śmierdzi.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy Duncan
odwrócił mnie twarzą do siebie. Na jego ustach znowu tkwił ten parszywy
uśmieszek, który denerwował jak mało co. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem,
jakbyśmy grali w kto pierwszy mrugnie.
Kiedy Holden zamknął na ułamek sekundy powieki, miałam ochotę ogłaszać na prawo
i lewo, że wygrałam, ale w tym samym momencie zostałam przyszpilona do regału.
Dostrzegłam spadające zdjęcie oraz kilka kwadratowych pudełeczek zrobionych z
plastiku. Próbowałam odepchnąć chłopaka, jednak ten za każdym razem przybliżał
się jeszcze bardziej. Chciałam krzyczeć i zacząć uderzać bruneta moimi drobnymi
piąstkami, mając nikłą nadzieję, że przyniesie to jakikolwiek skutek. Już
podnosiłam ręce, aby wymierzyć cios w ramię kolegi, gdy nagle pod naszymi stopami
rozległ się dźwięk pękającego plastiku. Oboje skierowaliśmy wzrok na podłogę,
gdzie leżały kawałki albumu Iowa.
Biedny nie wytrzymał spotkania z glanem Holdena.
♥ ♥ ♥ ♥
JAK MOŻESZ PRZERYWAĆ W TAKIM MOMENCIE!?!?
OdpowiedzUsuńCzy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, co mój obrzydliwy, spaczony umysł właśnie wyprawia z Twoimi bohaterami? Wątpię być była tego świadoma, ponieważ nie pisałabyś tego typu zakończeń. To jest wręcz karalne! Jak możesz? Chociaż muszę przyznać, że miałam pewne podejrzenia do tego jak to się skończy. Cóż... Widzę, że mam kolejną cechę wspólna z Holly. Strasznie słaba głowa do picia, chociaż mimo tego, że dużo wypiję i tak i tak ogarniam co się dzieje. Tsaa....
Hy hy hy... Duncan "mały" zboczeniec... Hehe...
Nie dobra. Dość. Koniec. Muszę opanować swój paskudny, niemoralny i wręcz obrzydliwy sposób myślenia. Jestem straszną zboczenicą... Nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić jak bardzo. Ehe... Lata czytania yaoi i książek z podtekstem seksualnym niezbyt korzystnie na mnie wpłynęły...
Ale oburzyła mnie uwaga Duncana na temat piersi Holly. Ja też mam małe. To jest nie fair. Natura zrobiła sobie ze mnie jaja i podarowała mi dużą dupę, ale o cyckach to już zapomniała -,-/
Boże... Ależ ten komentarz jest składny... Pani od polskiego nie była by ze mnie dumna... Ehh... Ja się poddaje. Nie będzie nic więcej, a to tylko i wyłącznie Twoja wina! Tak, Twoja! Bo gdybyś nie pisała tego w taki sposób i nie kończyła w takich momentach, wszystko było by w porządku. No dobra... Nie było by to w takim porządku jak być powinno, ale to już się z tym nic nie zrobi... Tu już potrzebne by było pranie mózgu xD
Pisz szybko i nie rób mi więcej czegoś takiego! (czy.: Rób, tylko nie w taki sposób, by mój spaczony robak, który zagnieździł się w moich myślach mógł poczynać sobie do woli)
Serdecznie pozdrawiam i ślę mnóstwo weny wraz z milionami wolnych minut na pisanie :D
Kurde mój nazbyt zboczony umysl domaga sie wiecej :D czekam z niecierpliwoscia :3
OdpowiedzUsuń