Bez zbędnego opisu otaczającego mnie świata, przejdę od razu do konkretów.
Łapcie i cieszcie się z rozdziału nowego, albowiem nie wiem, kiedy światło dzienne ujrzy następny.
Chwilowo (mam nadzieję, że tak właśnie będzie) nie posiadam odpowiedniej ilości czasu, aby tworzyć cokolwiek godnego uwagi. Niby są ferie świąteczne i dni wolne, ale ja na przekór co rusz znajduję dodatkowe obowiązki, które skutecznie uniemożliwiają mojej osobie pisanie. Aż mózg mi pęka od nadmiaru niewykorzystanych pomysłów. (>.<) Ponadto mam za zadanie przeczytać "Lalkę", a ilość stron, których jest posiadaczką wprost przeraża i przyprawia o ból głowy. Pocieszam się chociaż, że owa książka reprezentuje epikę, bo najzwyczajniej w świecie mam dosyć dramatów.
No nic, wierzę, że z nadchodzącym wielkimi krokami nowym rokiem z moich barków chociaż częściowo zostanie zdjęty ciężar obowiązków. A skoro już o 2016 mowa...
Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze. Dużo zdrówka, uśmiechu na twarzach Waszych oraz ludzi, z którymi przystajecie na co dzień. Abyście odnosili same sukcesy, a jak już zdarzy się niepowodzenie, to żebyście mogli je potraktować jako dobrą naukę na przyszłość. Spełnienia celów, które postawiliście sobie na te nadchodzące dwanaście miesięcy. Na koniec oczywiście standardowo - niech nowy rok będzie lepszy od poprzedniego, a już na pewno nie gorszy.
Łapcie i cieszcie się z rozdziału nowego, albowiem nie wiem, kiedy światło dzienne ujrzy następny.
Chwilowo (mam nadzieję, że tak właśnie będzie) nie posiadam odpowiedniej ilości czasu, aby tworzyć cokolwiek godnego uwagi. Niby są ferie świąteczne i dni wolne, ale ja na przekór co rusz znajduję dodatkowe obowiązki, które skutecznie uniemożliwiają mojej osobie pisanie. Aż mózg mi pęka od nadmiaru niewykorzystanych pomysłów. (>.<) Ponadto mam za zadanie przeczytać "Lalkę", a ilość stron, których jest posiadaczką wprost przeraża i przyprawia o ból głowy. Pocieszam się chociaż, że owa książka reprezentuje epikę, bo najzwyczajniej w świecie mam dosyć dramatów.
No nic, wierzę, że z nadchodzącym wielkimi krokami nowym rokiem z moich barków chociaż częściowo zostanie zdjęty ciężar obowiązków. A skoro już o 2016 mowa...
Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze. Dużo zdrówka, uśmiechu na twarzach Waszych oraz ludzi, z którymi przystajecie na co dzień. Abyście odnosili same sukcesy, a jak już zdarzy się niepowodzenie, to żebyście mogli je potraktować jako dobrą naukę na przyszłość. Spełnienia celów, które postawiliście sobie na te nadchodzące dwanaście miesięcy. Na koniec oczywiście standardowo - niech nowy rok będzie lepszy od poprzedniego, a już na pewno nie gorszy.
Z wyrazami ogromnego szacunku
Panienka Kernit wraz z szlacheckiego urodzenia chomikiem Gustawem Farfoclem I
Do zobaczenia w 2016, bąble!
Droga (nie) do miłości: Rozdział
17
„Nie
ma niczego gorszego od leworęcznej kobiety.”
~P.
Olearczyk
Sztucznie wesoły głos, nieudolnie
zakrywający gniew dziewczyny, rozbrzmiał po niemal pustym już korytarzu.
Pojedynczy uczniowie chaotycznie poszukiwali konkretnej sali lekcyjnej, która
jak na złość akurat teraz postanowiła przemieścić się na drugi koniec szkoły.
Fakt, iż stałam na schodach sama z Debrah cieszył mnie, ale również przerażał. Uniknęłam
kolejnych natarczywych spojrzeń, jednak musiałam liczyć się z nagłym wybuchem
irytacji ze strony brunetki.
Rota westchnęła przeciągle, mierzwiąc
palcami swoje długie ciemne włosy. Jej chłodny wzrok zlustrował mnie całą,
zupełnie jakbym była nawet niegodnym pogardy stworzeniem. Zmrużyłam
podejrzliwie oczy, gdy spojrzenie dziewczyny na dłużej zatrzymało się na mych
stopach. Nastolatka wyglądała na osobę toczącą ze sobą wewnętrzną wojnę.
Zapewne obie strony wystawiły na pole walki najcięższą artylerię, toteż bitwa
mogła trwać długo i ciągnąć za sobą chmary niewinnych ofiar. Za nic nie chciałam sterczeć na tych trefnych schodach przez całą lekcję, dlatego
postanowiłam ponaglić Debrah.
- Wyjawisz jakże ważną sprawę, dla której
opóźniasz moje dotarcie na lekcje, czy dalej będziemy
bezmyślnie gapić się na siebie?
Brunetka nerwowo złapała za włochaty
breloczek przyczepiony do jej torebki, po czym zaczęła go rozciągać na
wszystkie strony. Szczerze zaskoczyła mnie jej reakcja. Spodziewałam się wykrzykiwania
obelg oraz przekleństw – podejrzewałam nawet, że drugoklasistka byłaby zdolna
do rękoczynów. Jednak zestresowanie Roty moją wypowiedzią dziwiło równie bardzo
jak dostanie najwyższej oceny ze sprawdzianu z chemii. Niezwykle rzadkie
zjawisko i zawsze udokumentowane na portalach społecznościowy wszelkiej maści.
Przestąpiłam na drugą nogę, w dalszym ciągu
w napięciu wyczekując odpowiedzi. Gdy minęły kolejne sekundy, a Debrah nie
wydała z siebie choćby najcichszego dźwięku, postanowiłam ją wyminąć i udać się
na zajęcia z trygonometrii. Pan Cerulli absolutnie nie zachwyci się moim
spóźnieniem, ale lepsza krótka pogadanka na temat punktualności niż godzina
przymusowego odrobienia tematu po lekcjach.
Weszłam po dwóch schodkach, kiedy nagle
dziewczyna chwyciła mnie za przedramię i gwałtownym ruchem odwróciła w swoją
stronę. Ledwo dałam radę utrzymać równowagę, w czym pomogło złapanie metalowej poręczy. Wciągnęłam głośno powietrze do ust, powstrzymując tym samym
chęć krzyknięcia na Rotę. Ona całkowicie zidiociała. Próbowała mnie zabić czy tylko dotkliwie okaleczyć? Posłałam
brunetce karcące spojrzenie zielonych oczu, ale ta pozostała niewzruszona. W
dalszym ciągu przyglądała się moim butom.
A
może spodobały się jej znoszone trampki? Zabawne, że osoba bardzo dobrze
radząca sobie z życiem publicznym nie jest w stanie wydusić nawet słowa przed
kimś takim jak ty. Niezwykle mnie to cieszy – przecież od zawsze powtarzałam,
że masz siłę, aby zawładnąć innymi. Po prostu do tej pory nie chciałaś
ruszyć dupy w kierunku tronu.
Wyszarpnęłam rękę spod uścisku chudych
palców.
- Może wreszcie coś powiesz? – zapytałam
zirytowana. Naprawdę nudziła mnie postawa Debrah. Uważałam ją za człowieka o
znacznie bardziej stanowczym charakterze. Najwyraźniej grubo się przeliczyłam.
- Przepraszam. – Ledwo dosłyszałam
cichuteńki szept nastolatki. Byłam wręcz pewna, że przesłyszałam się.
Najzwyczajniej w świecie nie posądziłabym dziewczyny Castiela o znajomość tego
typu słów.
Nieznacznie przybliżyłam twarz do Roty i
rzuciłam:
- Mogłabyś powtórzyć?
- Jest mi przykro z powodu całej tej
sytuacji. Okropnie się wczoraj na ciebie zdenerwowałam, a zanim wszystko
przemyślałam, zdążyłam bąknąć coś o tobie i Duncanie.
- Problem w tym, że twoje bąknięcie przeszła przez całą szkołę –
warknęłam, krzyżując ręce na piersi. Mierzyłam się z brunetką spojrzeniami. Pomimo
stania dwa stopnie wyżej, niewiele nad nią górowałam.
- Może rzeczywiście trochę przesadziłam,
ale…
- Trochę?
Laski gapią się na mnie, jakbym powiedziała, że urodziłam się chłopcem, ale mam
fetysz na spódniczki, dlatego udaję kobietę.
Debrah prychnęła głośno wyraźnie
rozbawiona moim porównaniem. Mimowolnie również się uśmiechnęłam, chociaż
naprawdę nie chciałam tego robić przy tej żmii. Nawet jeżeli udało jej się
pokazać ludzką stronę swojej osobowości, i tak nie czyniło to z niej istoty
wartej więcej od zwykłego kamienia. Człowieczy odruch, jakim bez wątpienia był
śmiech z pewnością nie mógł wystarczyć, abym kogokolwiek polubiła. Przecież
każdy potrafił pokazać swoje (nie zawsze) piękne zęby, by po chwili uciąć
drugiej osobie głowę przy samej dupie. Ilu psychopatycznych morderców
uśmiechało się przed zabiciem ofiary?
- Wiem, że nie masz o mnie najlepszej
opinii ze względu na Raven. W pełni to rozumiem i szanuję. – Rota zawinęła na
palec niewielki kosmyk brązowych, nierówno obciętych włosów, który co rusz
szarpała, jakby próbując się odstresować. – Uważam jednak, że powinnyśmy żyć w
zgodzie ze względu na Casa oraz Duncana.
Znacznie uniosłam jedną brew w geście
zdziwienia.
- A co oni do tego mają?
- Nie sądzisz, że byłoby głupio, gdyby
dziewczyny rodzonych braci nie dogadywały się zbyt dobrze? To powodowałoby
mnóstwo trudności.
- Zaraz, zaraz, troszeczkę się zapędzasz.
– Pomachałam rękoma przed twarzą. Kategorycznie nie podobały mi się słowa
Debrah. – Ja i Duncan jesteśmy znajomymi, a w najbliższym czasie nie zamierzam
tego w ogóle zmieniać.
Widziałam, jak brunetka otwierała usta,
chcąc skomentować moje słowa, dlatego dodałam pośpiesznie:
- Mówiąc w najbliższym czasie, miałam na myśli najprawdopodobniej nigdy.
Mina Roty wyrażała smutek i zawód. Z całkowitym przekonaniem mogłam stwierdzić, że nastolatka
marnowała się w tym liceum. Od razu po podstawówce powinna zabrać swoje manatki
z Crystal Hills, pożegnać babcię-dyrektorkę i wynieść się do jakiejś
prestiżowej szkoły aktorskiej. Najlepiej na drugim końcu kraju. Tym samym
oszczędziłaby wielu osobom nerwów.
- No nic, naprawdę myślałam, że między
wami coś jest. – Debrah westchnęła przeciągle, poprawiając pasek torebki. –
Odprowadzę cię do klasy i usprawiedliwię twoje spóźnienie. Co teraz masz?
- Nie trzeba, serio – rzuciłam, kręcąc przy
tym głową. Spojrzałam na mały naręczny zegarek. – Zostało pół godziny, nie
opłaca się zawracać nauczycielowi głowy. Schowam się w łazience na ten czas.
Weszłam po schodach na półpiętro,
wcześniej machając dziewczynie na pożegnanie. Skręcało mnie w środku, gdy
potulnie uśmiechałam się do przewodniczącej, ale postanowiłam zagrać z nią w
jej własną grę. Ja również chciałam pokazać, że posiadałam przysłowiowe jaja,
dzięki którym bez problemu mogłam udawać kogoś o całkowicie odmiennej
osobowości. Kogoś, kim absolutnie nie byłam i stać się nie pragnęłam.
Najciszej jak potrafiłam pokonywałam
kolejne stopnie. Gdy znalazłam się na pierwszym piętrze, usłyszałam perlisty
śmiech Roty. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że ta niespełna
dwudziestominutowa rozmowa była jedynie częścią czegoś większego.
♥
Szybkimi ruchami palców naciskałam ekran telefonu. Musiałam poinformować mamę o późniejszym powrocie
do domu. Spodziewałam się, iż rodzicielka nie ucieszy się na wieść o kolejnym
ominięciu przeze mnie obiadu. Osobiście również wolałabym nawpychać się do bólu
pieczonym indykiem, który od wczoraj marynował się w cudnie pachnącym sosie,
jednak temat z trygonometrii sam się nie odrobi.
- No szlag mnie zaraz jasny trafi! – Po
stołówce rozniósł się wściekły krzyk Raven. Dwie dziewczyny siedzące z nami
przy stoliku podskoczyły ze strachu. Kto jak kto, ale różowowłosa
perfekcyjnie opanowała posługiwanie się elementem zaskoczenia.
Leniwym spojrzeniem omiotłam koleżankę,
która usadowiła się po mojej prawej stronie. Nagłe wybuchy Black nie robiły już
na mnie jakiegokolwiek wrażenia – kwestia spędzania z nią wielu godzin każdego
dnia.
- Holly, dlaczego ty w ogóle rozmawiałaś z
tą zakłamaną idiotką? – Nastolatka posłała mi zrozpaczony wzrok, po czym z
całej siły cisnęła widelcem o stół. Metalowy sztuciec z łoskotem odbił się od
białego blatu i upadł na epoksydową posadzkę. Wydał z siebie ostatni dźwięk
żałości, gdy wzrok większości zgromadzonych uczniów skierował się w naszą
stronę.
Wywróciłam oczami, a następnie uniosłam
rękę, aby przykuć uwagę uczniów.
- Spokojnie, kochani, to tylko Raven – westchnęłam
znudzonym głosem.
Po pomieszczeniu rozniósł się zrezygnowany
jęk. Zapewne zainteresowani mieli nadzieję na silną dawkę emocji w postaci
bójki.
Dziewczyny ze starszych klas, które
dotychczas zajmowały miejsce obok, pośpiesznie zabrały swoje jedzenie i
oddaliły się. Oparłam głowę na dłoni, z uwagą przyglądając się uciekającym
nastolatkom. Chyba razem z Black będziemy musiały poważnie przemyśleć
przyczepienie kartki ostrzegawczej na naszym ulubionym stoliku.
- Słuchasz mnie, Wood? – warknęła
różowowłosa.
- Przycisz się – burknęłam, posyłając
koleżance karcące spojrzenie. – Nie pozwoliła mi uciec, a ciebie też w
pobliżu nie dostrzegłam. Poza tym byłam ostrożna, a nawet przeprosiny
usłyszałam.
- Że co? Przeprosiła cię? – Różowowłosa
znacznie przybliżyła się. Odruchowo odchyliłam się kilka centymetrów, prawie
spadając przy tym na podłogę.
- Też się zdziwiłam. Najwyraźniej Duncan
działa telepatycznie. – Dyskretnie spojrzałam w kierunku stolików ustawionych
przy oszklonej szybie. Były to zaszczytne miejsca szkolnej elity, do której
należeli bracia Holdenowie oraz Debrah.
- Widzisz? Mówiłam, że on to załatwi.
Raven skrzyżowała ręce na piersi, a jej
usta rozciągnęły się w triumfalnym uśmiechu. Najwidoczniej uważała, że
rozwiązanie problemu powinnam zawdzięczać właśnie jej.
- Cześć, wam! – Rozległ się za mną wesoły
dziewczęcy głos. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazała się rozpromieniona
Sucrette.
- Su! – krzyknęła różowowłosa i na
zerwanie karku podbiegła do brunetki, aby ją przytulić. Westchnęłam z politowaniem
na widok tej mdlącej scenki.
- Dosiądę się, co?
- Jasne, miejsca u nas zawsze pod
dostatkiem – mruknęłam beznamiętnie, pokazując ruchem dłoni niemal pusty blat.
Po chwili we trójkę siedziałyśmy na
twardych krzesełkach. Raven z rozmachem zajadała naleśniki z syropem klonowym,
a Su podkradała z mojego talerza resztki sałatki greckiej. Ze znudzeniem
spoglądałam, jak Debrah usilnie próbowała wytłumaczyć coś jednej z kucharek.
Gwałtownie wymachiwała rękoma, jakby próbowała opisać jakąś spektakularną
rzecz, która zapewne nigdy więcej już się nie powtórzy.
- A tak swoją drogą, to słyszałam o twoim
małym romansie, Holly-chan – zagaiła beztrosko drugoklasistka, po czym wepchnęła
do buzi największy kawałek sałaty.
Zmrużyłam gniewnie oczy, posyłając przy
tym w stronę dziewczyny liczne błyskawice.
- Udław się tym zielskiem – rzuciłam.
Brunetka spojrzała na Raven zaciekawiona,
na co ta tylko machnęła ręką na odczepnego. Sekundę później wzrok zielonych oczu wpatrywał się we mnie zaciekle. Zupełnie, jakby jego
właścicielka próbowała przedostać się do mojego mózgu w celu wydobycia
interesujących informacji.
Ukradkiem popatrzyłam na Sucrette, a ta od
razu wyłapała chwilę słabości.
- No powiedz wszystko ze szczegółami! –
zawołała rozentuzjazmowana.
- Nie ma żadnego romansu, dobra? To zwykłe
nieporozumienie, które zresztą zostało już wyjaśnione. Sprawa zamknięta,
wścibska dziewucho.
- Wiesz doskonale, że to dopiero początek.
Poza tym, Rota jest leworęczna – to najgorszy format zołzy. – Różowowłosa
ruchem głowy wskazała na przed chwilą wymienioną z imienia personę. Odruchowo
spojrzałam na brunetkę, która zapisywała coś na kartce sporej wielkości.
Następnie podała ją podstarzałej kucharce, po czym odeszła, stukając przy tym
obcasami.
Rzeczywiście, Debrah trzymała długopis w
lewej ręce.
Momentalnie poczułam silny ucisk w
żołądku, przez który musiałam jak najszybciej opuścić stołówkę. Na złamanie
karku biegłam szkolnym korytarzem w kierunku damskiej toalety. Przeciskałam się
łokciami i napierałam na tłoczących się ludzi z całej siły. Kilkakrotnie
zakaszlałam głośno, a w ustach poczułam nieprzyjemny posmak kwasu żołądkowego.
Kiedy w ostatniej chwili dopadłam do drzwi ubikacji, całe złe samopoczucie
odpłynęło. Jedzenie wewnątrz żołądka przestało wywracać się na wszystkie strony, a jego
chęć wyjścia na świeże powietrze również zniknęła. Zupełnie, jakby
przestraszyło się publicznego kibla.
Lekko chybotliwym krokiem podeszłam do
jednej z umywalek. Odkręciłam zimną wodę, po czym jej niewielką ilość
nalałam do złączonych dłoni. Ochlapałam twarz lodowatą cieczą, przede wszystkim
wcierając ją w powieki. Spojrzałam na swoje lustrzane odbicie. Jak zwykle byłam
trupio blada, a zasinienia pod oczami od sobotniej pobudki jeszcze nie
zniknęły. Jedynie kości policzkowe trochę uwydatniły się pod wpływem ostatnich
tygodni, podczas których nie odżywiałam się najlepiej.
Oparłam dłonie na blacie, gdzie zostały
włożone owalne zlewy. Widziałam powoli spływające po mojej brodzie kropelki
wody, jednak zupełnie się tym nie przejmowałam. Po chwilowych mdłościach
pozostał jedynie nieprzyjemny posmak w ustach. Mlasnęłam kilka razy językiem o
niemal suche podniebienie, po czym skrzywiłam się czując odrażający smak.
Przejechałam po twarzy przedramieniem, aby choć trochę ją wytrzeć.
Masz
zachować spokój, cholera! Nieważne czy pisze prawą, czy lewą ręką. Dla ciebie
powinna móc pisać nawet obiema. Weź się w garść i nie rzygaj, gdy najdzie cię
ochota. Wracaj na tę pieprzoną stołówkę i pogodnie uśmiechaj się, jakbyś
właśnie uświadomiła sobie, jak irracjonalne było twe zachowanie. Głupia Holly!
Wzięłam głęboki oddech, po czym wyszłam na
zatłoczony korytarz. Rozejrzałam się uważnie z przezorności, po czym ruszyłam w
kierunku pomieszczenia, gdzie bez słowa wyjaśnienia zostawiłam Raven oraz Su.
Z uporem maniaka przyglądałam się swoim butom, zupełnie nie zważając na
mijanych ludzi. Pewnie właśnie dlatego po chwili wpadłam na kogoś, o mały włos
nie lądują przez to na podłodze.
- A kogóż to moje stare oczy widzą? Panna
Stanley, jak mniemam. – Uniosłam głowę, aby przyjrzeć się nauczycielowi z
przedmiotów matematycznych. – Dlaczegóż to nie było pani na moich dzisiejszych
zajęciach, hm?
- Gorzej się poczułam, ale dzisiaj po
lekcjach przyjdę odrobić zaległości – zapewniłam pana Cerulli, na co poczciwy
staruszek wyraźnie się ucieszył.
Poprawił swoje okrągłe okulary w
metalowych oprawkach, które nieznacznie zsunęły się z jego orlego nosa. Zza
gęstej, siwiejącej brody oraz zakręconych wąsów było widać niewielki uśmiech,
który napawał względnym optymizmem.
- Mam nadzieję, iż spotkamy się niebawem.
Punkt pięć minut po czwartej w mojej sali. I żebyś nie spóźniła się
nawet o sekundę, bo wpiszę nieobecność – odparł belfer, po czym powolnym
krokiem ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
A mnie ponownie przeszły niepokojące
dreszcze.
Ja także byłam leworęczna.
♥ ♥ ♥ ♥
Rozdział genialny!
OdpowiedzUsuńOd razu na wstępie proszę o wybaczenie, że nie zostawiłam komentarza przy wcześniejszym poście, ale ostatnio coś gorzej się czuję... Nerwy nie służą mi najlepiej. Ale mam nadzieję, że odbiję sobie tym tutaj.
Jak pisałam na początku, rozdział wyszedł Ci jak zawsze genialny :D Ostatnio zdarza mi się czytać same genialne rzeczy, przy których zacieszam jak jakiś psychopata na dragach. Gdyby z taką łatwością czytało mi się lektury szkolne byłabym chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, mogąc się uchronić przed urwaniem głowy przez moją polonistkę. (Taki mały komentarz do Twojego wstępu: Mi osobiście Lalkę czytało się w miarę okej. Nie jest jakąś rewelacyjną lekturą, ale po czytaniu dramatów Mickiewicza jest naprawdę niesamowitym wybawieniem. Poza tym jest taka nawet, nawet ciekawa :))
Nie znoszę Debrah. To jest tak zakłamane dziewuszysko, że to przechodzi ludzkie pojęcie. Jeszcze ta przerażająca świadomość, że połowa dziewczyn z mojej klasy (warto wspomnieć, że na 19 osób mamy tylko trzech chłopaków) to właśnie takie zakłamane suki. Jednakże fakt, że to opowiadanie jest jednym z lepszych, które czytałam wynagradza ten fakt, iż ta dziewczyna jest jedną z głównych bohaterek. Jakoś przecierpimy Hehe :)
Dziękuje za wspaniałe życzenia i Tobie również życzę samych dobroci :D I przede wszystkim wyrozumiałych nauczycieli, którzy nie będą Cię traktować jak wszechmogącą maszynę (W ciągu tygodnia przeczytaj dwie książki i przypomnij sobie wszystko do kolejnych próbnych matur!?)
Serdecznie pozdrawiam i ślę ogromy wolnego czasu, którego tak bardzo teraz brakuje :3