Spis lektur obowiązkowych

czwartek, 14 stycznia 2016

Droga (nie) do miłości: Rozdział 19
„Jeden z problemów, jakie napotykamy, starając się nigdy nikogo nie urazić,
polega na tym, że łapiemy się na robieniu czegoś, czego naprawdę nie chcemy robić.”
~D. Rowe

     Rzuciłam niedbale torbę na ławkę, po czym usiadłam na krzesełku. Gwałtownie uderzyłam czołem o blat, a okropny ból rozszedł się po całej mojej głowie. Stęknęłam cicho i potarłam miejsce, z którego rozchodził się dyskomfort. Zajęcia na basenie kompletnie odebrały mi chęci do życia. Pałałam nienawiścią do wielu rzeczy, jednak pływanie było w absolutnej czołówce. Naprawdę nie miałam pojęcia, cóż za inteligentny człowiek wymyślił lekcje polegające na taplaniu się w wodzie, ale z całą pewnością był szczęściarzem, że nie spotkał mnie w ciemnym zaułku. Zabiłabym bez wahania w sposób najbardziej brutalny i każdy sąd wydałby wyrok uniewinniający.
     Westchnęłam, gdy z mojego brzucha dobiegło przeciągłe burknięcie. Wyjęłam z torebki bananowego batonika, którego już po chwili leniwie konsumowałam.
     Nagle drzwi sali otworzyły się nieznacznie, a w niewielkim otworze pojawiła się roześmiana twarz Duncana. Chłopak wsunął się do pomieszczenia, zamykając za sobą ostrożnie wrota. Beznamiętnym wzrokiem patrzyłam, jak brunet postawił krzesełko po drugiej stronie ławki, by następnie oprzeć brodę na dłoniach.
     - Szukałem cię – mruknął niewyraźnie.
     - Po co? – zapytałam, po czym ugryzłam kawałek przekąski.
     - Nie zapytasz, ile musiałem przejść, aby tutaj trafić? – Uniosłam wysoko lewą brew w geście zdziwienia. Holden zaśmiał się pod nosem. – Najpierw poszedłem na dziedziniec, ale ciebie tam nie było, więc udałem się na stołówkę. Raven powiedziała, że poszłaś do klasy, bo chciałaś trochę pospać.
     - Mhm, a ty postanowiłeś mi w tym przeszkodzić – stwierdziłam, biorąc do buzi ostatnią część batonika.
     Niechętnie wstałam z krzesełka, aby udać się do kosza w celu wyrzucenia papierka. Niedługą chwilę stałam przy śmietniku i z dziwnym zafascynowaniem patrzyłam, jak niewielkich rozmiarów opakowanie spada wprost do czarnego worka, kilkakrotnie się przy tym kręcąc wokół własnej osi. Ruszyłam z powrotem na swoje miejsce. Kiedy usadowiłam się na mało wygodnym krześle, zaczesałam wilgotną grzywkę do tyłu, a następnie ponownie położyłam twarz na chłodnym blacie.
     - Mam dwa bilety na nową część Paranormal Activity, może się skusisz? – Duncan wyciągnął z kieszeni kolorowe skrawki papieru, po czym potrząsnął nimi wesoło przed moją twarzą. – No nie daj się prosić.
     - Nie lubię horrorów – burknęłam, machając dłonią, aby chłopak zabrał karteczki.
     Holden prychnął najwidoczniej urażony i zapytał:
     - Dlatego masz całą kolekcję filmów grozy?
     Gwałtownie podniosłam się z blatu. Spojrzałam z ogromnym zdziwieniem na kolegę, nerwowo poruszając się przy tym na krzesełku.
     - Skąd…
     - Wnosiłem twoje kartony zanim sprowadziłaś się z Bostonu – odparł beznamiętnie, wzruszając ramionami. Po chwili przybliżył się do mnie, na co zareagowałam cofnięciem się wraz z krzesełkiem o dobre kilka centymetrów. Nie lubiłam, gdy brunet znajdował się zbyt blisko. Wpadałam przez to w dezorientację i niewiele brakowało, a zaczęłabym się jąkać.
     Uniosłam oczy, jakbym liczyła, że z sufitu spadnie jakiś super bohater gotowy uratować młodą, niewinną istotkę przed dociekliwym spojrzeniem degenerata. Tak jak przypuszczałam, nic się nie stało, a Duncan nadal siedział naprzeciwko ze swoim cwaniackim uśmieszkiem na twarzy. W myślach policzyłam do trzech, aby choć trochę uspokoić skołatane nerwy. Potarłam spoconymi rękoma o spódniczkę. Naprawdę nie wiedziałam, czy postępowałam słusznie, ale już od dłuższego czasu miałam ochotę pójść do kina.
     - Zgoda, ale stawiasz popcorn – powiedziałam z udawaną niechęcią.
     Chłopak kiwnął głową na potwierdzenie i wstał z krzesełka wyraźnie zadowolony. Przed wyjściem potargał moje włosy, śmiejąc się przy tym pod nosem.
     Fuknęłam w stronę oddalającego się bruneta. Dziesięć minut spędziłam rano przed lustrem, żeby ułożyć świeżo podciętą grzywkę.
     Nagle usłyszałam pogwizdywanie oraz odgłos czyichś ciężkich kroków. Odwróciłam wzrok w kierunku drzwi wejściowych, przy których stały dwie rozpromienione postacie.
     - Śledziłyście go? – zapytałam z wyraźną drwiną w głosie. W tamtym momencie miałam niewyobrażalną ochotę roześmiać się na całą salę i tylko resztki zdrowego rozsądku mnie przed tym uchroniły.
     - Uwierzysz, gdy powiemy, że martwiłyśmy się o ciebie? – Raven zajęła swoje stałe miejsce przy nauczycielskim biurku. Su natomiast zasiadła na krzesełku, które do mojej ławki przystawił kilka minut temu Holden.
     Zaprzeczyłam stanowczym ruchem głowy, na co obie dziewczyny zaśmiały się pod nosem. Wymieniły pomiędzy sobą tajemnicze spojrzenia, a w następnej chwili ich uważny wzrok spoczął na mnie.
     - A więc idziecie na pierwszą randkę. Uroczo – pisnęła brunetka, przyciskając dłonie do policzków. Parokrotnie zamachała głową, niczym uradowany pies ogonem.
     - Hę? – wydałam mało zrozumiały odgłos, po czym skierowałam zdziwione spojrzenie zielonych oczu na Raven. Ta jednak wzruszyła tylko ramionami, zupełnie jakby cała rozmowa kompletnie jej nie interesowała. Ściągnęłam gniewnie brwi. – Przecież wiem, że to wszystko twoja sprawka – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
     - No dobra, już dobra. – Różowowłosa podniosła obie ręce w geście kapitulacji. – Duncan pytał o ciebie, więc wyczułam, że coś się kroi. Mam niezawodnego nosa, jeżeli rozchodzi się o zakochanych idiotów.
     - To trochę jak plan skrytobójstwa. – Razem z Kruczkiem jednocześnie spojrzałyśmy na Sucrette. Dziewczyna przybrała poważną minę, a jej uniesiony palec wskazywał, że wymyśliła coś doskonałego.
     - Nie bardzo pojmuję twój tok myślenia. Możesz go przełożyć na nasze? – Raven wyglądała na zbitą z pantałyku. Podobnie musiało być ze mną, gdyż bladego pojęcia nie miałam, o co rozchodziło się drugoklasistce.
     - Holly wkupi się w łaski Holdena, próbując zdjąć z tronu Debrah. – Wymieniłam zdziwione spojrzenia z różowowłosą. Nadal pomysł Durand nie był dla nas jasny oraz klarowny. – Duncana wszyscy uwielbiają, więc to ty będziesz królową tej szkoły.
     - Jeżeli nasz licealny casanova nie zostawi jej dla innej – mruknęła brązowooka. Po krótkiej chwili dodała: – W sumie możesz spróbować, ale wątpię, żeby wszystkie wierne pieski Roty nagle przestały się płaszczyć przed nią. Od bycia wazeliną nie ma ucieczki.
     - Chwila, zaczekajcie! – Pomachałam rękoma przed twarzą. – Nie ma opcji, żebym zaczęła umawiać się z tym przerażającym gościem…
     - Przystojnym, przerażającym gościem – mało trafnie poprawiła mnie Su.
     - Jeden kij. Mam na myśli, że nie będziemy razem. Poza tym, jak wy to sobie wyobrażacie, hm? Pouśmiecham się miło do wszystkich i nagle Debrah stanie się najbardziej znienawidzoną osobą? To nie ma prawa się udać.
     W klasie zapanowała cisza. Dało się usłyszeć krzyki dobiegające z dziedzińca, które wpadały do pomieszczenia przez otwarte okno. Na korytarzu przechadzały się wyłącznie pojedyncze persony. Właśnie trwała godzinna przerwa, więc większość osób przebywało na stołówce lub podwórzu. Nieliczni zapewne przedarli się przez wysokie ogrodzenie i czmychnęli do pobliskiej knajpki z fast foodami. Tak jakby w szkolnym sklepiku było mało niezdrowego jedzenia. Na obiady rzeczywiście serwowano pożywne posiłki – wyjątki pojawiały się, gdy główna kucharka brała zwolnienie lekarskie. To właśnie ona miała bzika na punkcie prawidłowego odżywiania, jednak uczniowie nie uskarżali się na smak dań. Wręcz przeciwnie, większość z nich wprost zachwycała się żywnością serwowaną w stołówce.
     - Masz rację, przepraszam – westchnęła Sucrette.
     - A właśnie, że to się uda! – krzyknęła Raven, gwałtownie wstając z krzesełka. – Ta idiotka wypowiedziała nam wojnę i za wszelką cenę musimy ją wygrać.
     Przetarłam wewnętrzną stroną nadgarstków zmęczone oczy. Naprawdę chciałam tę godzinę przespać. Następną lekcją była ekonomia i zarządzanie – chyba najnudniejszy przedmiot, a ja ledwo dawałam radę nie zamknąć powiek. Przysięgałam na miłość do rodziców oraz malinowego cappuccino, że po dzisiejszym powrocie z kina od razu pójdę do łóżka. To było absolutne i niepodważalne.
     - Spokojnie, dziewczęta – mruknęłam znudzona entuzjazmem koleżanek. – Po pierwsze, nigdy nie umówię się ponownie z Holdenem, jeżeli nie spodoba mi się dzisiejsze wyjście. Nawet zemsta na Debrah nie zrekompensuje znoszenia namolnego frajera.
     Różowowłosa kiwnęła głową na potwierdzenie moich słów. Su natomiast wyglądała, jakbym ją zawiodła. Możliwe, że należała do szerokiego grona nastolatek, zakochujących się od pierwszego wejrzenie, ale ja dzielnie zajmowałam szeregi tych zimnych suk, nad którymi trzeba było nadskakiwać całymi latami.
     - Po drugie, Raven ma rację. Wkroczyłyśmy na ścieżkę wojenną i zapewne nie zejdziemy z niej aż do końca liceum. Mówi się trudno – wzruszyłam ramionami – jednak zrobimy wszystko, aby wyjść z tego bez szwanku.
     Patrzyłam co rusz na różowowłosą i Sucrette, starając się wyczytać z ich twarzy jakiekolwiek emocje. Brunetka zdawała się nie być nazbyt zadowolona, jednak moja koleżanka z klasy aż promieniowała entuzjazmem. W jej oczach pojawiły się wesoły iskierki, a usta rozciągnęły w szerokim uśmiechu. Zawsze blade policzki przybrały żywszą barwę, doskonale kontrastując z włosami zafarbowanymi na wyblakły róż.
     - Myślałaś o zostaniu prezydentem? – zapytała Black.
     - Raczej by mi nie wyszło. Nie potrafię kłamać.
     - Spokojna twoja ulizana. Wszystkiego cię nauczę. – Raven z dumą machnęła ręką.
     - Oglądając to z innej perspektywy, widzę, że ściągnięcie Debrah z cukrowej góry jest bezsensowne. Odpuśćmy sobie. – Su uciekła wzrokiem, zagryzając nerwowo dolną wargę. Instynkt samozachowawczy to podstawa, jednak czasami należało naginać granice.
     - Zluzuj spodnie, Suśka. Nim się obejrzysz, a Rota zostanie zdegradowana do roli naszego pomagiera. Zapewniam cię, że prędzej zamienię się w Kucyka Pony niż pozwolę tej żmii na obrażanie nas. – Różowowłosa zacisnęła dłonie w pięści tak mocno, że zbielały jej kłykcie.
     - Dobra, koleżanki, bo zaczynamy trochę wariować. Idę spać, a wy róbcie co chcecie, byleby nie w tej sali – mruknęłam, po czym ponownie położyłam głowę na ławce, zakrywając twarz czarnymi włosami.
     Moment później usłyszałam kroki, szuranie krzesłami, a na końcu kojący moje uszy dźwięk zamykanych drzwi. Uśmiechnęłam się w duchu, gdy nareszcie mogłam w spokoju rozkoszować się samotnością.
     Brawo, Holly. Nareszcie działacie wspólnie.


     Długo wyczekiwany ostatni dzwonek rozbrzmiał, wprawiając całą szkołę w masową euforię. Chordy uczniów wybiegły z klas, gdzie miały końcowe lekcje, na złamanie karku gnając do piwnicy, w której znajdowały się szafki. Chyba jako jedyna w całym liceum nie cieszyłam się z możliwości pójścia do domu. Leniwymi ruchami pakowałam przybory do niewielkiego piórnika. Co rusz poganiała mnie wicedyrektorka, będąca również nauczycielką chemii. Mimo uszu puszczałam wszystkie uwagi, które dotyczyły współczesnej młodzieży oraz sposobu, w jaki traktowała ona czas innych.
     Westchnęłam cierpiętniczo i przerzuciłam torbę przez ramię. Wyszłam z sali, wcześniej rzucając kobiecie w średnim wieku zdawkowe: do widzenia.
     Powoli przemierzałam korytarz, mijając po drodze gabinet dyrektorki oraz inne pomieszczenia, gdzie dopełniało się wszelkich robót papierkowych. Zeszłam po schodach do piwnicy. Większość nastolatków już zdążyła opuścić mury szkoły. Podeszłam do szafki, po czym wybrałam odpowiedni numer na kłódce. Metalowe drzwiczki otworzyły się z cichym łoskotem, a przed moje nogi upadł gruby zeszyt w formacie A4. Wywróciłam oczami. Naprawdę miałam ogromną ochotę udać się do domu i w podskokach wejść do mięciutkiego łóżeczka. W myślach już nurkowałam pod ciepłą pierzyną.
     Podniosłam notes, by moment później z wielkim trudem próbować wepchnąć go do schowka. Na początku października posprzątam ten cholerny rozgardiasz i nawet zstąpienie na ziemię samego Zeusa mnie przed tym nie powstrzyma.
     Kilka minut później opuściłam znienawidzone miejsce edukacji, po czym ruszyłam w stronę prywatnego parkingu. Szczerze powiedziawszy nie rozumiałam, dlaczego tylu uczniów wykupowało za sto dolarów miesięcznie możliwość postoju obok liceum. Przecież to strata pieniędzy. Zwłaszcza, że rano po całym Crystal Hills kursowały trzy autobusy szkolne. Szczytem lenistwa oraz snobizmu wykazała się jedna z trzecioklasistek, która mieszkała dosłownie minutę od Stoney Bay High School, a i tak dojeżdżała na lekcje autem. Toż to zakrawało na totalną głupotę!
     Stanęłam na środku placu wyłożonego asfaltem jak wryta. Przy czarnym Lexusie, oprócz właściciela pojazdu, stali również Castiel oraz Debrah. W pierwszej chwili zamierzałam odwrócić się i najzwyczajniej w świecie dać długą, jednak zatrzymał mnie głos Roty.
     - Cześć, Wood!
     Niewidzialne mrówki zatańczyły sambę na moich plecach. Ostatkiem sił powstrzymałam się przed widowiskowym omdleniem. Dlaczego ta wredna i denerwująca persona posłużyła się przezwiskiem, które wymyśliła Raven?
     Nieznacznie uniosłam rękę w geście powitania, po czym podeszłam do znajomych.
     - Wiedziałam, że spotykasz się z Duncanem – zaszczebiotała wesoło brunetka, klaszcząc przy tym w dłonie.
     - Czyli nas nie odwieziesz? – zapytał młodszy z Holdenów, a w jego głosie wyraźnie czuć było irytację.
     - Daj spokój, kotek. No przecież nie chcesz zepsuć swojemu bratu randki. – Debrah przytuliła się do chłopaka. Miałam chęć zwrócić bananowego batonika, którego kilka godzin temu skonsumowałam.
     - To my będziemy się zbierać – mruknął Duncan. Obszedł samochód, po czym bez słowa pożegnania wsiadł do środka.
     - Udanego wyjścia, kochani!
     Patrzyłam z nieodgadnioną miną na parę powoli oddalającą się w stronę chodnika. Wprost nienawidziłam tej dziewczyny i za żadne skarby tego pochrzanionego świata to nie mogło ulec zmianie.


♥ ♥ ♥ ♥

4 komentarze:

  1. Idą na randkę! Idą na randkę! Idą na randkę!
    Ekhm... W sumie to mam mieszane uczucia do co tego. Z jednej strony jest taki głupi uśmieszek na myśl o ich spotkaniu, ale z drugiej strony jest takie: Uech... Nie do końca mi tu wszystko pasuje. Tak jakoś nie widzę ich razem. On do niej nie pasuje!
    Ale tak wracając do początku, to chciałabym cię gorąco przywitać! Cieszę się ogromnie na każdy kolejny rozdział. Od razu też przepraszam za zapłon z komentowaniem, ale miałam ostatnio małe zamieszanie. Przez te kilka dni żyłam cały czas studniówką, którą miałam w piątek i chyba po dziesięć razy zbierałam się do skomentowania rozdziału, ale jakoś nie mogłam. Ale teraz jestem i nadrabiamy straty :D
    Ach ten piekielny plan pozbawienia Debrah władzy w szkole! Su trochę przypomina mi mnie. Też jestem taka niezdecydowana.. Niby chcę, ale no to takie...
    I tak w kółko. Ja nie wiem jak ze mną ludzie potrafią wytrzymywać po kilka lat. Ja sama ze sobą czasem nie wytrzymuje! Ale jakoś trzeba...
    Rozdział jak zawsze świetny. Potrafisz nieźle pobudzić wyobraźnię, nie tylko wzrokową :D
    Czekam niecierpliwe na kolejny :D Zastanawiam się nad zachowaniem Duncana na randce :)
    Serdecznie pozdrawiam i ślę mnóstwa weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie~! Wybacz mi zwłokę ze skomentowaniem, jednak dopiero teraz przeczytałam ostatni rozdział i, cóż... tkwię w szoku. Wydawało mi się, że więcej rozdziałów napisałaś/opublikowałaś (wychodzi na to, iż nie czytam numerów rozdziałów i nie sprawdzam archiwum bloga :'))... W każdym razie, mimo wszystko podoba mi się postać Duncana jak i sama główna bohaterka. Liczę, iż coś między nimi zaiskrzy, co z tego, że są niczym ogień i woda, zawsze może być seme-uke :') Taki żarcik (wcale nie).
    Co do samej ''randki'', zaczęłam snuć pewne domysły, co by się mogło wydarzyć, gdyż zważywszy na to, iż Holly chce się spać, mogłaby przypadkiem usnąć w kinie :') Oczywiście to tylko mój pomysł ''co to się wydarzy''.
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział ukaże się już niebawem, uwielbiam Twoje opowiadanie jako jedno z nielicznych i gratuluję ogromnego talentu. ^^ Również życzę mnóstwa weny i czasu na pisanie, aj, nie mogę się doczekać...
    Pozdrawiam i miłej nocy życzę~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na pokładzie nowego majtka! Eh, to jest - nową czytelniczkę. Wybacz... (>.<)
      Rada jestem, że mój blog się Tobie spodobał. Co do sparowania Holly z Duncanem... No cóż, bądźmy realistami, oni muszą zostać parą. Nawet gdybym bardzo chciała (a nie chcę), to nie wymyśliłabym na poczekaniu odpowiedniego zwrotu akcji, ażeby doprowadzić tę dwójkę do innego zakończenia.
      Mam takie maleńkie, tyciutkie pytanko... Czy Ty jesteś jakimś jasnowidzem? Tak, Holly zaśnie w kinie. Tę cechę ma akurat wspólną ze mną, albowiem ja rzadko kiedy dam radę obejrzeć całą projekcję.
      Pozdrawiam gorąco i bardzo dziękuję za komentarz! \(^.^)

      Usuń
  3. Ha, ha, ha! Nie wiem dlaczego, ale wciąż się śmieję. Chyba dlatego nie napiszę nic innego, oprócz tego, że rozdział ci wyszedł super:)

    OdpowiedzUsuń