Droga (nie) do miłości: Rozdział
19
„Jeden
z problemów, jakie napotykamy, starając się nigdy nikogo nie urazić,
polega
na tym, że łapiemy się na robieniu czegoś, czego naprawdę nie chcemy robić.”
~D.
Rowe
Rzuciłam niedbale torbę na ławkę, po czym
usiadłam na krzesełku. Gwałtownie uderzyłam czołem o blat, a okropny ból
rozszedł się po całej mojej głowie. Stęknęłam cicho i potarłam miejsce, z
którego rozchodził się dyskomfort. Zajęcia na basenie kompletnie odebrały mi chęci do życia. Pałałam nienawiścią do wielu rzeczy, jednak pływanie było w absolutnej czołówce. Naprawdę nie miałam pojęcia, cóż za inteligentny człowiek
wymyślił lekcje polegające na taplaniu się w wodzie, ale z całą pewnością był
szczęściarzem, że nie spotkał mnie w ciemnym zaułku. Zabiłabym bez wahania w
sposób najbardziej brutalny i każdy sąd wydałby wyrok uniewinniający.
Westchnęłam, gdy z mojego brzucha dobiegło
przeciągłe burknięcie. Wyjęłam z torebki bananowego batonika, którego już po chwili
leniwie konsumowałam.
Nagle drzwi sali otworzyły się
nieznacznie, a w niewielkim otworze pojawiła się roześmiana twarz Duncana.
Chłopak wsunął się do pomieszczenia, zamykając za sobą ostrożnie wrota.
Beznamiętnym wzrokiem patrzyłam, jak brunet postawił krzesełko po drugiej
stronie ławki, by następnie oprzeć brodę na dłoniach.
- Szukałem cię – mruknął niewyraźnie.
- Po co? – zapytałam, po czym ugryzłam
kawałek przekąski.
- Nie zapytasz, ile musiałem przejść, aby
tutaj trafić? – Uniosłam wysoko lewą brew w geście zdziwienia. Holden zaśmiał
się pod nosem. – Najpierw poszedłem na dziedziniec, ale ciebie tam nie było,
więc udałem się na stołówkę. Raven powiedziała, że poszłaś do klasy, bo
chciałaś trochę pospać.
-
Mhm, a ty postanowiłeś mi w tym przeszkodzić – stwierdziłam, biorąc do buzi
ostatnią część batonika.
Niechętnie wstałam z krzesełka, aby udać
się do kosza w celu wyrzucenia papierka. Niedługą chwilę stałam przy śmietniku
i z dziwnym zafascynowaniem patrzyłam, jak niewielkich rozmiarów opakowanie
spada wprost do czarnego worka, kilkakrotnie się przy tym kręcąc wokół własnej
osi. Ruszyłam z powrotem na swoje miejsce. Kiedy usadowiłam się na mało
wygodnym krześle, zaczesałam wilgotną grzywkę do tyłu, a następnie ponownie
położyłam twarz na chłodnym blacie.
- Mam dwa bilety na nową część Paranormal Activity, może się skusisz? –
Duncan wyciągnął z kieszeni kolorowe skrawki papieru, po czym potrząsnął nimi
wesoło przed moją twarzą. – No nie daj się prosić.
- Nie lubię horrorów – burknęłam, machając
dłonią, aby chłopak zabrał karteczki.
Holden prychnął najwidoczniej urażony i
zapytał:
- Dlatego masz całą kolekcję filmów grozy?
Gwałtownie podniosłam się z blatu.
Spojrzałam z ogromnym zdziwieniem na kolegę, nerwowo poruszając się przy tym na
krzesełku.
- Skąd…
- Wnosiłem twoje kartony zanim
sprowadziłaś się z Bostonu – odparł beznamiętnie, wzruszając ramionami. Po
chwili przybliżył się do mnie, na co zareagowałam cofnięciem się wraz z
krzesełkiem o dobre kilka centymetrów. Nie lubiłam, gdy brunet znajdował się
zbyt blisko. Wpadałam przez to w dezorientację i niewiele brakowało, a
zaczęłabym się jąkać.
Uniosłam oczy, jakbym liczyła, że z sufitu
spadnie jakiś super bohater gotowy uratować młodą, niewinną istotkę przed
dociekliwym spojrzeniem degenerata. Tak jak przypuszczałam, nic się nie stało,
a Duncan nadal siedział naprzeciwko ze swoim cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
W myślach policzyłam do trzech, aby choć trochę uspokoić skołatane nerwy.
Potarłam spoconymi rękoma o spódniczkę. Naprawdę nie wiedziałam, czy
postępowałam słusznie, ale już od dłuższego czasu miałam ochotę pójść do kina.
- Zgoda, ale stawiasz popcorn –
powiedziałam z udawaną niechęcią.
Chłopak kiwnął głową na potwierdzenie i
wstał z krzesełka wyraźnie zadowolony. Przed wyjściem potargał moje włosy,
śmiejąc się przy tym pod nosem.
Fuknęłam w stronę oddalającego się
bruneta. Dziesięć minut spędziłam rano przed lustrem, żeby ułożyć świeżo
podciętą grzywkę.
Nagle usłyszałam pogwizdywanie oraz odgłos
czyichś ciężkich kroków. Odwróciłam wzrok w kierunku drzwi wejściowych, przy
których stały dwie rozpromienione postacie.
- Śledziłyście go? – zapytałam z wyraźną
drwiną w głosie. W tamtym momencie miałam niewyobrażalną ochotę roześmiać się
na całą salę i tylko resztki zdrowego rozsądku mnie przed tym uchroniły.
- Uwierzysz, gdy powiemy, że martwiłyśmy
się o ciebie? – Raven zajęła swoje stałe miejsce przy nauczycielskim biurku. Su
natomiast zasiadła na krzesełku, które do mojej ławki przystawił kilka minut
temu Holden.
Zaprzeczyłam stanowczym ruchem głowy, na
co obie dziewczyny zaśmiały się pod nosem. Wymieniły pomiędzy sobą tajemnicze
spojrzenia, a w następnej chwili ich uważny wzrok spoczął na mnie.
- A więc idziecie na pierwszą randkę.
Uroczo – pisnęła brunetka, przyciskając dłonie do policzków. Parokrotnie
zamachała głową, niczym uradowany pies ogonem.
-
Hę? – wydałam mało zrozumiały odgłos, po czym skierowałam zdziwione spojrzenie
zielonych oczu na Raven. Ta jednak wzruszyła tylko ramionami, zupełnie jakby
cała rozmowa kompletnie jej nie interesowała. Ściągnęłam gniewnie brwi. –
Przecież wiem, że to wszystko twoja sprawka – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- No dobra, już dobra. – Różowowłosa
podniosła obie ręce w geście kapitulacji. – Duncan pytał o ciebie, więc
wyczułam, że coś się kroi. Mam niezawodnego nosa, jeżeli rozchodzi się o
zakochanych idiotów.
- To trochę jak plan skrytobójstwa. –
Razem z Kruczkiem jednocześnie spojrzałyśmy na Sucrette. Dziewczyna przybrała
poważną minę, a jej uniesiony palec wskazywał, że wymyśliła coś doskonałego.
- Nie bardzo pojmuję twój tok myślenia. Możesz
go przełożyć na nasze? – Raven wyglądała na zbitą z pantałyku. Podobnie musiało
być ze mną, gdyż bladego pojęcia nie miałam, o co rozchodziło się
drugoklasistce.
- Holly wkupi się w łaski Holdena,
próbując zdjąć z tronu Debrah. – Wymieniłam zdziwione spojrzenia z różowowłosą.
Nadal pomysł Durand nie był dla nas jasny oraz klarowny. – Duncana wszyscy
uwielbiają, więc to ty będziesz królową tej szkoły.
- Jeżeli nasz licealny casanova nie
zostawi jej dla innej – mruknęła brązowooka. Po krótkiej chwili dodała: – W
sumie możesz spróbować, ale wątpię, żeby wszystkie wierne pieski Roty nagle
przestały się płaszczyć przed nią. Od bycia wazeliną nie ma ucieczki.
- Chwila, zaczekajcie! – Pomachałam rękoma
przed twarzą. – Nie ma opcji, żebym zaczęła umawiać się z tym przerażającym
gościem…
- Przystojnym, przerażającym gościem –
mało trafnie poprawiła mnie Su.
- Jeden kij. Mam na myśli, że nie będziemy
razem. Poza tym, jak wy to sobie wyobrażacie, hm? Pouśmiecham się miło do
wszystkich i nagle Debrah stanie się najbardziej znienawidzoną osobą? To nie ma
prawa się udać.
W klasie zapanowała cisza. Dało się
usłyszeć krzyki dobiegające z dziedzińca, które wpadały do pomieszczenia przez
otwarte okno. Na korytarzu przechadzały się wyłącznie pojedyncze persony.
Właśnie trwała godzinna przerwa, więc większość osób przebywało na stołówce lub
podwórzu. Nieliczni zapewne przedarli się przez wysokie ogrodzenie i czmychnęli
do pobliskiej knajpki z fast foodami. Tak jakby w szkolnym sklepiku było mało
niezdrowego jedzenia. Na obiady rzeczywiście serwowano pożywne posiłki –
wyjątki pojawiały się, gdy główna kucharka brała zwolnienie lekarskie. To
właśnie ona miała bzika na punkcie prawidłowego odżywiania, jednak uczniowie
nie uskarżali się na smak dań. Wręcz przeciwnie, większość z nich wprost
zachwycała się żywnością serwowaną w stołówce.
- Masz rację, przepraszam – westchnęła
Sucrette.
- A właśnie, że to się uda! – krzyknęła
Raven, gwałtownie wstając z krzesełka. – Ta idiotka wypowiedziała nam wojnę i
za wszelką cenę musimy ją wygrać.
Przetarłam wewnętrzną stroną nadgarstków
zmęczone oczy. Naprawdę chciałam tę godzinę przespać. Następną lekcją była
ekonomia i zarządzanie – chyba najnudniejszy przedmiot, a ja ledwo dawałam radę
nie zamknąć powiek. Przysięgałam na miłość do rodziców oraz malinowego
cappuccino, że po dzisiejszym powrocie z kina od razu pójdę do łóżka. To było
absolutne i niepodważalne.
- Spokojnie, dziewczęta – mruknęłam
znudzona entuzjazmem koleżanek. – Po pierwsze, nigdy nie umówię się ponownie z
Holdenem, jeżeli nie spodoba mi się dzisiejsze wyjście. Nawet zemsta na
Debrah nie zrekompensuje znoszenia namolnego frajera.
Różowowłosa kiwnęła głową na potwierdzenie
moich słów. Su natomiast wyglądała, jakbym ją zawiodła. Możliwe, że należała do
szerokiego grona nastolatek, zakochujących się od pierwszego wejrzenie, ale ja
dzielnie zajmowałam szeregi tych zimnych suk, nad którymi trzeba było
nadskakiwać całymi latami.
- Po drugie, Raven ma rację. Wkroczyłyśmy
na ścieżkę wojenną i zapewne nie zejdziemy z niej aż do końca liceum. Mówi się
trudno – wzruszyłam ramionami – jednak zrobimy wszystko, aby wyjść z tego bez
szwanku.
Patrzyłam co rusz na różowowłosą i
Sucrette, starając się wyczytać z ich twarzy jakiekolwiek emocje. Brunetka
zdawała się nie być nazbyt zadowolona, jednak moja koleżanka z klasy aż
promieniowała entuzjazmem. W jej oczach pojawiły się wesoły iskierki, a usta
rozciągnęły w szerokim uśmiechu. Zawsze blade policzki przybrały żywszą barwę,
doskonale kontrastując z włosami zafarbowanymi na wyblakły róż.
- Myślałaś o zostaniu prezydentem? –
zapytała Black.
- Raczej by mi nie wyszło. Nie potrafię
kłamać.
- Spokojna twoja ulizana. Wszystkiego cię
nauczę. – Raven z dumą machnęła ręką.
-
Oglądając to z innej perspektywy, widzę, że ściągnięcie Debrah z cukrowej góry
jest bezsensowne. Odpuśćmy sobie. – Su uciekła wzrokiem, zagryzając nerwowo
dolną wargę. Instynkt samozachowawczy to podstawa, jednak czasami należało
naginać granice.
- Zluzuj spodnie, Suśka. Nim się
obejrzysz, a Rota zostanie zdegradowana do roli naszego pomagiera. Zapewniam
cię, że prędzej zamienię się w Kucyka Pony niż pozwolę tej żmii na obrażanie
nas. – Różowowłosa zacisnęła dłonie w pięści tak mocno, że zbielały jej
kłykcie.
- Dobra, koleżanki, bo zaczynamy trochę
wariować. Idę spać, a wy róbcie co chcecie, byleby nie w tej sali – mruknęłam,
po czym ponownie położyłam głowę na ławce, zakrywając twarz czarnymi włosami.
Moment później usłyszałam kroki, szuranie
krzesłami, a na końcu kojący moje uszy dźwięk zamykanych drzwi. Uśmiechnęłam
się w duchu, gdy nareszcie mogłam w spokoju rozkoszować się samotnością.
Brawo,
Holly. Nareszcie działacie wspólnie.
♥
Długo wyczekiwany ostatni dzwonek
rozbrzmiał, wprawiając całą szkołę w masową euforię. Chordy uczniów wybiegły z
klas, gdzie miały końcowe lekcje, na złamanie karku gnając do piwnicy, w której
znajdowały się szafki. Chyba jako jedyna w całym liceum nie cieszyłam się z
możliwości pójścia do domu. Leniwymi ruchami pakowałam przybory do niewielkiego
piórnika. Co rusz poganiała mnie wicedyrektorka, będąca również nauczycielką
chemii. Mimo uszu puszczałam wszystkie uwagi, które dotyczyły współczesnej
młodzieży oraz sposobu, w jaki traktowała ona czas innych.
Westchnęłam cierpiętniczo i przerzuciłam
torbę przez ramię. Wyszłam z sali, wcześniej rzucając kobiecie w średnim wieku
zdawkowe: do widzenia.
Powoli przemierzałam korytarz, mijając po
drodze gabinet dyrektorki oraz inne pomieszczenia, gdzie dopełniało się
wszelkich robót papierkowych. Zeszłam po schodach do piwnicy. Większość
nastolatków już zdążyła opuścić mury szkoły. Podeszłam do szafki, po czym
wybrałam odpowiedni numer na kłódce. Metalowe drzwiczki otworzyły się z cichym
łoskotem, a przed moje nogi upadł gruby zeszyt w formacie A4. Wywróciłam
oczami. Naprawdę miałam ogromną ochotę udać się do domu i w podskokach wejść do
mięciutkiego łóżeczka. W myślach już nurkowałam pod ciepłą pierzyną.
Podniosłam notes, by moment później z
wielkim trudem próbować wepchnąć go do schowka. Na początku października
posprzątam ten cholerny rozgardiasz i nawet zstąpienie na ziemię samego Zeusa
mnie przed tym nie powstrzyma.
Kilka minut później opuściłam
znienawidzone miejsce edukacji, po czym ruszyłam w stronę prywatnego parkingu.
Szczerze powiedziawszy nie rozumiałam, dlaczego tylu uczniów wykupowało za sto
dolarów miesięcznie możliwość postoju obok liceum. Przecież to strata
pieniędzy. Zwłaszcza, że rano po całym Crystal Hills kursowały trzy autobusy
szkolne. Szczytem lenistwa oraz snobizmu wykazała się jedna z trzecioklasistek,
która mieszkała dosłownie minutę od Stoney Bay High School, a i tak dojeżdżała
na lekcje autem. Toż to zakrawało na totalną głupotę!
Stanęłam na środku placu wyłożonego
asfaltem jak wryta. Przy czarnym Lexusie, oprócz właściciela pojazdu, stali
również Castiel oraz Debrah. W pierwszej chwili zamierzałam odwrócić się i
najzwyczajniej w świecie dać długą, jednak zatrzymał mnie głos Roty.
- Cześć, Wood!
Niewidzialne mrówki zatańczyły sambę na moich
plecach. Ostatkiem sił powstrzymałam się przed widowiskowym omdleniem. Dlaczego
ta wredna i denerwująca persona posłużyła się przezwiskiem, które wymyśliła
Raven?
Nieznacznie uniosłam rękę w geście powitania,
po czym podeszłam do znajomych.
- Wiedziałam, że spotykasz się z Duncanem
– zaszczebiotała wesoło brunetka, klaszcząc przy tym w dłonie.
- Czyli nas nie odwieziesz? – zapytał
młodszy z Holdenów, a w jego głosie wyraźnie czuć było irytację.
- Daj spokój, kotek. No przecież nie
chcesz zepsuć swojemu bratu randki. – Debrah przytuliła się do chłopaka. Miałam
chęć zwrócić bananowego batonika, którego kilka godzin temu skonsumowałam.
- To my będziemy się zbierać – mruknął
Duncan. Obszedł samochód, po czym bez słowa pożegnania wsiadł do środka.
- Udanego wyjścia, kochani!
Patrzyłam z nieodgadnioną miną na parę
powoli oddalającą się w stronę chodnika. Wprost nienawidziłam tej dziewczyny i
za żadne skarby tego pochrzanionego świata to nie mogło ulec zmianie.
♥ ♥ ♥ ♥
Idą na randkę! Idą na randkę! Idą na randkę!
OdpowiedzUsuńEkhm... W sumie to mam mieszane uczucia do co tego. Z jednej strony jest taki głupi uśmieszek na myśl o ich spotkaniu, ale z drugiej strony jest takie: Uech... Nie do końca mi tu wszystko pasuje. Tak jakoś nie widzę ich razem. On do niej nie pasuje!
Ale tak wracając do początku, to chciałabym cię gorąco przywitać! Cieszę się ogromnie na każdy kolejny rozdział. Od razu też przepraszam za zapłon z komentowaniem, ale miałam ostatnio małe zamieszanie. Przez te kilka dni żyłam cały czas studniówką, którą miałam w piątek i chyba po dziesięć razy zbierałam się do skomentowania rozdziału, ale jakoś nie mogłam. Ale teraz jestem i nadrabiamy straty :D
Ach ten piekielny plan pozbawienia Debrah władzy w szkole! Su trochę przypomina mi mnie. Też jestem taka niezdecydowana.. Niby chcę, ale no to takie...
I tak w kółko. Ja nie wiem jak ze mną ludzie potrafią wytrzymywać po kilka lat. Ja sama ze sobą czasem nie wytrzymuje! Ale jakoś trzeba...
Rozdział jak zawsze świetny. Potrafisz nieźle pobudzić wyobraźnię, nie tylko wzrokową :D
Czekam niecierpliwe na kolejny :D Zastanawiam się nad zachowaniem Duncana na randce :)
Serdecznie pozdrawiam i ślę mnóstwa weny :D
Witam serdecznie~! Wybacz mi zwłokę ze skomentowaniem, jednak dopiero teraz przeczytałam ostatni rozdział i, cóż... tkwię w szoku. Wydawało mi się, że więcej rozdziałów napisałaś/opublikowałaś (wychodzi na to, iż nie czytam numerów rozdziałów i nie sprawdzam archiwum bloga :'))... W każdym razie, mimo wszystko podoba mi się postać Duncana jak i sama główna bohaterka. Liczę, iż coś między nimi zaiskrzy, co z tego, że są niczym ogień i woda, zawsze może być seme-uke :') Taki żarcik (wcale nie).
OdpowiedzUsuńCo do samej ''randki'', zaczęłam snuć pewne domysły, co by się mogło wydarzyć, gdyż zważywszy na to, iż Holly chce się spać, mogłaby przypadkiem usnąć w kinie :') Oczywiście to tylko mój pomysł ''co to się wydarzy''.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział ukaże się już niebawem, uwielbiam Twoje opowiadanie jako jedno z nielicznych i gratuluję ogromnego talentu. ^^ Również życzę mnóstwa weny i czasu na pisanie, aj, nie mogę się doczekać...
Pozdrawiam i miłej nocy życzę~!
Witam na pokładzie nowego majtka! Eh, to jest - nową czytelniczkę. Wybacz... (>.<)
UsuńRada jestem, że mój blog się Tobie spodobał. Co do sparowania Holly z Duncanem... No cóż, bądźmy realistami, oni muszą zostać parą. Nawet gdybym bardzo chciała (a nie chcę), to nie wymyśliłabym na poczekaniu odpowiedniego zwrotu akcji, ażeby doprowadzić tę dwójkę do innego zakończenia.
Mam takie maleńkie, tyciutkie pytanko... Czy Ty jesteś jakimś jasnowidzem? Tak, Holly zaśnie w kinie. Tę cechę ma akurat wspólną ze mną, albowiem ja rzadko kiedy dam radę obejrzeć całą projekcję.
Pozdrawiam gorąco i bardzo dziękuję za komentarz! \(^.^)
Ha, ha, ha! Nie wiem dlaczego, ale wciąż się śmieję. Chyba dlatego nie napiszę nic innego, oprócz tego, że rozdział ci wyszedł super:)
OdpowiedzUsuń