Droga (nie) do miłości: Rozdział
23
„Nikt
nie zwrócił na nią uwagi, chociaż zesztywniała, przygotowując się na krytyczne
spojrzenia. Wiedziała teraz, musiała wreszcie zdać sobie sprawę, że przez całe
swoje życie podtrzymywał ją niewidoczny fluid – uwaga innych ludzi. Ale ten
fluid się wyczerpał.”
~D.
Lessing
Cała szkoła zebrała się na wielkiej auli,
gdzie za kilka chwil miały zostać ogłoszone wyniki wyborów na gospodarzy. Wszyscy
dookoła szeptali między sobą. Co rusz padały inne nazwiska
kandydatów. Nieliczni nadal krążyli po ogromnym pomieszczeniu w poszukiwaniu
wolnych miejsc. Razem z Raven oraz Dake’em zajęliśmy krzesełka na szarym końcu.
Moja różowowłosa koleżanka tłumaczyła swoją decyzję strategią, albowiem
mieliśmy najbliżej do wyjścia i zapewne jako pierwsi dobiegniemy do stołówki.
Blondyn bezproblemowo łyknął haczyk, jednak ja doskonale wiedziałam, co było
głównym priorytetem dziewczyny. Z resztą obie chciałyśmy tego samego –
uniknięcia kłótni z Debrah. Dzisiaj najważniejszy stał się Nathaniel i jego
prawdopodobny tytuł głównego reprezentanta klas pierwszych. Nawet nie chciałam
słuchać jego zapewnień, że miano zastępcy bądź skarbnika również mu wystarczy.
Mój kolega miał być najlepszy, albowiem pomagałam w kampanii wyborczej na rzecz
Logana. On po prostu musiał wygrać.
- Witajcie, koledzy. – Odwróciłam głowę,
skąd dobiegał poirytowany głos Duncana. Chłopak wyglądał na wściekłego i w
ogóle nie podobał mi się pomysł, że chciał wraz z Corey’em usiąść obok. – Te
miejsca były zajęte.
- Niby kiedy? – żachnął się rudowłosy
pierwszak, z którym chodziłam do klasy. Holden nerwowo zacisnął szczękę i na dłuższą chwilę zamknął oczy. Właśnie wtedy wiedziałam, że los mojego znajomego ze
szkolnych zajęć został przypieczętowany.
Brunet prychnął pod nosem. Wyglądało,
jakby odpuścił młodszemu chłopakowi. Piętnastolatek wyraźnie wypiął pierś, a na
jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Ten człowiek naprawdę myślał, że
zostanie mu darowane zajęcie miejsca samozwańczego Króla Stoney Bay High
School? Kapitanowie męskiej drużyny koszykówki już na początku swojej kariery w
tej szkole oznaczyli dwa krzesła inicjałami. Duncan przechwalał się owym
wyczynem w każdej możliwej sytuacji, dlatego nawet po gwałtownym wybudzeniu ze
snu o drugiej w nocy potrafiłabym wyrecytować historię związaną z zaklepywaniem
miejsc.
Czwartoklasista obszedł rudzielca i
stanął naprzeciw niego. Słyszałam, jak mój znajomy z klasy głośno przełknął ślinę. Nerwowym wzrokiem omiótł salę, zapewne w poszukiwaniu
nauczycieli. Odruchowo również rozejrzałam się za jakimkolwiek belfrem,
jednakże nie dostrzegłam ani jednego. W promieniu kilku metrów nie znajdował
się żaden człowiek, który chciałby nadstawić karku za marnego
pierwszaczka. Najwidoczniej Holden przez trzy lata urzędowania w tym liceum
wyrobił sobie mało zaszczytne miano najgorszego łotra. Gdyby to ode mnie
zależało, już za sam wygląd powinien chodzić po szkolnych korytarzach z
tabliczką Uwaga, delikwent.
Duncan szybkim ruchem złapał swoją ofiarę
za poły czarnej marynarki, stawiając nieszczęśnika na równe nogi. Brunet
przybliżył twarz do drugiego nastolatka i grobowym tonem wysyczał przez
zaciśnięte zęby:
- Te dwa zacne krzesełka zaklepałem wraz z
przyjacielem dokładnie trzy lata temu plus jeden miesiąc. Jeżeli za sekundę nie
weźmiesz swojej blondwłosej dziewczyny i nie czmychniesz do innego kąta, to
urwę ci jaja, pokrako.
Osiemnastolatek rzucił przerażonym uczniem
o krzesełko, które odsunęło się pod samą ścianę. Rudzielec nawet nie obejrzał
się na Holdena, kiedy z plączącymi nogami uciekał w stronę przednich rzędów.
Podobnie postąpił jego jasnowłosy kolega, mający o tyle szczęścia, że nie
usadowił się na wylotowym siedzeniu.
Mimowolnie przybliżyłam się do Dake’a,
obok którego siedziałam. Bezczelny i nad wyraz wyszczekany głosik w mojej głowie
podpowiadał, iż nie musiałam obawiać się agresji ze strony czwartoklasisty.
Jednakże wolałam nie sprawdzać na własnej skórze cierpliwości kolegi. Nerwowo
poczęłam miętolić palcami skrawek spódniczki, kiedy Duncan zdecydował się zająć
miejsce po mojej prawicy.
- Cześć, jak tam? – zagadał wesołym głosem
blondyn. Najwidoczniej karygodne zachowanie starszego znajomego nie zrobiło na
Morganie nawet najmniejszego wrażenie. Bo przecież niemożliwym było, aby nie
dostrzegł mrożącej krew w żyłach sytuacji, która przed paroma sekundami miała
finisz pod jego nosem.
Holden ciężko opadł na drewniane
krzesełko, wzdychając przy tym przeciągle. Skrzyżował ręce na szerokiej piersi
i niemal zastygł w bezruchu, wpatrzony w nauczycieli rozstawiających mikrofony
na scenie.
- Witam was – przywitał się wesoło Corey,
salutując niczym rasowy żołnierz.
- A temu co w dupę weszło? – zapytała
kpiarsko Raven, wychylając się znacznie, aby móc lepiej przyjrzeć się Duncanowi.
- Jutrzejsza wizyta Roty tak głęboko wbiła
się w mój odbyt, że niemal gębą wychodzi – warknął brunet, posyłając
dziewczynie złowrogie spojrzenie znad mocno ściągniętych brwi.
- Uuu… Nieciekawie, że tak powiem –
odparła.
- Rodzice wymyślili rodzinny obiadek, więc
ten przykurcz Castiel stwierdził, że zaprosi swoją beznadziejną laskę. Przy
okazji będą mogli uczcić jej pewne zwycięstwo w wyborach. Próbowałem jakoś
wywinąć się z tego bagna, ale jak mamuśka się uprze, to nie ma zmiłuj. Nie pojmuję,
jak moi starsi mogą w ogóle chcieć oglądać Debrah podczas jedzenia?
- Rozmawiali z nią trzy razy, pewnie
dlatego jeszcze nie zaszła im za skórę – stwierdził Brown i wyjął z plecaka
butelkę z sokiem pomidorowym.
- Wiesz, stary, między nami to była
nienawiść od pierwszego wejrzenia. Nawet słowa nie wymówiła, a już kazałem jej
spieprzać.
- I na pewno nie spowodowała tego koszulka
Lakersów. – Corey upił potężny łyk napoju.
Holden gwałtownie odwrócił się twarzą do
blondyna. Nie mogłam dostrzec jego miny, ale w podświadomości czułam, że
wewnętrzną granicę irytacji właśnie przekroczył.
- Kurwa, mieszkamy trzydzieści kilometrów
od Bostonu, więc wychwalajmy Celtics.
- Rozumiem cię, ale ona jest z Los…
- Gówno mnie to obchodzi. Skoro jej tam
lepiej, to niech zabiera manatki i się wynosi. Najlepiej jeszcze dzisiaj, żebym
nie musiał oglądać jej na rodzinnym obiedzie.
Przyglądałam się czwartoklasistom z dziwnym
grymasem na ustach, ledwo powstrzymując śmiech. Ich namiętna wymiana zdań
bardzo mnie rozbawiła, ale obawiałam się okazywać to przy wzburzonym
Duncanie. Od kilku dni śmiałam wątpić w jego nagły wybuch złości, który byłby
ukierunkowany w moją stronę, jednak wolałam nie ryzykować. Ponadto chłopak mógł
skrzywdzić kogoś innego, a nie chciałam mieć na sumieniu niewinnej istoty.
- Cicho bądźcie, zaczyna się – rzuciła z
przejęciem w głosie Raven.
Skierowałam wzrok na sporych rozmiarów
scenę, gdzie stała pani Shermansky. Dyrektorka jak zwykle ubrała się w różowy
komplet, składający się z żakietu oraz spódnicy do połowy łydek. Siwe włosy uczesała w nienagannego koka.
Kobieta odchrząknęła i poprawiła okulary,
po czym przystąpiła do przemowy.
- Witam serdecznie całe grono pedagogiczne,
a przede wszystkim uczniów. Jak co roku, drogą głosowania, typowaliście swoich
reprezentantów. Jednakże tym razem zanotowaliśmy rekordową liczbę kandydatów i
wyborców. Cieszy to niezwykle, że wy – młodzi ludzie – tak chętnie bierzecie
czynny udział w życiu swojej szkoły.
- Ja się na to nie zapisałem – mruknął
Duncan. Wbiłam mu palec między żebra, na co zareagował cichym jękiem bólu.
- Nie przeszkadzaj – powiedziałam, widząc
kątem oka, jak chłopak karci mnie rozgniewanym spojrzeniem.
Do dyrektorki podeszła pani Harrison –
sekretarka w gabinecie staruszki. Wysoka blondynka podała swojej przełożonej
zwiniętą w rulon kartkę papieru. Shermansky rozwinęła podarunek, a na jej
twarzy pojawił się cień uśmiechu. Zapewne zobaczyła, że jej ukochana wnuczka po
raz kolejny została przewodniczącą swojego rocznika.
- A więc ogłoszę teraz wyniki. Skarbnikiem
klas pierwszy zostaje Charlotte Gordon.
Niewielka grupa dziewcząt wstała z miejsc,
głośno przy tym klaszcząc. Ich miny nie wyrażały jakichkolwiek emocji, jakby
wieść, że jedna z nich dostała się do szkolnego samorządu nie była czymś
nadzwyczajnym.
Na scenę powolnym, lecz niezwykle
wysublimowanym krokiem weszła zgrabna szatynka o włosach związanych w sztywny
kucyk na czubku głowy. Swój średni wzrost skutecznie tuszowała wysokimi
szpilkami w kolorze beżu. Uczennica podeszła do ubranej na różowo staruszki,
aby otrzymać od niej gratulacje.
- Stanowisko zastępcy przewodniczącego
obejmie Melody Goldwing.
Po auli rozniosły się oklaski i wiwaty –
nie dało się ukryć, że ta dziewczyna miała większe poparcie niż nowo wybrana
skarbniczka.
Kiedy drobna brunetka podała rękę pani
dyrektor, mocno zacisnęłam dłonie w piąstki. Wszystkimi siłami próbowałam
przyśpieszyć czas, aby Shermansky już wypowiadała upragnione słowa.
- Musi się udać. Nie po to robiłam z
siebie pajaca przed całą szkołą – mówiła pod nosem Raven. Jej chyba jeszcze
bardziej zależało na zwycięstwie Nathaniela niż samemu zainteresowanemu.
-
Nadeszła pora, aby ogłosić rzecz najważniejszą dla wszystkich
pierwszoklasistów. Otóż miażdżącą przewagą głosów, przewodniczącym klas
pierwszych w tym roku szkolnym zostaje… - Mimowolnie wstałam z miejsca pod
wpływem ogromnych emocji. Ledwo powstrzymywałam chęć krzyknięcia na staruszkę.
– Nathaniel Logan! Wielkie gratulacje!
Zaczęłam skakać w miejscu, kręcąc się przy
tym wokół własne osi. Niewiele brakowało, a wpadłabym na siedzącego przede mną
chłopaka. Po chwili poderwałam z krzesła różowowłosą, która tkwiła w bezruchu z
lekko rozchylonymi ustami. Najwidoczniej jeszcze nie dotarło do niej, że wszystkie
chęci, jakie włożyła w kampanię wyborczą blondyna przyniosły tak kolosalne
zyski.
W przypływie dzikiej euforii nawet nie
zwróciłyśmy uwagi, kiedy Nathaniel wszedł na scenę i niemal krzyczał do
mikrofonu, chcąc nas uspokoić. Raven objęła mnie mocno oraz wtuliła twarz w
zagłębienie mojej szyi. Byłam tak szczęśliwa, że nie
przejmowałam się przymusem późniejszego czyszczenia marynarki z jasnego fluidu.
♥
W niewielkiej kawiarence o uroczej nazwie La Friandise królowały zapachy kawy oraz
miodu. Aromaty doskonale współgrały z przytulnym wnętrzem, gdzie prym wiodły
brązy i beże o przeróżnych odcieniach. Na środku lokalu zostały ustawione trzy
dwuosobowe stoliki. Przy ścianach stały kanapy obite jasnym zamszem wraz z
fotelami do kompletu. Naprzeciwko drzwi rozciągał się blat, przy którym na
barowych stołkach siedziały trzy pracownice, w ciszy popijając kawę. Podeszłam
do jednej z nich, w moim odczuciu będącej najmilej wyglądającą wśród owego
tria, aby złożyć zamówienie.
Niepewnie szturchnęłam drobną blondynkę w
ramię, na co zareagowała drgnięciem. Uśmiechnęłam się przepraszająco, gdy jej
piwne oczy ze strachem spoczęły na mnie.
- O, wybraliście już? – Kobieta wytarła
kciukiem ciemną kroplę, która utkwiła w kąciku pełnych ust, podkreślonych
czerwoną szminką.
- Tak, ale możemy poczekać, jeżeli…
- Nie ma takiej potrzeby. Zaraz do was
podejdę. – Kelnerka mrugnęła figlarnie, a następnie odstawiła niebieski kubek
za kontuar.
- W porządku – mruknęłam na odchodne i
wróciłam do stolika w kącie kawiarni, gdzie tkwiła część ekipy sztabu
wyborczego Nathaniela Logana.
- No i co? – zapytała niebywale czymś
rozbawiona Raven.
- Za chwilkę przyjdzie – odparłam
wymijająco, siadając przy oknie.
Odwróciłam głowę, udając, że nagle
zainteresował mnie mały kundel, który obwąchiwał hydrant. Przez dużą szybę
otoczoną drewnianą ramą wpadały promienie jesiennego słońca. Dzisiaj był
pierwszy dzień października, jednak na dworze nadal panowało przyjemne ciepło. Bardzo
cieszył mnie fakt, iż tego roku afrykańskie upały mieliśmy już za sobą.
- Trochę szkoda, że Violetta i Iris nie
mogły przyjść – westchnęła Sucrette.
- W czwartki kółka artystyczne mają
zajęcia – odparł Dake. W głosie chłopaka łatwo można było usłyszeć zawód, w
końcu jego ukochana rudowłosa, zamiast posyłać mu niewinne uśmieszki, musiała
tkwić z gitarą w ręku i wygrywać akordy.
Podparłam brodę na dłoni, mimowolnie
marszcząc przy tym czoło w geście zirytowania. Nigdy nie miałam obiekcji,
jeżeli rozchodziło się o spędzanie wolnego czasu w szerszym gronie. Jednakże
dzisiaj najwidoczniej wstałam lewą nogą, bo ledwo wytrzymywałam wesołe rozmowy
kolegów ze szkoły. Do końca lekcji na każdym kroku oznajmiałam bezgłośnie, że
miałam dobry humor. Kipiałam dumą oraz zachwytem na wieść o wygranej
Nathaniela. Całe moje wspaniałe samopoczucie szlag trafił, gdy tylko opuściłam
mury liceum. Zamiast cieszyć się wyjściem z przyjaciółmi, siedziałam ze
skwaszoną miną i rozsiewałam aurę przygnębienia. W duchu karciłam się za tę
naganną postawę – powinnam gratulować nowemu przewodniczącemu pierwszoklasistów
na każdym kroku a tymczasem z całego serca pragnęłam znaleźć się we własnym łóżku, okryta
po same uszy ciepłą kołdrą. Niemal chciało mi się płakać, gdy pomyślałam o
konieczności oddychania tym samym powietrzem, co moi znajomi.
Właśnie zamierzałam pochwycić torbę z książkami i bez słowa wyjaśnienia opuścić knajpkę, ale w tym samym momencie do naszego stolika podeszła wcześniej zawołana przeze mnie kelnerka. Cofnęłam dłoń na udo, rozglądając się nerwowo, czy nikt tego nie zauważył.
Właśnie zamierzałam pochwycić torbę z książkami i bez słowa wyjaśnienia opuścić knajpkę, ale w tym samym momencie do naszego stolika podeszła wcześniej zawołana przeze mnie kelnerka. Cofnęłam dłoń na udo, rozglądając się nerwowo, czy nikt tego nie zauważył.
- To co zamawiacie? – zapytała kobieta z
uprzejmym uśmiechem na twarzy.
- Dwa razy szarlotka, raz kremówka i
sałatka z cytrusów, kakao dla trzech i… - Brązowe tęczówki zwróciły się na
mnie. – A ty, Holly, co chcesz?
- Raczej nic – mruknęłam pod nosem.
Chcesz
zostawić swoich przyjaciół i tak po prostu zwiać, żeby zaszyć się w ciemnym
kącie? Powtórka sprzed roku, jak mniemam.
Kliknęłam językiem o suche podniebienie.
- Ech, dla przyszłej anorektyczki poproszę
malinowe cappuccino oraz sernik – odparła znudzonym głosem Raven.
Pracownica kawiarenki zanotowała dosyć
obszerne zamówienie w niewielkim notesiku, po czym zapewniła, że nie będziemy
długo czekać na jedzenie i odeszła.
Black westchnęła cierpiętniczo, na dłużej
zawieszając na mnie wzrok. Jej beznamiętne spojrzenie utwierdzało jedynie w
przekonaniu, że dziewczyna naprawdę myślała o dosadnym wypowiedzeniu się na
temat mojej rzekomej głodówki. Otworzyłam usta, aby wytłumaczyć koleżance, iż
się myliła, ale zaraz zamknęłam je, przy tym dotkliwie gryząc się w język.
Nie dałabym rady wyrzec chociażby jednego zdania. Niekontrolowane łzy poczęły
przysłaniać pole widzenia, a suchość w gardle boleśnie paliła.
Proszę,
nie rozrycz się teraz. Nie przy wszystkich. Okażesz słabość i znowu staniesz
się pośmiewiskiem – nic nieznaczącym śmieciem.
Gwałtownie podniosłam się z kanapy i
biegiem udałam do toalety, wcześniej dukając, że zrobiło mi się
niedobrze.
Niczym na złamanie karku wparowałam do
łazienki. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, aby mieć pewność, że nikt nie naruszy
mojej samotności. Z cichym westchnięciem oparłam się obiema dłońmi o blat, w
który została włożona umywalka.
Wszystkimi siłami starałam się uspokoić
emocje, kłębiące się we mnie od dłuższego czasu. Nie mogłam wyzbyć się
przeczucia, że z każdym dniem było z moją psychiką coraz gorzej. Pomimo
regularnych wizyt u terapeuty oraz zapasu antydepresantów w etażerce przy
łóżku, nad wyraz często łapałam się na psychodelicznych myślach. W głowie
tworzyłam skomplikowane, czarne scenariusze przypadkowych zdarzeń, niemających
prawa zaistnieć w rzeczywistości. Do niedawna tłumaczyłam to notorycznie
zarwanymi nocami, podczas których oglądałam filmy grozy albo zabijałam
komputerowe zombie. Bo w końcu śmiało mogłam powiedzieć, że byłam już zdrowa,
prawda?
Nie stałam zbyt długo sama. Zdążyłam tylko przemyć twarz zimną wodą, a do łazienki weszła Raven. Patrzyłam na nią w odbiciu lustra. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o ścianę wyłożoną brązowymi kaflami.
- Co jest? - zagaiła, przerywając wygodne dla mnie milczenie.
- Po prostu gorzej się poczułam, to wszystko - odparłam. Spuściłam wzrok na umywalkę, bo dociekliwe spojrzenie Black zaczynało być męczące.
- Holly, daj spokój. Kogo ty próbujesz oszukać? Zbyt dużo czasu spędzamy razem, bym mogła uwierzyć w tę bajeczkę.
Nie zamierzałam odpowiadać. Poruszony temat był dla mnie zbyt trudny. Mimo że czułam od Raven wsparcie, nie potrafiłam w pełni jej zaufać. Nie po miesiącu znajomości.
- Chcesz zasugerować, że nie powinnam drążyć?
Odwróciłam się do koleżanki. Przez moment, kiedy patrzyłam na nią i widziałam zatroskanie na jej twarzy, przeszło mi przez myśl, żeby powiedzieć o wszystkim. Przyznać się do własnych słabości. Może głośne wypowiedzenie swoich problemów przyniosłoby ulgę? Ale w ostatniej sekundzie coś mnie powstrzymało.
- Tak będzie najlepiej.
Stchórzyłam. Znowu.
Nie stałam zbyt długo sama. Zdążyłam tylko przemyć twarz zimną wodą, a do łazienki weszła Raven. Patrzyłam na nią w odbiciu lustra. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o ścianę wyłożoną brązowymi kaflami.
- Co jest? - zagaiła, przerywając wygodne dla mnie milczenie.
- Po prostu gorzej się poczułam, to wszystko - odparłam. Spuściłam wzrok na umywalkę, bo dociekliwe spojrzenie Black zaczynało być męczące.
- Holly, daj spokój. Kogo ty próbujesz oszukać? Zbyt dużo czasu spędzamy razem, bym mogła uwierzyć w tę bajeczkę.
Nie zamierzałam odpowiadać. Poruszony temat był dla mnie zbyt trudny. Mimo że czułam od Raven wsparcie, nie potrafiłam w pełni jej zaufać. Nie po miesiącu znajomości.
- Chcesz zasugerować, że nie powinnam drążyć?
Odwróciłam się do koleżanki. Przez moment, kiedy patrzyłam na nią i widziałam zatroskanie na jej twarzy, przeszło mi przez myśl, żeby powiedzieć o wszystkim. Przyznać się do własnych słabości. Może głośne wypowiedzenie swoich problemów przyniosłoby ulgę? Ale w ostatniej sekundzie coś mnie powstrzymało.
- Tak będzie najlepiej.
Stchórzyłam. Znowu.
♥ ♥ ♥ ♥
Świetny rozdział. Tak mi się śmiać chciało jak dziewczyny skakały po ogłoszeniu wyników, że po prostu dramat. Jeszcze raz powtarzam - świetny. Wiec, że czekam niecierpliwie na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :D
O.o Ej, co jej jest? Pod objawy to pasuje mi schizofrenia i psychoza. Hmm, no wyjaw w końcu co z nią O.o
OdpowiedzUsuńAle rozbawiła mnie akcja z wynikami, heh, wyobrażam sobie, jak Nath próbuje ogarnąć dziewczyny, jejuu
Ale ogólnie no co więcej. Fajny rozdział, czytało się z wielką przyjemnością.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Witam ponownie! ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak szybko uraczyłaś nas nowym rozdzialikiem. Szczerze spodziewałam się go nieco później, gdy już ochłoniesz z emocji spowodowanych powrotem do szkoły, aczkolwiek jestem mile zaskoczona.
Fajnie było czytać o kolejnych perypetiach Holly, choć postawa naszego degenerata Duncana trochę mnie zirytowała. Już wyobrażam sobie jak niezręcznie czułambym się na miejscu rudowłosego pierwszaczka, chociaż pewnie nie próbowałabym pyskować takiemu dryblasowi.
Oczekiwałam z emocjami niemniejszymi niż cała paczka wywołania imienia Natanielana na scenę, pomimo, iż doskonale zdawałam sobie sprawę, że nikt inny nie mógł okazać się zwycięscą. Zastanawiam się jednak czy kadencja Debrah została przedłużona, bo w rozdziale nie było o tym mowy. Chyba, że coś przeoczyłam.
Nie zdawałam sobie sprawy, że nasza główna bohaterka, z tego co wnioskuję, ma depresję. Holly zawsze była pesymistką, ale nawet w najśmiejszych oczekiwaniach nie spodziewałam się, że ma problemy z psychiką. Cóż, twoja wykreowana postać coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Jest w niej wiele tajemnic, których jeszcze przed nami nie odkrylaś, a co niezmiernie mnie ciekawi. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale rozwiniesz jakoś ten wątek, bo przyznam, że już snuję własne teorie na ten temat. I nie każ mi długo czekać, bo chyba pęknę z ciekawości!
Życzę Ci baardzo dużo weny i czasu! Miłego powrotu do szkoły, oczywiście, chociaż jak powrót do szkoły może być miły? Do następnego xxx
Uh! W końcu mogę na spokojnie usiać i skomentować. Zabieram się za to odkąd tylko przyszłam ze szkoły, czyli od piętnastej, a więc patrząc na zegarek to już jakieś dobre pięć godzin. Yhym... Ja i mój zapłon.
OdpowiedzUsuńChyba mogę powiedzieć, że doskonale wiem jak czuła się Holly i Raven. Mam tak za każdym zdanym sprawdzianem z matmy. A jak dostałam wyniki z pierwszej próbnej matury i okazało się, że zdałam, to się popłakałam. Dosłownie! Przynajmniej nie jestem sama w ekspresywnym okazywaniu radości.
Martwię się o Holly. Polubiłam ją i wczoraj jak pierwszy raz czytałam rozdział to prawie się popłakałam. Nie lubię gdy dzieje się coś złego z głównym bohaterem. Z resztą nie tylko głównym bohaterem. Ogólnie nie lubię gdy ktoś cierpi, a w szczególności jest źle jak nie mogę tej osobie pomóc. Mam nadzieję, że to nie będzie nic poważnego, i że Raven będzie wspierać naszą dziewczynę. Podobnie jak czytelniczka wyżej nie sądziłam, że te mroczne i czasem groteskowe wizje i porównania Holly są spowodowane czymś więcej niż tylko przekornym charakterem. Też nie miałaś co zrobić. Teraz będę siedzieć i przeżywać, zamiast uczyć się na kartkówkę.! Ty zła, tyy!
No nic... pozostaje tylko bycie dobrej myśli, co w moim przypadku nie zawsze kończy się to tak, jak bym chciała. No ale nie dramatyzujmy. Będzie dobrze. Wierzę w to :D
Z nadzieją, że moje dobre fluidy dotrą do Holly i jej pomogą (Tak wiem, jestem dziwna.) kończę komentarz.
Serdecznie cię pozdrawiam i życzę jak zawsze ogromu nieopuszczającej weny ;)
P.S.
Wybacz, ale muszę się podzielić swoim dzisiejszym spostrzeżeniem. Siedziałam sobie dzisiaj na polskim i zamiast myśleć o lekturze, myślałam o postaciach ze Słodkiego Flirtu i naszła mnie takie dziwne skojarzenie Dake'a z Gastonem z "Pięknej i Bestii". Oczywiścien ie Twój Dakota, tylko tak ogólnie.
Co o tym myślisz?
Pozdrawiam ;3
Dobry wieczór! Jakże miło Ciebie gościć. Ostatnio coś się nie odzywałaś i w ogóle myślałam, że zaginęłaś bez wieści. Jednakże później dodałaś nowy rozdział swojego opowiadania i wszelkie obawy zniknęły.
UsuńCóż, Holly jest jaka jest przez przypadek. Po prostu ostatnimi czasy ponownie nawiedzają mnie złe myśli i (chyba) niestety przełożyłam to na biedną dziewuszkę. (T.T) Ale jak już zaczęłam, to pociągnę ten wątek i postaram jakoś wybrnąć z niego z uśmiechniętą twarzą. Szatanie, tak się właśnie dzieje, kiedy zabieram się za coś nie mając humoru.
Co do tego porównania, to muszę przyznać, że bajkę oglądałam dawno, dawno temu. Za górami i lasami... Nieważne, tak się tylko wymsknęło. Ale szybko wyszukałam wspomnianą przez Ciebie postać w odmętach Internetu. I rzeczywiście, jeżeli brać pod uwagę jego samouwielbienie (dedukuję, patrząc na kadr, gdzie z zachwytem przegląda się w lustrze), to jest on podobny do Dakoty. Jeju, chyba musiało się Tobie bardzo nudzić na lekcjach, co? Mnie to głowa rozbolała. Dwie historie od razu po feriach? Kto to w ogóle słyszał?
Pozdrawiam gorąco i przesyłam mnóstwo pozytywnej energii, o ile jeszcze jakąś w sobie posiadam...
Zostalas nominowana do LBA!
OdpowiedzUsuńhttp://niecodziwnahistoria.blogspot.com/?m=1
Wpadnij, jak bedziesz mogla:)
Witam. W końcu jestem na bieżąco z rozdziałami i nie mogę się doczekać rozdziału 24 :)
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością! :D