Droga (nie) do miłości: Rozdział
29
„Najlepszym
rodzajem miłości jest miłość, która nie powinna się zdarzyć.”
~T.
Fisher
Obolała pokonywałam następne stopnie,
ciągnąc za sobą torbę z książkami. Treningi zdawały się być coraz trudniejsze i
bardziej męczące. Równo tydzień dzielił naszą drużynę od pierwszego prawdziwego
meczu, a pani Williams chciała, abyśmy wypadły jak najlepiej. Po dodatkowych
zajęciach zazwyczaj padałam plackiem na kanapie w salonie, kompletnie nie
przejmując się, że twarz wciśnięta w poduszkę utrudniała oddychanie. Dzisiaj
jednak wydarzył się wyjątek, albowiem wykazałam się ogromną głupotą i zadeklarowałam,
że odwiedzę wieczorem Duncana. Naręczny zegarek na moim lewym nadgarstku
wskazywał godzinę osiemnastą, toteż zostało mi jedynie trzydzieści minut na
doprowadzenie się do względnego porządku. Miałam ogromną ochotę uderzyć głową o
jeden z marmurowych schodków. Co mnie podkusiło, żeby spędzić samotnie czas ze
starszym Holdenem? Podczas powrotu do domu snułam czarne scenariusze, w których
padałam ofiarą makabrycznego morderstwa poprzedzonego długimi torturami. Nawet
wesoła paplanina Sucrette nie była w stanie poprawić mojego humoru.
- Długo zamierzasz znęcać się nad tą
torbą? – zapytała z irytacją w głosie mama, zapewne zwabiona długotrwałym
łoskotem.
- Po prostu nie mam siły – jęknęłam
żałośnie i usiadłam na stopniu, chowając twarz w przerwę między podciągniętymi
kolanami.
- Jezu, Holly, znowu płakałaś? Doktor
Connolley mówił…
- Nie ryczałam, jestem tylko zmęczona po
treningu – przerwałam kobiecie. – Jejuuu… Czy ty musisz być tak cholernie
nadopiekuńcza? – Posłałam rodzicielce karcące spojrzenie.
- No wiesz ty co? – Kobieta oparła ręce na
biodrach. – Wybacz, że się martwię.
- Zrób mi coś dobrego do jedzenia, a może
cię rozgrzeszę – mruknęłam, po czym niechętnie podniosłam się i na powrót
przystąpiłam do wdrapywania się na piętro. Zapewne wyglądało to nad wyraz
żałośnie, ale męczyłam się przy tym, jakbym wchodziła co najmniej na Mont
Blanc.
Wkroczyłam do pokoju wyjątkowo ciszej niż
zwykle. Niedbale rzuciłam torbę na łóżko, a następnie powolnymi ruchami
przystąpiłam do odpinania guzików białej koszuli. Marynarkę zdjęłam na długo
przed wejściem do domu i szczerze powiedziawszy, nie miałam pojęcia, gdzie ją
odłożyłam. Było niezwykle możliwe, iż upadła podczas mojego męczeńskiego
pokonywania schodów.
Pozbyłam się niewygodnego mundurka, który
został zastąpiony czarnymi leginsami oraz bluzą w tym samym kolorze z nadrukiem
odwróconego krzyża. Wypuściłam z objęć recepturki ciemne włosy, wyrywając przy
okazji niewielkie pasemko, i zwinnymi ruchami palców przeczesałam je, aby
chociaż trochę wyglądały przyzwoicie. Następnie gumką związałam niedawno
podciętą grzywkę, tym samym tworząc przeuroczego kucyczka. Wpatrywałam się w
lustrzane drzwi szafy z nieodgadnioną miną. Cóż, już więcej nic z sobą nie
zrobię – po prostu nie miałam na to sił.
Z nieustającą myślą, że przypominałam psa
yorka zeszłam na dół, by od razu skierować się do jadalnio-kuchni. Mama właśnie
skończyła robić dla mnie kanapki z sałatą oraz pomidorem. Popukałam palcami o
blat wysepki, dając kobiecie znać, aby właśnie tam odłożyła talerzyk z dwoma
kromkami ciemnego pieczywa. Moja rodzicielka miała hopla na punkcie trzech
rzeczy: sprzątania, fotografowania oraz zdrowego odżywiania. Nie było więc niczym
dziwnym, że sylwetką przypominałam kościotrupa przyodzianego w skórę. Szczerze
nienawidziłam warzyw, a niesłone potrawy wręcz wykręcały wnętrzności, toteż z
każdym tygodniem jadłam coraz mniej. Jednakże w tym wszystkim najzabawniejsze
było to, że nawyki mojej mamy z zawrotną prędkością przeszły na mnie. Nawet w
szkole, gdzie miałam łatwy dostęp do słodyczy i przekąsek wysokokalorycznych,
kupowałam wyłącznie owsiane batoniki oraz niegazowaną wodę. Może właśnie
dlatego ponownie zaczęłam zmagać się z depresją? Brak cukru najwidoczniej
wpływał na organizm ludzki znacznie gorzej niż odstawienie filmów grozy.
- Zaraz wychodzę do Holdenów –
oświadczyłam, po czym wzięłam duży gryz kanapki.
- Niby kiedy? – rzuciła ze zdziwieniem
mama, na co wymownie wywróciłam oczami. Kobieta oparła się bokiem o kuchenną
wysepkę, krzyżując ręce na piersi.
- No przecież mówię, że zaraz – odparłam.
Rudowłosa niepewnie uniosła wyregulowaną brew, zupełnie jakbym wygłaszała
kilkugodzinny monolog po chińsku. – Jak zjem, to wyjdę.
- Ostatnio wróciłaś od nich w kiepskim
humorze – słusznie stwierdziła kobieta. W głowie zadźwięczały mi słowa Duncana,
przez które natychmiastowo straciłam apetyt. Odsunęłam na koniec blatu talerzyk
z jedną nadgryzioną kanapką, a drugą w ogóle nietkniętą.
- Dziewczyna Castiela źle oddziałuje na me
nerwy – wyjaśniłam. Mimochodem odwróciłam wzrok, aby przypadkiem nie skrzyżować
go z rodzicielką. Nawet udało mi się nie skłamać, aczkolwiek stanowczo minęłam
się z właściwym powodem mojego nienajlepszego samopoczucia. Jednak o tym mama
nie musiała wiedzieć.
Sarah przeczesała kościstymi palcami swoje
pomarańczowe kosmyki sięgające ramion, wzdychając przy tym ze zrezygnowaniem.
Podświadomie czułam, że nie łyknęła tej kiepskiej wymówki o Debrah, ale
postanowiłam nadal tkwić w świecie zgoła odmiennym od rzeczywistości. Jeżeli
sama nie wygadam, dlaczego tydzień temu wróciłam do domu niemal płacząc, to
rodzicielka z pewnością nie będzie próbowała tego ze mnie wyciągnąć siłą.
Cierpienie na depresję poza chordą negatywów ciągnęło za sobą jedyny plus –
najbliższa rodzina przeistaczała się w istoty o złotym sercu, które doskonale
zdawały sobie sprawę, kiedy najlepszym rozwiązaniem było zwykłe przemilczenie
pewnych kwestii.
- O której zamierzasz wrócić? – zapytała
rudowłosa, po czym pochwyciła nienadgryzioną kromkę ciemnego chleba i wolnymi
gryzami poczęła ją konsumować.
- Myślę, że przed ciszą nocną się wyrobię
– odparłam z przekąsem.
- Nie żartuj sobie, dobrze? Tata ostatnimi
czasy chodzi poddenerwowany, a nie chcę, żebyś padła ofiarą jego frustracji. To
na pewno pogorszyłoby samopoczucia nas wszystkich. Myślę, że nawet ta
obrzydliwa jaszczurka odczułaby zmianę domowego nastroju.
- Spokojnie, przecież idę do domu
naprzeciwko. Poza tym wezmę telefon, więc zawsze możecie zadzwonić.
Spojrzałam na elektroniczny zegarek
wbudowany w piekarnik. Miałam niespełna dziesięć minut do wyjścia.
Postanowiłam jednak zaszczycić Duncana swoją obecnością trochę wcześniej, niż
to uzgodniliśmy, albowiem przestał mi odpowiadać ton rozmowy, którą prowadziłam
z rodzicielką. Naprawdę nie chciałam słuchać o problemach ojca. Był dużym
chłopcem i poradzi sobie z nadmiarem obowiązków – w końcu nie miał innej
możliwości.
Zsunęłam się z barowego stołka, którego
siedzenie zostało obite beżowym zamszem, aby doskonale współgrało z krzesłami
przy długim stole. Machnęłam na pożegnanie ręką, po czym powolnymi krokami
udałam się do przedpokoju. Wyjęłam z szafki na buty swoje ukochane czarne
trampki. Naprawdę nie wiedziałam, jakim cudem nie zostały jeszcze wywalone
przez pedantyczną Sarah. Obuwie miało już dobre trzy lata, a swoim widokiem
wręcz odstraszało. Mama nie tolerowała zniszczonych rzeczy w domu, toteż miałam
ogromne szczęście, że jeszcze nie dorwała się do moich ubrań. Chyba osobiście
będę musiała wziąć się za porządkowanie klamotów – przynajmniej zaoszczędzę
sobie wrzasków oraz długich pogadanek.
Przed wyjściem pochwyciłam jeszcze klucze od
domu. Wiedziałam, że rodzice nie wyjdą bez zapowiedzi, jednakże wolałam zabezpieczyć
się na tak zwany wszelki wypadek. Jak
to mawiał ktoś niezwykle mądry – przezorny zawsze ubezpieczony. Tej dewizy
trzymałam się od dłuższego czasu i na dzień dzisiejszy nie miałam w planach
tego zmieniać.
Przeszłam przez ulicę całkowicie
zapominając o rozejrzeniu się. Babcia zawsze powtarzała, że zginę młodo,
rozjechana przez koła ciężarówki. W Crystal Hills tiry nie jeździły, toteż
mogłam spać spokojnie. Nawet nie wzięłam pod uwagę możliwości stania się kaleką
za sprawą zwykłego samochodu osobowego.
Zatrzymałam się przed metalową bramą.
Zanim nacisnęłam guzik od domofonu, wzięłam głęboki oddech, aby całkowicie
wyzbyć się denerwujących obaw. Moje lęki z całą pewnością były nieuzasadnione.
Bo niby co takiego mógł mieć Duncan, żeby wywołać we mnie strach? Przecież nie
wybudował sobie sali tortur w piwnicy, ponieważ jego rodzice zaraz
dowiedzieliby się o tym. Ponadto o Holdenie byłam w stanie powiedzieć naprawdę
wiele – zapewne posiadał członkostwo w klubie sadystów oraz nadawał się na
wiernego pomagiera samego Szatana, jednakże zachował jeszcze resztki
samokontroli i bez wyraźnych powodów nie skrzywdziłby innej istoty. A już na
pewno nie ubrudziłby szkarłatną cieczą jakiegokolwiek przedmiotu w swoim domu,
albowiem jego matka bez dłuższego namysłu powiesiłaby go na strunie od
kontrabasu, ażeby umierał długo i niezwykle boleśnie.
Nagle z głośnika metalowej skrzyneczki
odezwał się zniecierpliwiony głos.
- Długo zamierzasz tam sterczeć? – zapytał
Duncan. Nie spodziewałam się go usłyszeć, dlatego podskoczyłam w miejscu ze
strachu. Głośno przełknęłam ślinę, po czym szepnęłam nieśmiało:
- Otwórz.
Rozległa się denerwująca melodyjka,
ogłaszająca możliwość przekroczenia bramy wejściowej. Pchnęłam stalową furtkę i
niechętnie skierowałam się w stronę drzwi. Szłam niczym więzień na ścięcie, a z
głowy wciąż nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że przeżywałam już podobne
wydarzenie. Zapewne tyczyło się to mojego pierwszego spotkania z Holdenem, a do
dopełnienia tego denerwującego uczucia brakowało jedynie szczeniaka, który z
uporem maniaka wierciłby się na mych rękach.
Usłyszałam chrzęst zasuwy, a po chwili
czarne wrota otworzyły się. W przejściu stał Duncan ubrany w szare spodnie od
dresu oraz białą koszulkę z logiem sportowej marki. Odruchowo spojrzałam na
jego stopy. Tak jak przypuszczałam – tkwiły na nich żółwiowe kapcie, które
wywołały nikły cień uśmiechu na mojej twarzy. Bez wątpienia ten dzień stanowił
swoistą analogię dla dwudziestego dziewiątego sierpnia.
Weszłam do środka i od razu zdjęłam
podniszczone trampki. Z salonu dochodziło ciche szczekanie oraz stukot pazurów
o podłogę. Nim się obejrzałam, a pod moimi nogami kręcił się mały piesek,
wesoło machając ogonem.
- Cześć, Demon – przywitałam się ze
zwierzakiem, głaszcząc go delikatnie. Szczeniak przekrzywił główkę, jakby
chciał wtulić się do pieszczącej go dłoni. Kiedy zaprzestałam czułości, maluch
oparł przednie łapki o mój piszczel. Niepewnie zerknęłam na Holdena, chcąc
uzyskać wyjaśnienia. Absolutnie nie znałam się na czworonogach, toteż nie
miałam pojęcia, czego mógł domagać się ode mnie kilkutygodniowy pies.
- Weź go na ręce – wyjaśnił Duncan. –
Castiel tak rozpieścił tę małą cholerę, że teraz każdemu karze się nosić niczym
księżniczka.
Zrobiłam, tak jak polecił chłopak. Pochwyciłam szczeniaka za tułów
obiema rękoma, po czym przytuliłam go do piersi. Brunet zaśmiał się pod nosem i
poklepał pupila po łebku.
- Chcesz coś do picia?
- Prawdę powiedziawszy, to jestem głodna –
odparłam.
- W domu cię nie karmią? – rzucił z
przekąsem Holden, kierując się w stronę kuchni.
- Bardzo zabawne – warknęłam, podążając
śladami kolegi. – Po prostu nie dokończyłam kanapki i prawie padam na twarz ze
zmęczenia. Williams nas katuje.
Ostrożnie zajęłam miejsce przy wysepce
kuchennej, starając się, aby przypadkiem nie upuścić tkwiącego w mych ramionach
szczeniaka. Na tę małą kupę futra uważałam bardziej niż na wartą fortunę
porcelanową zastawę stołową mojej babci.
- Mogę odgrzać ci pizzę lub zrobić
burgery. Wybieraj.
Duncan otworzył dwudrzwiową lodówkę, a
następnie odsunął się na bok, abym mogła widzieć jej zawartość. Złożyłam usta w
dziubek, udając zastanowienie.
- Chcę płatki! – oznajmiłam.
- Nie było takiej opcji – burknął chłopak,
kładąc dłoń na biodrze.
- I co? – zapytałam inteligentnie. –
Przecież widzę, że mleka masz pod dostatkiem.
- I co? – przedrzeźnił mnie brunet.
Prychnęłam pod nosem, po czym odwróciłam
głowę w stronę okna w geście obrażenia. Tkwiący na rękach Demon szczeknął,
jakby chciał poprzeć moją decyzję.
- Dobra, poddaję się. – Holden uniósł
dłonie w akcie kapitulacji, a ja zaśmiałam się szczęśliwa z drobnego
zwycięstwa.
Chłopak wyjął z szafki niewielki metalowy
garnek z długą rączką. Po chwili wlał do niego białą ciecz, którą zwykłam
nazywać Nektarem Bogów. Co jak co,
ale sok pomarańczowy oraz mleko mogłam pić codziennie litrami.
Minęło kilka minut krępującej ciszy. W
nerwowym geście poruszyłam się na wysokim krzesełku ze zbyt niskim oparciem. Zawsze denerwowałam się, gdy nie miałam tematów do rozmowy. Zwłaszcza
w towarzystwie płci przeciwnej. Jednakże Duncana najwyraźniej nie zrażało
dłuższe milczenie. Byłam skłonna pokusić się nawet o stwierdzenie, że w takiej atmosferze
lepiej szukało mu się płatków śniadaniowych. Biegał wzdłuż blatu niczym poparzony
ogniem piekielnym i po drodze otwierał wszystkie szafki. Westchnęłam lekko
zirytowana, kiedy mój pusty żołądek postanowił ponownie dać o sobie znać.
- Skoro nie ma chrupek, to zaoferuj inną,
równie wykwintną potrawę. Jestem otwarta na propozycje z twojej strony –
mruknęłam, podpierając głowę na pięści, a na twarz wkradł się zadziorny
uśmieszek. Po kuchni rozniosło się głośne przekleństwo, na które zareagowałam
prychnięciem.
- Dostaniesz te płatki, choćbym musiał iść
po nie do sklepu – warknął brunet, z impetem rozpościerając drzwi wiszącej
szafki, będącej ostatnią możliwością. – Ha, przed moją zajebistością nic
się nie ukryje! – krzyknął tryumfalnie.
- Gdybyś był taki doskonały, to
wiedziałbyś, gdzie u ciebie w domu trzymają podstawowe produkty żywnościowe. –
Holden spojrzał na mnie zza ramienia wzrokiem, który nie jednego przyprawiłby o
natychmiastową śmierć. Głośno przełknęłam ślinę i zaśmiałam się nerwowo, chcąc
chociaż trochę zamaskować uczucie lęku. – Ale miło, że byłbyś w stanie gnać do
spożywczaka tylko ze względu na moją osobę.
- Och, nawet nie wiesz, ile jestem w stanie zrobić tylko ze względu na twoją osobę – westchnął chłopak.
Poczułam na plecach setki mrówek pędzących
bez opamiętania, jakby od tego zależało ich życie. Policzki począł smagać żywy
ogień, który powoli zajmował również uszy. Przeszyło mnie cholerne gorąco i
tylko resztkami zdrowego rozsądku powstrzymywałam się przed teatralnym
wywoływaniem wiatru bladą dłonią. Ponownie odwróciłam spojrzenie w stronę okna
wychodzącego na ogród. Nie byłam pięcioletnią dziewczynką, wiedziałam, o czym
mówił Duncan. Ponadto zdążyłam poznać go już na tyle dobrze, aby utwierdzić się
w przekonaniu, że nie miał względem mnie czystych intencji. Załkałam w duchu
nad własną niedolą, jakby w ogóle mogło to przynieść jakikolwiek skutek.
Dźwięk uderzenia szklanego naczynia o
marmurowy blat wyrwał mnie z wpatrywania się w prowizoryczne boisko do
koszykówki, usytułowane za domem sąsiadów. Drgnęłam, zaskoczona nagłym hałasem.
Szczeniak, który do tej pory wtulał się w moje ramiona, teraz poruszył się
nerwowo, wyraźnie zainteresowany nowym odgłosem. Oparł pyszczek na kuchennej
wysepce i z ogromną namiętnością wpatrywał się w Duncana sypiącego do miski
czekoladowe płatki. Brunet rzucił zwierzakowi ukradkowe spojrzenie, po czym
położył na blacie dwa chrupki, które w zawrotnym tempie zostały wchłonięte
przez małego futrzaka. Uśmiechnęłam się rozczulona owym widokiem. Demonowi
najwyraźniej ludzkie jedzenie bardzo posmakowało, bo zaraz szczeknął piskliwie,
upominając się o kolejną porcję.
- Masz swoje żarełko – warknął chłopak,
nalewając do naczynia podgrzane mleko.
Szczeniak zatuptał przednimi łapkami,
wbijając przy tym pazury w moją nogę. Wyglądał, jakby chciał zademonstrować
swoją złość. Holden przybliżył do mnie miskę pełną płatków i odwrócił się
tyłem, aby odłożyć brudny garnuszek do zlewu. Pospiesznie złapałam chrupka,
który jakimś cudem nie został zalany ciepłą cieczą, po czym podłożyłam go pod
pyszczek pieska. Maluch bez zastanowienia chwycił przysmak.
- Słyszałem – rzucił Duncan, na co
zaśmiałam się nerwowo.
Odłożyłam zwierzaka na podłogę. Popiskiwał przy tym nieznośnie, wszem i wobec ogłaszając, że nie podobało mu się to, co właśnie zrobiłam. Przez chwilę zadzierał mocno głowę i wpatrywał się we
mnie z gniewem. Pomachałam w jego kierunku, jakby chcąc go sprowokować. W rzeczywistości
zależało mi jedynie na możliwości zjedzenia, co obecność psa na nogach
skutecznie utrudniała.
Demon parokrotnie szczeknął, tupiąc przy
tym przednimi łapami o podłogę. Jednakże, widząc brak zainteresowania,
postanowił oddalić się w stronę salonu, gdzie rozłożył się wygodnie na
czerwonym owalnym dywanie.
- Jaki właściciel, taki pies – westchnął
Holden. Przez myśl mi przeszło, że gdyby on miał czworonoga, to zapewne byłby
to cerber ziejący ogniem na każdego, kto zbliżyłby się na odległość pięciu
metrów.
Zjedzenie płatków zajęło tylko kilka minut.
Wprost je wchłonęłam, kompletnie nie zważając na natarczywe spojrzenie czarnych
tęczówek. Pustą miskę odłożyłam do zlewu. Duncan odepchnął się od blatu, kiwnął
w moją stronę palcem i wyszedł z kuchni. Ugryzłam się w wargę, aby nie wyrazić
opinii na temat zachowania kolegi. Nie chciałam, żeby pomyślał, iż byłam na
jego skinienie. Z drugiej zaś strony, czego innego mogłam spodziewać się po
wiernym słudze Króla Piekieł?
Skierowaliśmy się na piętro, a następnie
do sypialni bruneta. Zamknęłam za sobą drzwi, jak to miałam w zwyczaju. Nie
przemyślałam tego, a dziwną sytuację wykryłam dopiero po dostrzeżeniu cwanego
uśmieszku na twarzy chłopaka. Głośno przełknęłam ślinę. O ile nasza samotność w
pokoju Corey’a została przerwana nagłym zniszczeniem płyty, tak na terytorium
Holdena nie znalazłam jakiegokolwiek przedmiotu, który przypadkowo mógłby ulec zepsuciu.
Duncan pokręcił głową, najwyraźniej bardzo
rozbawiony moim jawnym zdenerwowaniem. Nie byłam dobra w ukrywaniu emocji, a
wręcz przeciwnie – na twarzy zawsze miałam wymalowane wszystkie uczucia, które
w danej chwili mną targały. Wyjątki stanowiły dni, kiedy rezygnowałam ze snu na
rzecz horrorów. Chodziłam wówczas zaspana, przypominając głodnego zombie i
nijak nie można było się ze mną dogadać. Jednakże ostatnimi czasy kładłam się
spać punktualnie o dziesiątej, przez co dla otaczających mnie ludzi stałam się
niemal otwartą księgą.
Odchrząknęłam teatralnie, chcąc nawet na
sekundę pozbyć się natrętnego milczenia.
- Zaproponuj coś – rzucił Holden, siadając
na dużym łóżku z białą pościelą. Przeczesał swoje długie do łopatek, ciemne
włosy i lekko odchylił głowę do tyłu.
Ponownie poczułam gorąc na skórze. W
nerwowym geście poczęłam strzelać kośćmi palców obu dłoni. Duncan był seksowny
jak cholera i całkowicie tego faktu świadomy. W perfidny sposób wykorzystywał
to na niedoświadczonych nastolatkach. Tym razem ja padłam jego ofiarą i, o zgrozo,
nie mogłam temu zapobiec. Uderzyłam się w oba policzki, chcąc wyzbyć się
niepożądanych myśli. Chłopak uniósł brew w geście zdziwienia, na co odparłam:
- Nic. Nie pytaj.
- Jesteś dziwaczką – skwitował brunet, na co westchnęłam zrezygnowana.
- A ty pieprzonym sadystą i pojęcia nie
mam, co gorsze.
- Ej, ej, ej. Tylko nie pieprzonym –
warknął Holden, groźnie ściągając brwi.
- Nie spodziewałam się, że aż tak
przeszkadzają ci niedomówienia – prychnęłam.
- Mam swoje powody. – Ruchem głowy wskazał
na komodę, nad którą wisiał telewizor plazmowy. – Możemy obejrzeć film, tylko
wybierz tytuł.
Z niezrozumiałymi obawami podeszłam do mebla
wykonanego z ciemnego drewna. Otworzyłam szklane drzwiczki, a moim oczom
ukazała się duża kolekcja płyt DVD. Większości w ogóle nie znałam i w życiu
zapewne nie obejrzałabym. Usiadłam na podłodze, odkładając klucze oraz telefon
z popękanym ekranem obok. Zaczęłam szybko wertować wzrokiem napisy na
grzbietach opakowań, poszukując interesującej nazwy. Niedługo zajęło mi
znalezienie przyciągającego tytułu. Wyjęłam film, jednak moja mina zrzedła,
kiedy na okładce dostrzegłam hojnie obdarzoną przez naturę kobietę w skąpym
stroju pokojówki. Zacisnęłam wargi w wąską kreskę i powoli odwróciłam się do
kolegi, wyciągając przed siebie płytę. Duncan zmrużył oczy, wychylając się
odrobinę do przodu, aby lepiej dostrzec opakowanie.
- Co, to chcesz obejrzeć? – zapytał
naprawdę zdziwiony. – Nie oskarżyłbym cię o takie upodobania. Wyglądasz raczej
na spokojną i grzeczną dziewczynkę.
Uśmiechnął się prowokacyjnie, a ja znowu
spłonęłam mocnym rumieńcem.
- Jesteś obrzydliwy! – krzyknęłam,
rzucając w niego filmem. Holden w ostatniej chwili uchylił się przed lecącym
przedmiotem. – No rzesz w pytę, nie ruszaj się!
- Szukaj, Holly, szukaj. Bo naprawdę
włączymy kino dla dorosłych.
Fuknęłam niczym rozjuszona kotka, po czym
powróciłam do przeglądania tytułów. Natknęłam się wreszcie na nazwę, którą
kojarzyłam. Oldboy był jedną z
ulubionych produkcji mojego taty, o której potrafił mówić całymi godzinami,
natomiast nigdy nie zgodziłby się, abym ja bądź Kevin ją obejrzeli. Uznał, że
mieliśmy jeszcze zbyt mało wiosen, na tak skomplikowane twory. Oczywiście nie
nazywałabym się Stanley, gdybym grzecznie słuchała wszystkich poleceń. W
ubiegłym roku zetknęłam się z remake’em owego filmu i nie znalazłam w nim nawet
jednej rzeczy, której wcześniej bym nie widziała. Prawie błagałam o większą
dawkę krwi, aczkolwiek boleśnie się przekonałam, iż miałam inne wizje niż
reżyser.
- To mi odpowiada – powiedziałam,
pokazując Duncanowi płytę. – Widziałam amerykańską wersję, ale z doświadczenia
wiem, że oryginały są znacznie lepsze.
- Zwłaszcza, jeżeli mowa o azjatyckim
kinie – odparł, po czym podszedł do mnie i wziął opakowanie, aby włączyć film.
Wstałam z podłogi, zabrałam swoje rzeczy,
a następnie skierowałam się w stronę łóżka. Telefon oraz klucze odłożyłam na
etażerce, gdzie stała lampka nocna wraz z budzikiem.
- W szufladzie są chipsy, gdybyś chciała –
poinformował Holden. No proszę, zapamiętał, że bez jedzenie nie mogłam skupić
się na oglądaniu.
Wyjęłam przekąskę o smaku kurczaka w
przyprawach i wygodnie rozłożyłam się na materacu. Chwilę później obok mnie
położył się Duncan, od razu sięgając po garść ziemniaczanych przysmaków.
♥
Wpatrywałam się w szeroki ekran z konsternacją.
Po pokoju roznosiły się jedynie odgłosy szeleszczącej paczki oraz ciche jęki
kobiety. Ze wszystkich sił starałam się nie zwracać uwagi na natarczywe
spojrzenie bruneta. Do tej pory wzroku nie odrywał od telewizora, a gdy
nadeszła scena seksu, z uporem maniaka wywiercał w mojej głowie dziurę. Co rusz
poprawiałam włosy, aby mieć pewność, że chłopak nie dostrzeże intensywnych
wypieków, okalających moje policzki. Nie rumieniłam się ze względu na
nieprzyzwoitą rolę aktorów, lecz z powodu czarnych, beznamiętnych tęczówek.
Domyślałam się, o czym w tej chwili myślał Duncan i ślepo wierzyłam, że odpuści,
kiedy wyczuje ode mnie całkowitą ignorancję. Jednakże zapomniałam o
przenikliwym umyśle kolegi – zapewne doskonale zdawał sobie sprawę, że
dostrzegłam jego bezczelne gapienie się. Holden był pierwszorzędnym sadystą, a
zatem nawet nie chciałam poznać wizji, które właśnie tworzył w swojej głowie.
Czułam, że mogłabym się od tego zgorszyć i ta perspektywa wręcz napawała mnie
strachem.
- Mogę cię pocałować? – Nagłe pytanie
spadło na moją głowę, kompletnie zbijając z tropu.
- C-co? – wydukałam niemrawo, w dalszym
ciągu nie odwracając wzroku od ekranu.
- Zapytałem, czy…
- Słyszałam, co powiedziałeś – przerwałam
brunetowi.
Pomiędzy nami znowu nastała cisza, która w
tym momencie była niemal zbawienna. Nienawidziłam trwać w długim milczeniu,
jednakże ta chwila stanowiła wyjątek. Pragnęłam, aby Duncan zaśmiał się głośno
i rzucił jakimś chamskim epitetem na mój temat. Uleciałby ze mnie wówczas cały
strach, a pewność, że chłopak jedynie postanowił zażartować również
prezentowała się nad wyraz dobrze.
- Odwróć się – mruknął Holden. Jego długie
palce poczęły dotykać mych czarnych włosów, raz na jakiś czas ciągnąc za jedno
z pasm.
Postanowiłam przestać uciekać przed własnymi uczuciami. Od pewnego czasu wiedziałam, że Duncan nie był dla mnie tylko kolegą ze szkoły albo osobliwym sąsiadem, który trochę za dużo o mnie wiedział jeszcze zanim się poznaliśmy. I chociaż usilnie próbowałam wyprzeć się przed samą sobą myśli krążących wokół bruneta, kiedyś musiał nadejść ten moment, gdy stanę oko w oko z głęboko skrywanymi pragnieniami.
Brunet intensywnie wpatrywał się w moje usta, dając bezgłośnie do zrozumienia, o czym akurat myślał. Próbowałam odwrócić wzrok, jednakże w twarzy chłopaka było coś niesamowitego, wręcz hipnotyzującego. Mocno zarysowana szczęka, uwydatnione kości policzkowe, prosty nos wyglądający jak spod ręki najlepszego chirurga plastycznego - to wszystko dawało magiczny obraz, mogący zrzucić z piedestału niejednego władcę oraz zniewolić dziesiątki kobiet. Duncan Holden był niezaprzeczalnym ideałem, który leżał na tym samym łóżku w odległości niespełna dziesięciu centymetrów, a ja zastanawiałam się, jak miałam go do siebie zniechęcić. To kuriozalne.
Oblizałam wargi z nerwów. Czułam, że momentalnie zaschło mi w gardle. Dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy nie lepiej byłoby wyrwać się z tej niezręcznej sytuacji. Wyjść z pokoju, trzaskając drzwiami i już nigdy więcej nie odezwać się do Duncana. Tak na wszelki wypadek, by go nie prowokować. Wracałam pamięcią do początków naszej znajomości. Próbowałam odszukać ten konkretny moment, który zaważył na tym, jak rozwinęła się nasza relacja. Nie byłam pewna, czy to impreza u Corey'a skłoniła nas do podjęcia tych konkretnych decyzji. Czy jednak zaskakująca mnie troskliwość chłopaka? A może już podczas pierwszego spotkania pomiędzy nami coś zaiskrzyło, chociaż wtedy nie byliśmy tego świadomi?Postanowiłam przestać uciekać przed własnymi uczuciami. Od pewnego czasu wiedziałam, że Duncan nie był dla mnie tylko kolegą ze szkoły albo osobliwym sąsiadem, który trochę za dużo o mnie wiedział jeszcze zanim się poznaliśmy. I chociaż usilnie próbowałam wyprzeć się przed samą sobą myśli krążących wokół bruneta, kiedyś musiał nadejść ten moment, gdy stanę oko w oko z głęboko skrywanymi pragnieniami.
- Zrób to, Holly – zażądał, wyjmując rękę z moich włosów.
Ukradkiem zerknęłam na jego pełne wargi.
Obok prawego kącika dostrzegłam małą okrągłą bruzdę, zapewne pamiątkę po ospie.
Zamrugałam szybko parokrotnie, po czym skrzyżowałam wzrok z kolegą. Właściwie,
to już nie wiedziałam, czy mogłam określać Duncana tym mianem.
Beznamiętne ślepia patrzyły się stale w
jeden punkt i sporadycznie zostały zakrywane powiekami – poza tym w ogóle się
nie poruszały. Utkwione w mych ustach, zmusiły je do rozchylenia się i dotknięcia
drugich warg, o wiele chłodniejszych i bardziej doświadczonych. Zwykłe
muśnięcie szybko przerodziło się w namiętną walkę kochanków o dominację.
Pierwszy pocałunek wcale nie został mi
skradziony przez paskudnego buntownika bez uczuć. Nie, on był całkowicie
dobrowolny i w zaistniałej sytuacji to wydawało się najgorsze.
♥ ♥ ♥ ♥
OMG. Rozdział skończyłam z takim wytrzeszczem, że żadna ryba by się go nie powstydziła.
OdpowiedzUsuńNie umiem pisać długich komentarzy, więc będzie krótko.
Współczuję Raven takiej matki. Moja też wymyśliła sobie, że będziemy się zdrowo odżywiać, więc słodkości i inne niezdrowe rzeczy mogę zdobyć tylko poza domem.
Demon jest boski, jeju, takiego szczeniaczka to ja bym chciała, i żeby nigdy nie urósł większy niż 40cm. To by było cudne.
Duncan ma u mnie plusa. Nie rzucił się na Raven, tylko jeszcze spytał się o pozwolenie, jejku ale to było piękne.
moment, moment... Dopiero chyba do mnie dotarło.
Oni się pocałowali! Aaaaa. Nie wierzę, o jeeej!
Boziu, już nie mogę się doczekać jak to wyniknie dalej!
Pozdrawiam Cię! Życzę mnóstwa weny i czasu!
Witam =^.^=
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga; twój obłędny styl pisania, bohaterów, długaśne rozdziały, które zaspokajają moją porządliwość dalszego rozwoju wydarzeń... no i to, że nigdy chyba nie skończyłaś w takich ekscytujących momentach, jak, hm... na przykład gdy ktoś z nienacka łapie bohaterkę od tyłu i tym podobne. Chyba nie muszę mówić, jak wielce ucieszyło mnie to, iż dodałaś nowy rozdział? ;)
Jejku, te płatki...
Duncan mówi:
- Mogę ci odgrzać pizzę albo zrobić burgery. Wybieraj.
Holly na to:
- Ja chcę płatki.
Nie, nie mogę XD Ta upartość głównej bohaterki mnie rozśmiesza. Moja krew!
Jestem totalnie padnięta, a mimo to z ogromną ciekawością czytam i czytam, aż dochodzę do TEGO momentu. Mrugam oczami i kiedy już przyjęłam do swojej świadomości, że Duncan i Holly się pocałowali... Pomyślałam sobie, że nasz "mENSZczyzna w żółwikowych kapciach" jest naprawdę kulturalnym facetem. Spytał się, a rzadko się takich spotyka.
I cóż więcej mogę powiedzieć? Chyba nic, prócz tego, że niezmiernie się cieszę, że akurat dziś postanowiłaś zaszczycić swych czytelników nowymi wydarzeniami;) Na jakiśczas mój "głód" nie będzie dawał o sobie znać, a on wielbi takie opowiadania, jak twoje.
Życzę ci mnóstwa dobrych ocen, wolnego i jednocześnie przyjemnie spędzonego czasu, a także wielu pomysłów na rozwinięcia swojej twórczości. W międzyczasie, jeśli zechcesz, oczywiście, możesz zajrzeć tutaj:
http://niecodziwnahistoria.blogspot.com/?m=1
Byłoby mi miło zyskać nową czytelniczkę;) Ach, zapomniałabym. Strzeż się poniedziałka 14! Bywają niebezpieczne... :D
Do widzenia;)
Witaj!
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa i jeszcze nie bardzo ogarniam co i jak, ale powolutku, pomalutku i wszystko się wyjaśni :)
Współczuje Holly, że tak ją męczą na tych treningach, ja tam mam luzik, wuefista każe tylko się rozgrzać, a potem gramy w siatkę.
Też bym się bała ość do takiego Ducana, nigdy nie wiadomo co mu przyjdzie do tej kudłatej głowy <.<
Akcja z płatkami jak zwykle najlepsza *brawo*.
Mój własny plan wydarzeń wygląda tak:
1.Holly zmęczona.
2.Holly idzie do Ducana.
3.Akcja z płatkami.
4.Zajebistość Ducana.
5.Ducan zboczeniec.
6.Ducan chce buzi, buzi.
7.Holly zgadza się na buzi, buzi.
8.Cudny Kiss.
To tak w skrócie.
Czekam niecierpliwie na następny.
PS.W międzyczasie zapraszam do mnie:
http://medrowey.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam, życzę dużo weny, czasu i cierpliwości w pisaniu.
Do następnego!
Witaj! Nie wiem jakim cudem dopiero teraz ujrzałam Twój rozdział. Kurczę, wczoraj musiałam wejść chwilę przed dodaniem, a uwierz mi, miałam okropną noc. Za żadne skarby nie mogłam usnąć, a gdy już mi się udało, to nawiedzały mnie koszmary i tak czy siak wstałam zlana zimnym potem. Okropność.
OdpowiedzUsuńO dziwo, potrafię zrozumieć zmęczenie Holly. Chociaż w tym tygodniu pierwsze trzy dni przesiedziałam w domu z powodu rekolekcji, tak czwartek i piątek dały mi nieźle popalić. Jestem z siebie dumna, że przezwyciężyłam wszystkie dołujące myśli i nie zerwałam się z ani jednej godzinki. Trochę się dziwię, że chciało jej się po całym dniu udać do Duncana. Dobra, jeśli obiecała to dobrze, że dotrzymała słowa. Osobiście, przeżywałam już wiele podobnych sytuacji. Umawiałam się z kimś, a następnie plułam sobie w brodę, że jednak nie spławiłam tej osoby wyszukaną wymówką. Przeważnie, po takim spotkaniu nie żałowałam, że wyszłam i myślę, że nasza Holly także nie może powiedzieć, iż były to stracone godziny.
Dobrze zrozumiałam, że Holden posiada kamerę z widokiem na swoje ogrodzenie? Kurczę, na miejscu głównej bohaterki czułabym się nieźle spięta, wiedząc, że sam wysłannik piekieł może obserwować każdy mój ruch. Druga sprawa, jeśli osoba pokroju Duncana proponuje Ci albo burgera, albo pizzę, to jak cholernie trzeba być odważnym, żeby odrzucić jego ofertę, a do tego zaproponować coś zupełnie innego?! Brrr, aż mnie ciarki przechodzą, gdy wyobrażam sobie przeszywające spojrzenie bruneta. Zawsze wyobrażałam sobie mieszkanie Holdenów jako mroczną kryptę ogrodzoną płotem, wokół którego owinięte są kolczaste winorośla. Osoba, która się tam udaje najczęściej nie wraca, a jeśli jakimś cudem uda jej się umknąć, pozostaje jej uraz psychiczny do końca życia. Może trochę to przekoloryzowałam, ale taka wizja tego domu nigdy mnie nie opuści.
Duncan jest okropny! Rozumiem, że jest chłopakiem, ale jeśli odwiedza go dziewczyna, to niektóre filmy mógłby na ten czas pochować. Chociażby po to, aby nie siać zgorszenia wśród nieletnich. Swoją drogą, ciekawe czy ogląda je sam czy z młodszym braciszkiem? Osobiście, nigdy nie miałam styczności z produkcją pt.: Oldboy, ale jeśli uważasz, iż jest godna polecenia to w wolnym czasie obejrzę. Czyli za jakieś półtora miesiąca, gdy już będę mogła olać całą szkołę i spokojnie odpocząć.
Zupełnie nie spodziewałam się takiego zakończenia! Myślałam, że Holly uraczy Duncana siarczystym policzkiem i ucieknie gdzie pieprz rośnie, a tu proszę jakie zaskoczenie. Chyba teraz mogę już oficjalnie nadać tej parce miano związku? Tak, myślę, że tak. Swoją drogą, ładnie się dobrali.
Życzę dużo weny oraz wszystkiego co najlepsze. Pozdrawiam i do zobaczenia! xx
OMG. Ja nie mogę. Wracam sobie ze szkoły, patrzę, a tu rozdział. Ucieszyłam się jak dziecko. Siadam, czyta, i się zachwycam. Tak. Wiem jak się czuje Holly. Ja mimo że właśnie skończył się weekend padam na twarz przez nadmiar wszelkich rzeczy na głowie. I nie mam chęci dosłownie na nic. Więc wielki szacun dla niej, że jeszcze dotrzymała słowa i przyszła na umówione spotkanie.
OdpowiedzUsuńCzytam dalej. I dalej się zachwycam bohaterką. A właściwie jej upartością. I tak. Kolejny raz moment z jedzeniem. Szczerze mówiąc też bym chciała płatki. XD
I dalej śmiech. Filmy dla dorosłych. Oj nieładnie, nieładnie.
Potem szok. Zanim ogarnęłam końcówkę to mi trochę zajęło. A potem wielki banan na twarzy. Oni się pocałowali! To się na prawdę stało XD Już nie mogę się doczekać następnego.
Kobieto. Dałaś mi kopa na całe popołudnie.
Pozdrawiam i życzę dużo weny do tworzenia kolejnym takich cudeniek :D
O MÓJ BOŻE!
OdpowiedzUsuńJa... Ja nie mam pojęcia co powiedzieć. No, jakby to dosadnie ująć... Rozjebałaś mnie na kawałki, a teraz próbuję się jakoś pozbierać.
To jest... O matko! Nie wiem nawet co, o tym myśleć. Chciałabym rzucić jakimś zadziwiająco błyskotliwym tekstem, ale no... pustka w głowie. Z jednej strony moja cicha natura zboczeńca raduje się niemiłosiernie z pierwszego pocałunku Holly. Doskonale wiedziałam, że to będzie musiało nastąpić, ale z drugiej strony moja bardziej racjonalna część nie wie co o tym myśleć. Pocałowali się, no to fajnie, ale ta moja druga część ma dziwne i irracjonalne przeczucie, że coś im nie pójdzie. Coś się stanie. Nie wiem jeszcze co, kiedy i jak, ale to czuję. (Obym się myliła)
I... i Holly jest miękka. Tak łatwo się poddać?! Tsa... Tutaj popisałam się największym hipokryctwem na świecie. Sama mięknę po kilku dniach, także... Może ja się nie będę wypowiadać na ten temat?
No, co ja mogę więcej dodać? Jestem rządna więcej i więcej! Nie każ długo czekać, bo ja tutaj uschnę!
Przesyłam Ci gorące pozdrowienia i mnóstwo słońca, którego teraz pod wieczór mi brakuje ;c
A więc, moja reakcja na ten rozdział była taka, jak większości.
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE!
J-J-Ja... n-n-nie wiem... m-muszę to p-przetrawić... *ładowanie systemu Windows* *awaria systemu Windows* *JEBUDUUU! Mózgu nie ma!*
Dobra, może najpierw błędy, jakie znalazłam: gdzieś (przepraszam, nie mogę znaleźć tego zdania) przewinęło się słowo "nienajlepszego" - powinno być "nie najlepszego". Więcej nie widziałam.
Co do samego rozdziału... wiedziałam (chyba jak każdy), że to się kiedyś wydarzy, ale... no... no... no kurde no... nie umiem mówić!!! Coś ty ze mną zrobiła, zła babo?! ;_;
Spodobał mi się sposób, w jaki Holden sprowokował pocałunek. Był taki... łał. Dajcie mi takiego chłopaka w realu, a już nigdy go nie wypuszczę z pokoju (a może od razu sypialni, hm?( ͡° ͜ʖ ͡°)). Myślałam, że Holly kopnie go w potylice i ucieknie do domu cała czerwona, a tu proszę... Jednak coś mi się wydaje, że nie będzie cukierków, tęczy i jednorożców. Coś musi być nie tak. Może Duncan tylko się... b-bawił? Cholera. Czemu to wydaje mi się to bardzo prawdopodobne?
Jak zwykle super. Chcę nextaaa! Pozdrawiam gorąco i życzę weny :)
Piszę komenatarz, aby zaznaczyć w jakim miejscu się znalazłam!
OdpowiedzUsuńPomimo moich ciepłych uczuć do Lysandra liczę na to, że Holly będzie z Duncanem! (*3*)
Myślę o twoim opowiadaniu naprawdę intensywnie, podoba mi się w jaki sposób bawisz się charakterem bohaterów i wyciskasz z nich te różnobarwne soki.
No i nawiązując, FANFIK powróci co żywych, w ulepszonej wersji na nowym blogu, już nawet zaczęłam pisać pierwszy rodział. Szykuj się na dużo czytania! ('^')
Ja wracam do czytania Twojego cudownego opowiadania, przywróciłaś mi radochę z czytania blogów i pisania, właściwie wróciła do blogosfery ze względu na Twój blog i jeszcze jednej osoby, ponieważ zawsze byłam na bieżąco z niewielką liczbą opowiadań.
Kończę już mój obszerny wywód, serdecznie Cię pozdrawiam i mam nadzieję, że jutro uda mi się przeczytać wszystko!
Z najszczerszymi wyrazami szacunku od wrednej cytryny, która szuka cukru, aby złagodzić ten gorzki posmak.