Spis lektur obowiązkowych

piątek, 8 kwietnia 2016

Droga (nie) do miłości: Rozdział 34
„Po co zdobywać góry? Cholernie tam zimno, jedzenie wstrętne, i kto by chciał robić wszystko przywiązany liną do jakiegoś potykającego się idioty?
Nie, góry nie. Lepiej zdobywać ludzi.”
~M. Dobbs

     Z niemałą pomocą Duncana usadowiłam się na kuchennym blacie. Machałam nogami w powietrzu, nie zwracając większej uwagi na powoli zsuwający się but. Nawet, jak spadnie, to nic wielkiego się przecież nie wydarzy. Brunet zamknął białe dwuskrzydłowe drzwi prowadzące do pomieszczenia, nie chcąc, aby ktoś nam przeszkadzał. Czyżby Holden nie lubił, kiedy ktoś obcy patrzył mu na ręce, podczas gdy ten robił kanapki? Chociaż, jeżeli brać pod uwagę jego znikome umiejętności, to specjalnie się temu nie dziwiłam. W końcu kapitan męskiej drużyny koszykówki oraz jeden z najlepszych uczniów w całym liceum nie mógł posiadać jakiejkolwiek, choćby najmniejszej wady. To pragnienie nieskazitelności jeszcze kiedyś go zgubi i miałam ogromną nadzieję, że już nie moją rolą będzie pomóc mu w powstaniu na równe nogi.
     - Co byś zjadła? – zapytał, otwierając jedne z drzwi czarnej lodówki. – Tylko błagam, nie płatki. – Spojrzał na mnie niemal męczeńskim wzrokiem, na co zaśmiałam się pod nosem.
     - Kusząca propozycja – odpowiedziałam, siląc się na poważny ton.
     - I kto tu jest sadystą? – warknął. Wyjął dwa hermetyczne pojemniki oraz masło.
     - No oczywiście, że ty. A spodziewałeś się innej odpowiedzi?
     Duncan położył produkty spożywcze obok mnie, po czym wyjął z chlebaka cały bochenek ciemnego pieczywa, który nadal tkwił w folii. Rozerwał opakowanie i wyjął sześć kromek.
     - Chciałam tylko jedną – upomniałam chłopaka. Zamarł w bezruchu, przyglądając się jedzeniu. Wyglądał, jakby liczył uważnie wszystkie składniki potrzebne do zrobienia mało skomplikowanej kanapki.
     - Dostaniesz jedną – powiedział niepewnie i zabrał się za robienie przekąsek.
     Zamrugałam pospiesznie.
     - A ty pięć? – zapytałam z niedowierzeniem. – Przecież mówiłeś, że nie jesteś głodny.
     - Posłuchaj – spojrzał na mnie wzrokiem wypranym z emocji – gdybym naprawdę chciał się najeść, potrzebowałbym połowy tego bochenka.
     Zszokowana wpatrywałam się w bruneta. Mocniej zacisnął palce na rękojeści noża. Niechcący go zdenerwowałam, nie bardzo nawet wiedząc czym.
     - A se jedz, ile chcesz – mruknęłam, patrząc na zamknięte drzwi.
     - Ale ty jesteś kłopotliwa – westchnął Duncan.
     - No rzeczywiście – warknęłam, gryząc się przy tym język. Rychło w czas.
     Nagle muzyka ucichła, a z salonu rozległ się dźwięk rozbijanej szklanki. Drgnęłam całkowicie zaskoczona. Nie wiedziałam, co też mogło się wydarzyć, aczkolwiek czułam narastający we mnie niepokój. Cisza na imprezie nigdy nie wróżyła dobrze.
     - Co oni tam odstawiają? – rzucił pod nosem chłopak, odkładając nóż na granitowy blat.
     - Ej, pomóż mi zejść – upomniałam bruneta, kiedy ten zrobił kilka kroków w stronę wyjścia. Zostawiłby mnie, cholerny skurczybyk.
     Holden kliknął językiem, po czym zawrócił się i zgrabnym ruchem postawił mnie na podłodze. Poprawiłam sukienkę, która delikatnie zawędrowała do góry. Niezgrabnym krokiem ruszyłam za nastolatkiem. Nogi bolały niemiłosiernie i marzyłam wreszcie o pozbyciu się niewygodnych butów, ale głupio było prosić Duncana o przeniesienie mnie do salonu niczym księżniczki. Jakby to w ogóle wyglądało? Poza tym chłopak wydawał się być zdenerwowany. Kiedy weszliśmy do pokoju dziennego, okazało się, że powód do zmartwień istniał.
     Na środku pomieszczenia stał Castiel, a naprzeciw niego jakiś łysy osobnik. Z całą pewnością nie uczęszczał on do naszej szkoły, albowiem punkt 8.3 kodeksu Stoney Bay High School nie zezwalał na tego typu fryzury – a raczej ich brak. Wyjątek stanowiły przyczyny zdrowotne, rzecz jasna. Pozostali goście możliwie jak najdalej odsunęli się od dwójki, wokół której kręciło się całe zajście. A biorąc pod uwagę miny obu zainteresowanych, śmiało można było orzec, iż nie zamierzali umawiać się na wspólny wypad do kina.
     - Co się stało? – zapytał Duncan, niemal plując swoją wściekłością na prawo i lewo.
     - Oblał Casa drinkiem – mruknęła nieznajoma dla mnie blondynka, stojąca obok.
     - Cholerny gówniarz, chociaż raz mógłby sobie odpuścić.
     Holden złapał moją dłoń w mocnym uścisku i zaprowadził w stronę kanapy, gdzie znajdowali się nasi znajomi. Bolało, kiedy ciągnął mnie przez cały salon, ale bałam się mu tego powiedzieć. Już wystarczająco jego brat przysporzył mu problemów.
     Pomiędzy głowami gapiów dostrzegałam urywki sytuacji. Młodszy z rodzeństwa pchnął drugiego chłopaka, prawie go wywracając. Nieznajomy jednak nie oddał tym samym, a jedynie zaśmiał się cynicznie i począł wycofywać się w głąb niewielkiego tłumu. Cała sprawa mogłaby rozejść się po kościach, gdyby nie porywczość bruneta. Bez namysłu rzucał pod adresem oponenta obelgi. Nic więc dziwnego, że łysy osobnik zawrócił i podszedł do Castiela. Obaj prawie stykali się nosami, a pragnienie mordu, które ich otaczało, niemal przybrało materialną formę.
     - No i co, tchórzu? Teraz zacząłeś chojraczyć? – Holden zaśmiał się w twarz nieznajomemu, chcąc jeszcze bardziej go sprowokować.
     Chłopak bez słowa zamachnął się na młodszego z braci. Wśród zgromadzonych zapanowało ogromne poruszenie, a Duncan jeszcze mocniej ścisnął moją dłoń. Syknęłam z bólu, lecz brunet nie zareagował – nadal przepychał się pomiędzy nastolatkami.
     - Nie, Cas, uważaj! – Usłyszałam zrozpaczony głos Debrah, a po sekundzie głuche uderzenie i krzyk kilku osób.
     W końcu stanęliśmy blisko głównych zainteresowanych. Spodziewałam się ujrzeć krwawiącego Holdena, jednakże na ziemi leżała dziewczyna.
     - Ty frajerze! Rozwalę ci ryj o ścianę! – Chłopak rzucił się na nieznajomego z wyraźną chęcią wyrządzenia mu poważnej krzywdy. W porę do bijących się dobiegli Corey oraz Toby, rozdzielając ich.
     Wyrwałam dłoń spomiędzy palców Duncana i ruszyłam w stronę brunetki, która podpierała się na rękach. Zakaszlała, a kilka kropel szkarłatnej cieczy upadło na ciemne deski. Przykucnęłam przy Debrah. Złapałam jej twarz i odgarnęłam do tyłu włosy, które wyślizgnęły się z kłosa. Rozcięta warga powoli zaczynała puchnąć.
     - Chodź do łazienki – mruknęłam, pomagając nastolatce wstać. Nie stanowiło to łatwego zadania. Była ode mnie wyższa o co najmniej dziesięć centymetrów, do tego obie miałyśmy na nogach wysokie obcasy, a nasza trzeźwość uleciała godzinę temu.
     - Daj, pomogę wam. – Obok pojawiła się Raven. Chwyciła jedną rękę brunetki i przewiesiła sobie przez ramię, a ja postąpiłam tak z drugą.
     Kierowałyśmy się do wyjścia z salonu. Różowowłosa co rusz klęła pod nosem na zawadzających imprezowiczów, którzy tkwili bezmyślnie w przejściu, zamiast usunąć się gdzieś w kąt. Z tyłu akompaniowały nam krzyki rozwścieczonego Castiela oraz prośby Corey’a, aby wszyscy opuścili dom. Przyjęcie zostało definitywnie zakończone i to z wielką pompą. Szkoda jedynie, że Debrah przypłaciła to twarzą.
     Black chwyciła za klamkę i mocno nią szarpnęła. Drzwi z cichym jękiem rozpostarły się. Weszłyśmy do sporej łazienki, po czym pomogłyśmy brunetce usiąść na sedesie. Niezbyt zaszczytne miejsce, natomiast w zaistniałej sytuacji dziewczyna mogła stracić równowagę, gdybyśmy usadowiły ją na brzegu wanny.
     Chwyciłam biały ręcznik wiszący przy umywalce i zwilżyłam go wodą. Przykucnęłam przy poszkodowanej nastolatce, a następnie delikatnie zaczęłam przemywać jej ranę. Krwi nie upłynęło zbyt wiele, ale rozcięcie oraz opuchlizna z pewnością utrzymają się przez najbliższy tydzień. Po pomieszczeniu roznosiły się ciężkie kroki Raven. Chodziła w tę i z powrotem, z impetem stąpając glanami na białych kafelkach.
     - Coś ty sobie w ogóle myślała, wskakując pomiędzy nich? – warknęła różowowłosa, zatrzymując się za mną. Najwyraźniej zaistniała sytuacja bardzo ją drażniła. Byłam jej wdzięczna za pomoc w wyprowadzeniu Debrah z zatłoczonego salonu, ale wszelkie żale powinna zachować dla siebie.
     - Na moim miejscu postąpiłabyś tak samo – mruknęła brunetka.
     Westchnęłam zrezygnowana. Nie chciałam mieszać się w tę kłótnię, jednak sprzeczki dziewczyn na pewno w niczym nie pomogą.
     Nagle rozległo się donośne pukanie do drzwi. Białe skrzydło rozchyliło się nieznacznie, a w szczelinie pojawiła się twarz Castiela. Jego mimika wyrażała złość oraz zatroskanie. Chłopak postąpił krok do przodu, lecz zamarł w bezruchu, widząc wyprostowaną rękę Roty.
     - Nie podchodź – rzuciła, nie odwracając wzroku w kierunku bruneta.
     - Dlaczego to zrobiłaś? – zapytał wzburzony. Chyba reakcja jego ukochanej jeszcze bardziej pogorszyła sprawę. – Kurwa, mogłaś mocniej oberwać!
     - To twoja wina, Cas. Po cholerę chciałeś się z nim bić?
     Beznamiętny głos Debrah przeciął powietrze niczym ostry miecz. W łazience zapanowała cisza, przerywana jedynie ciężkim oddechem Holdena. Włożyłam do ręki dziewczyny mokry ręcznik i wyprostowałam się. Para zapewne chciała porozmawiać na osobności.
     Posłałam Raven sugestywne spojrzenie, po czym obie opuściłyśmy pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Różowowłosa wzięła głębszy wdech – ona także była przejęta stanem starszej nastolatki, aczkolwiek za wszelką cenę starała się to ukrywać.
     Niewielka liczba osób nadal zbierała się do wyjścia, jednak z zewnątrz dało się usłyszeć ryki silników zapalanych samochodów. Miałam jedynie nadzieję, że za kółko nie wsiedli pijani kierowcy, bo jeden wypadek na dzień to i tak za dużo.
     Wkroczyłyśmy do salonu. Część znajomych siedziała na kanapie bądź stała nieruchomo. Tylko Iris krążyła po pokoju, chcąc zająć się czymkolwiek, byleby tylko nie myśleć o przykrym wydarzeniu. Sprzątała puste butelki oraz papierki do czarnego plastikowego worka. Atmosfera była strasznie ponura i gdybym nie wiedziała, do czego przed chwilą doszło, pomyślałabym, że ktoś umarł.
     - Masz jakąś apteczkę? – zagaiłam Corey’a. Chłopak drgnął lekko, jakby wyrwany ze snu.
     - Tak – mruknął niepewnie, ale po sekundzie dodał już z większym przekonaniem: – Tak, jest w narożnej szafce w kuchni.
     Udałam się do wspomnianego pomieszczenia. Od razu podeszłam do wiszącego regału wykonanego z białego drewna. Wyjęłam karton oklejony czerwoną bibułą, w którym znajdowały się przeróżne tabletki, maści oraz syropy. Przewertowałam lekarstwa, by odnaleźć na samym dnie paczkę plastrów. Wydobyłam z opakowania najmniejszy opatrunek, po czym posprzątałam po sobie.
     Przyłożyłam ucho do drzwi łazienki. Ze środka nie dochodziły jakiekolwiek dźwięki, więc kłótnia została zażegnana. Jednakże niepewnie uchyliłam wrota w obawie, czy przypadkiem nie zastanę pary w namiętnym uniesieniu. Pokręciłam głową, chcąc wyzbyć się deprawujących myśli.
     Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Castiel i Debrah stali na środku, czule się przytulając. Dziewczyna szlochała cicho, wtulając twarz w klatkę piersiową ukochanego. Nie chciałam im przeszkadzać, dlatego położyłam na półeczce plaster i pospiesznie wyszłam.
     Wróciłam do salonu. Iris wyrzuciła już większość śmieci, a Raven oraz Dake zaczęli zbierać puste szklanki i kieliszki. Reszta towarzystwa nadal tkwiła w milczeniu. Wyglądali jak porcelanowe lalki, których wykonawca był mistrzem fachu i największym na świecie perfekcjonistą.
     Duncan odebrał od różowowłosej szklane naczynie, do którego zaraz wlał wódkę. Trunku starczyło na zapełnienie połowy szklanki, co chyba jeszcze bardziej zirytowało chłopaka. Jednym haustem wypił całą jej zawartość, jakby miał do czynienia z wodą, a nie alkoholem.
     Westchnęłam lekko zdenerwowana. Poturbowana Rota stanowiła dla mnie nie lada problem, a co dopiero pijany Holden. Jego nie dałabym rady choćby podnieść. Na samą myśl, że miałabym dzielić łóżko z półprzytomnym chłopakiem dostawałam konwulsji.
     Podeszłam do bruneta i wyjęłam mu z ręki szeroką szklankę. Burknął coś mało zrozumiałego pod nosem, po czym położył głowę na oparciu kanapy. Zasiadłam obok i z uwagą przyglądałam się jego przymkniętym powiekom. Wyglądał na spokojnego, lecz w duchu czułam, iż tylko się na takiego kreował. Doskonale świadczyła o tym chęć zapicia skołatanych nerwów.
     Wygodnie ułożyłam czoło na klatce piersiowej Duncana. Oddychał miarowo, jakby zapadał w sen. Zapach dymu papierosowego dostał się do moich nozdrzy. Ta specyficzna woń przestała mi przeszkadzać – przyzwyczaiłam się do niej, a nawet odnosiłam swoiste wrażenie bezpieczeństwa, kiedy ją czułam.
     - Dlaczego zawsze coś musi się wydarzyć? – mruknęłam, dotykając wargami bluzy chłopaka. – Nigdy nie możemy w spokoju się upić.
     - Ostatnim razem tobie się udało. – Zaśmiał się. Palcami delikatnie przeczesywał moją grzywkę, uważając, aby nie dotknąć koka, który nie prezentował się już wykwintnie.
     - Zabawne – prychnęłam z udawaną złością.
     Holden westchnął przeciągle, po czym stanowczym ruchem złapał mnie za dolną szczękę. Zmusił, abym na niego spojrzała. W czarnych oczach jak zwykle nie mieniły się żadne emocje, jednakże usta zaciśnięte w wąską kreskę świadczyły o zdenerwowaniu.
     - Przynosisz pecha, wiesz? – stwierdził, a ja poczułam, jakbym dostała w głowę metalową pałką. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tak uważał. – Chcę spać.
     Odsunęłam się od niego, by mógł wstać z sofy. Nie rozumiałam znaczenia jego słów. Powiedział to dla żartów, pragnąć rozluźnić atmosferę, czy po prostu te kilka wyrazów mu się wymsknęło?
     - Idziesz? – zwrócił się do mnie. Skinęłam delikatnie na potwierdzenie.
     Oboje udaliśmy się na piętro, wcześniej żegnając zgromadzonych w salonie znajomych. W milczeniu przemierzyliśmy ciemny korytarz. Posrebrzane kinkiety nie świeciły się, przez co długi przedpokój wydawał się nad wyraz mroczny. Zatrzymaliśmy się dopiero przed dwuskrzydłowymi drzwiami prowadzącymi do pokoju Corey’a. Duncan wyjął klucz z tylnej kieszeni spodni i przekręcił go w zamku.
     Holden przepuścił mnie w przejściu. Biała miękka wykładzina utrudniała poruszanie się na szpilkach, toteż zdjęłam buty i niedbałym ruchem rzuciłam je obok łóżka. Położyłam się na materacu przykrytym satynową pościelą. Słyszałam, jak chłopak zamknął drzwi i powoli, niczym bez życia, podszedł. Ułożył się obok, zakładając ręce za głowę. W ciszy wpatrywaliśmy się w śnieżnobiały sufit, jakby wisiało na nim jakieś niezwykle interesujące arcydzieło.
     Kliknęłam językiem o suche podniebienie, po czym podniosłam się do siadu i poczęłam wypatrywać mojej torebki, którą pozostawiłam w pokoju jakieś trzy godziny temu. Było kilka minut po dwudziestej, a impreza już się skończyła. Pozostali na placu boju nie mieli dobrych humorów i w całym domu panowała iście pogrzebowa atmosfera.
     Czarną zgubę dostrzegłam obok fotela przy biurku. Poszłam po nią, a następnie wyjęłam za dużą o kilka rozmiarów koszulkę, którą zakładałam do spania.
     Holly, on tu jest i się gapi.
     Zerknęłam na Duncana. Rzeczywiście, wpatrywał się we mnie z cwaniackim uśmieszkiem. Spłonęłam rumieńcem, mocniej zaciskając palce na szarym materiale.
     - Czy… – zaczęłam, ale głos uwiązł w gardle. Wzięłam głębszy wdech. – Czy mógłbyś się odwrócić na moment?
     - Myślałem, że może trzeba ci pomóc z suwakiem, ale skoro sobie poradzisz… – odparł i na powrót począł bezmyślnie wgapiać się w sufit.
     Cholera, miał całkowitą rację. Nie istniała jakakolwiek możliwość, abym sama zdjęła tę sukienkę. Szatanie, moja wyrachowana matka zrobiła to specjalnie. Zawrzało we mnie i jedynie resztkami zdrowego rozsądku powstrzymałam się przed niekontrolowanym napadem wrzasków.
     - Duncan, może jednak podejdziesz? – zapytałam, starając się nie jąkać. Aż tak onieśmielona nie byłam już dawno.
     - Co ty byś beze mnie zrobiła?
     - Zapewne to samo, co i z tobą, ale bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym.
     Materac jęknął cierpiętniczo, kiedy chłopak gwałtownie się poruszył. Po chwili usłyszałam stłumione przez wykładzinę kroki, a niewiele później poczułam chłodne palce na karku. Holden oparł brodę na moim ramieniu. Jego ciepły oddech, trochę śmierdzący alkoholem, owiał polik, na który momentalnie wstąpił rumieniec. Jeszcze nikt mnie nie rozbierał. Czułam zawstydzenie, bo intymność tej sytuacji wręcz porażała.
     Posrebrzany suwak powoli został rozpięty, a duże dłonie rozsunęły na boki poły czarnego materiału. Następnie chwyciły za jeden rękaw i zwinnie poczęły go ściągać. Chwilę później to samo zrobiły z drugim. Stałam przed Duncanem jedynie w staniku i do połowy zdjętej sukience.
     - O matko, to się nie dzieje – szepnęłam, zasłaniając twarz przedramieniem.
     Nagle zostałam odwrócona stanowczym ruchem, stając naprzeciw mojego osobistego kata. Nie chciałam widzieć jego mimiki, ale i bez obrazu mogłam stwierdzić, że bym cholernie zadowolony ze swojego dzieła. Pewnie rozpierało go samozadowolenie oraz poczucie absolutnego tryumfu.
     Kościste palce zacisnęły się na moim nadgarstku, zmuszając do odkrycia czerwonego ze wstydu lica. Pod powiekami zbierały się piekące łzy bezradności. Mocno zamknęłam oczy, aby nie pozwolić słonym kroplom wyjść na światło dzienne.
     - Holly – zagaił brunet, gładząc mój rozpalony policzek – unieś głowę.
     Zaprzeczyłam stanowczo. Duncan westchnął zirytowany, oświadczając tym samym, że mogłam przygotowywać się na najgorsze.
     Mocno złapał mnie za żuchwę i pociągnął do góry. Jęknęłam z bólu, mimowolnie uchylając powieki. Twarz chłopaka wykrzywiał grymas nieudolnie imitujący uśmiech. Wyglądał strasznie i w tamtym momencie myślałam jedynie o natychmiastowej ucieczce.
     - Jesteś cudowna – mruknął podniecająco, po czym zlizał z mojego policzka pojedynczą łzę, która wypłynęła pomimo usilnych prób zatrzymania. – Nawet sobie nie wyobrażasz, co chcę z tobą zrobić.
     - Sadysta – załkałam, kiedy niemoc ogarnęła umysł.
     Tortury emocjonalne zostały przerwane pukaniem do drzwi. Oboje zwróciliśmy wzrok w tamtym kierunku. Holden przeklął szkaradnie pod nosem, a ja o mały włos nie zaczęłam skakać z radości. Na pewno Raven przeszkodziła brunetowi w jego chorych czynach. Och, jakże bardzo chciałam ją wyściskać w podzięce. W myślach zanotowałam, aby przy najbliższej okazji postawić Kruczkowi miętowo-malinową herbatę.
     - Załóż koszulkę i wskakuj do łóżka – nakazał Duncana głosem nieznoszącym sprzeciwu.
     Odwrócił się plecami, abym bez skrępowania zdjęła do końca sukienkę. Szkoda, że ten genialny pomysł uderzył w niego dopiero po sterroryzowaniu moich słabych nerwów.
     Pospiesznie pozbyłam się czarnej kiecki oraz skąpego stanika i wciągnęłam przez głowę szary T-shirt. Weszłam pod ciepłą kołdrę, naciągając pierzynę pod sam nos.
     Chłopak przekręcił klucz w zamku, a drzwi rozchyliły się, skrzypiąc przy tym donośnie. Na korytarzu stała Raven ubrana w kiguru na wzór pandy. W ręce trzymała mały plecak, zaś w drugiej niosła glany.
     - Przeszkodziłam w czymś? – zapytała z czystej grzeczności.
     - Nie, wręcz przeciwnie. Cieszę się, że jesteś – zaszczebiotałam, machając koleżance na przywitanie. Wiedziałam, że wreszcie uda nam się telepatycznie porozumieć i dziewczyna przybędzie na ratunek.
     - Mogę u was spać? Ta banda idiotów rozłożyła sobie pokera i zajęli całą kanapę. Zostałam na lodzie – warknęła, tupiąc ze złości nogą.
     - No przecież. Im nas więcej, tym weselej – odparłam, klepiąc materac obok siebie.
     Duncan niechętnie przepuścił różowowłosą w drzwiach, po czym sam wyszedł pod pretekstem udania się do łazienki. Mogłam założyć się o wszystko, iż zszedł na dół do kolegów, aby ich opieprzyć. Gdyby nie nagła wizyta Black, mógłby w spokoju kontynuować swoje chore gierki.
     - A tego, co ugryzło? – Różowowłosa wskazała kciukiem na drzwi, za którymi właśnie zniknął chłopak.
     - Daj spokój. – Machnęłam ręką. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie świetne masz wyczucie czasu. Gdybyś nie przyszła, najprawdopodobniej zostałabym zgwałcona.
     - No rzesz kurwa, wiedziałam, że to obrzydliwy zboczeniec! – krzyknęła, pakując się pod kołdrę. – Powinnaś go kopnąć w dupę i znaleźć jakiegoś mniej agresywnego kolesia.
     Patrzyłam na dziewczynę z życzliwością. Naprawdę się martwiła i byłam jej za to wdzięczna. Jednakże należałam do mało pochlebnego klubu masochistów, toteż Duncan wbrew pozorom stanowił dla mnie idealną partię. Chociaż czasami rzeczywiście czułam się przytłoczona.
     Nagle drzwi otworzyły się z łoskotem, a do środka wparował Holden. Wyglądał na spokojniejszego. Nie wiedziałam, co robił przez niespełna pięć minut, ale najwidoczniej to pomogło mu wyzbyć się gniewu.
     Przekręcił klucz w zamku i usiadł na fotelu przy biurku. Zabrał się za rozwiązywanie sznurówek. Gdy pozbył się butów, zdjął także bluzę oraz koszulkę. Wraz z Raven w milczeniu patrzyłyśmy, jak chłopak rozpinał pasek od spodni. Poczułam gorąc wywołany tą konkretną czynnością. Od kiedy pamiętałam, zawsze dostawałam wypieków na widok przystojnego mężczyzny pozbywającego się spodni. Chyba w naszym związku nie tylko Holden zasługiwał na miano zboczeńca.
     - Mogę spać w środeczku? – zapytał nieoczekiwanie brunet, bez skrępowania stając przed nami w samych bokserkach.
     - Nie! – warknęłyśmy jednocześnie.
     - Dlaczego? – Duncan skrzyżował ręce na szerokiej piersi. Jego mięśnie ramion oraz brzucha wyraźnie się napięły. Następna fala gorąca omiotła moje ciało.
     - No chyba nie odbierzesz mi prawa spania obok Holly? – rzuciła różowowłosa.
     - Nawet nie myśl, że będziesz leżał przy Raven – zawtórowałam koleżance.
     - Mała zazdrośnica – westchnął rozbawiony chłopak.
     - Po prostu troszczę się o dobro i zdrowie psychiczne przyjaciółki. – Wzruszyłam beznamiętnie ramionami.
     Holden podszedł do łóżka i wsunął się pod pierzynę. Objął mnie w pasie, przyciągając do siebie. Zadrżałam, czując chłód bijący od niego. Zawsze był przenikliwie zimny.
     - Dobranoc - mruknął zniekształconym głosem, bo twarz wtulił w moje ramię.
     Spojrzałam na zniesmaczoną różowowłosą. Wyglądała, jakby ze wszystkich sił pragnęła zrzucić Duncana na podłogę. Dopiero teraz dostrzegłam, że nie miała makijażu.
     - Wreszcie widzę twoje oczy – zagaiłam, łapiąc za ucho przyszyte do kaptura kiguru.
     - Naprawdę to pierwszy raz? – Skinęłam na potwierdzenie. – Kurczę, nawet w domu chodzę pomalowana. Chyba się od tego uzależniłam.
     - Możecie ciszej? Inni próbują spać – burknął chłopak, drażniąc wargami moją skórę.
     - Nie ma nawet dziewiątej, więc nie udawaj, że jesteś taki zmęczony.
     Brunet uniósł głowę i spiorunował Raven wzrokiem. Wyglądał, jakby zamierzał przeskoczyć na drugą stronę łóżka i udusić Black poduszką. Albo przynajmniej zakneblować ją, żeby więcej nie mówiła. Wiedziałam, że cisnął mu się na usta nieprzychylny epitet pod adresem dziewczyny. Przed wypowiedzeniem obraźliwych słów powstrzymywała go wyłącznie moja obecność. Na szczęście szybko skapitulował i z głośnym westchnięciem rezygnacji odwrócił się do nas plecami.
     Przez chwilę patrzyłam, jak układał poduszkę pod głową. Rozciągał ją i ugniatał, tak jakby dzięki temu miała stać się wygodniejsza. Kiedy wreszcie ułożył się nieruchowo na boku, wyjęłam spomiędzy włosów wsuwki, po czym zabrałam się za rozplątywanie gumki. Kilkakrotnie mocniej szarpnęłam ciemne pasma i musiałam zagryzać dolną wargę, aby nie syknąć z bólu. Nie miałam ochoty przeszkadzać Holdenowi. Byłam świadoma, że nawet cichutki jęk mógł postawić chłopaka na nogi.
     - Pomóc ci? – zaproponowała Black. Bez oporów zgodziłam się, bo miałam wrażenie, że sama nie dam rady uporać się z gumką. Zwinne palce dziewczyny poczęły powoli uwalniać kosmyki ze szponów wiązadła. – Masz bardzo zadbane włosy. Nie to, co ja. Moje chyba niedługo wypadną.
     - Częściej je farbuj, a na pewno wyłysiejesz przed dwudziestką – odparłam z przekąsem.
     - Cóż poradzę, że uwielbiam kolorowe fryzury?
     - Dość tego.
     Duncan gwałtownie uniósł się na rękach, po czym odrzucił na bok kołdrę. Poczułam zimno, które otoczyło całe moje ciało, wywołując drżenie. Brunet przeturlał się przeze mnie na środek łóżka. Stęknęłam cicho, gdy wgniótł mnie swoim ciężarem w materac. Położył się pomiędzy mną, a Raven, uśmiechając przy tym z niewyobrażalnym zadowoleniem.
     - Co ty wyczyniasz, głuuupku? – warknęła różowowłosa, uderzając piąstką w ramię kolegi.
     - Nie będziecie więcej gadać. Spać, cholerne gówniary – nakazał Holden. Szybko nakrył nas kołdrą, żebyśmy dłużej nie marzli. Objął mnie od tyłu i ostentacyjnie złapał za moją pierś. Prychnęłam obrażona. Właśnie się rozbudziłam i nabrałam ochoty na dalszą rozmowę.
     Odłożyłam wsuwki oraz gumkę na etażerkę obok łóżka i ułożyłam się wygodnie na boku. W pomieszczeniu zapanowała prawie absolutna cisza. Jedynie krople deszczu uderzające o okna i parapety wywoływały jakikolwiek dźwięk, chociaż był on w znacznym stopniu przytłumiony.
     - Bądź dzielna, Wood – rzuciła Black.
     Szturchnęła mnie delikatnie palcem. Sięgnęłam ręką do tyłu, splatając z koleżanką palce w silnym uścisku. Wspierałyśmy się nawzajem, kompletnie nie zważając, że mogłyśmy przy tym denerwować Duncana. W końcu dłonie położyłyśmy na jego biodrze.


♥ ♥ ♥ ♥

4 komentarze:

  1. Hejka! Po niezwykle ciężkim i zapracowanym dniu (przynajmniej mam satysfakcję) przybywam, aby Ci skomentować. ^^ Byłam dziś w liceum na dniu otwartym i na korytarzu rozłożyło się stoisko kółka medycznego. Postanowiłam, że wstąpię przelotem. Chłopacy nauczyli mnie zakładałaś szwy na martwej nodze zwierzęcia. Nie wiem, czemu wszyscy uważają to za obrzydliwe, ale mnie się podoba. Zaręczono mi nawet, że mam zadatki na lekarza. Przepraszam, ale opowiadam to dziś wszystkim i pomyślałam, że Tobie także wspomnę. Dobra, już nie przynudzam, tylko zabieram się do komentowania.
    Z początku sądziłam, że przeniosłaś akcję w całkiem inne miejsce, ale jednak się myliłam. ,,Szkoda jedyne, że Debra przepłaciła to twarzą." Co się dzieje z Holly? Rozumiem, że dziewczyna została poszkodowana przez własnego chłopaka i potrzebowała czyjejś pomocy, ale sądziłam, że nasza bohaterka zrobi to z grzeczności. A ona w myślach współczuła Debrze i było jej szkoda nastolatki? Coś mi tu nie pasuje. Mam pewien pomysł, ale trochę dziwnie mi go napisać na forum, a nie chcę zrobić z siebie idiotki. Już sam fakt, że Holly zabrała się za przemywanie opuchniętej wargi Debry daje do myślenia. I poszłam dla niej po plaster. Przypływ współczucia czy może coś więcej?
    Duncan jest prawdziwym sadystą - i jak wcześniej wcale tak o nim nie myślałam, tak teraz zmieniłam zdanie. Pomógł Holly rozpiąć sukienkę, to oczywiście bardzo miło z jego strony, ale gdy ją odwrócił w swoją stronę zaczęłam się niepokoić. Nie zważając na to, że dziewczyna się popłakała kazał jej spojrzeć sobie w oczy. Nie podobało mi się to zagranie i uważam, że Holden powinien nauczyć się znaczenia słowa ,,nie".
    Dzięki Bogu, że Raven weszła w tak nieoczekiwanym momencie. Nie to, że nie chciałam, aby pomiędzy Holly i Duncanem do czegoś doszło, ale jego wcześniejsze zachowanie sprawiło, że przestałam mieć na to ochotę. Znów uwaga względem naszego kochanego sadysty. Tym razem chyba neutralna, więc nie ma się czego obawiać. ^^ Nie dość, że chłopak nie liczy się ze zdaniem kobiet, to jeszcze nie posiada ani odrobiny wstydu. Wyobrażam sobie jak czuły się Raven z Holly, gdyż sama śpiąc w jednym łóżku z chłopakiem czuję się niepewnie, a co dopiero z pół nagim chłopakiem. Na miejscu dziewcząt nawet gdyby Duncan wszedł pomiędzy mnie a koleżankę, nadal bym z nią rozmawiała. Tylko po ty, aby zdenerwować chłopaka. Szczęście, że wszystko dobrze się skończyło.
    Życzę Ci dużo weny oraz wszystkiego co dobre! Pozdrawiam i do zobaczenia! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć i czołem!
    Jak miło się odstresować w ten piątkowy wieczór. Nawet nie wiesz jaką radość przyniósł mi Twój rozdział, szczególnie dzisiaj po oddani próbnych matur z historii, której oczywiście nie zdałam ;C i okropnym sprawdzianie z matmy. Praktycznie od samego rana boli mnie głowa, a to tylko przez to, że przez cały sprawdzian nie byłam w stanie skupić się na zadaniach, bo koleżanka obok notorycznie kasłała. I w to bardzo irytujący sposób.
    Ale mamy w końcu rozdział, przez który prawie cały czas się śmieję. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego, ale niezmiernie bawią mnie takie sytuacje w jaką została wpędzona Holly przez Duncana. Jestem w pełni świadoma, że nie powinnam śmiać się z czyjegoś nieszczęścia, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać, gdy wyobrażałam sobie irytację chłopaka. Raven też jest genialna. Ta jej dyskrecja... Aż mi się przypomniała sytuacja z wakacji, kiedy spałam w kempingu ze znajomymi i gadaliśmy przez całą noc, oglądając filmy i nie dając spać mojemu bratu, który obrażony na swoją dziewczynę przyszedł spać na nasze łóżko.
    Dziwię się w ogóle Holly, że potrafiła zachować jako tako zimną krew, gdy Duncan podszedł do niej by "pomóc" jej w rozpięciu sukienki. Ja na jej miejscu spaliłabym buraka i nie odezwała się w ogóle. Jestem strasznie wstydliwą dziewczyną i takie sytuacje niezmiernie mnie krępują, a co dopiero gdyby coś takiego przytrafiłoby mi się z chłopakiem, którego niedawno poznałam. To już kompletnie. Wykopałabym sobie dół gołymi rękoma i w nim zamieszkała.
    Na koniec życzę ci mnóstwa pomysłów i gorących dni :D Rozpisałabym się bardziej, ale sama muszę się zabrać w końcu za skończenie rozdziału.
    Serdecznie pozdrawiam i ślę moc weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Tak! dobrze tak jej! Niby nie powinno się cieszyć, z cudzego nieszczęścia, ale nie umiem smucić się tym, że Rota dostała w pysk. Co prawda przypadkiem i wgl, ale jednak.
    Jak takie gadanie może przeszkadzać w spaniu? No ten Holden to jest naprawdę wypaczony. I to gadały tylko dwie osoby, phie. Ja jak miałam rok temu biwak klasowy to w około 12 osób, spaliśmy na dwóch materacach. Wszyscy jeszcze gadali do piątej rano, gdzie ja co 15 minut budziłam się i zasypiałam. Koniec końców skończyłam z głową między materacami i nogami jednej koleżanki na niej.
    Pozdrawiam i ślę miliooony pomysłów
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Przeczytałam rozdział już wczoraj, ale nie chciało mi się komentować, bo... eee... *szuka w myślach jakiejś wymówki*... no dobra, po prostu jestem leniem :_:.
    Na wstępie... a raczej wstępie numer dwa, pragnę powiedzieć, iż podziwiam cię za tak częste wstawianie rozdziałów, które w dodatku są tak świetne *składa pokłony w twoją stronę*.
    No, a teraz rozdzialik. Może zacznę od Roty... Do cholery, sprawiłaś, że o północy zaczęłam rżeć na cały blok. Cóż za bohaterskie i romantyczne zachowanie zaprezentowała ta urocza postać. Dziwię się Castielkowi, że nie zemdlał z wrażenia w jej silnych ramionach, a przedtem nie powiedział "Ach, kocham cię, ma zebrowata wybawczyni!". A ten dupek zamiast tego wolał się na nią wydrzeć. Gdyby mi się tak ktoś odwdzięczył za to, że mam poobijaną buźkę, to chyba bym go kopnęła tam, gdzie słońce nie dociera. No, ale scenka, kiedy ona mu płakała w ramię... Ech, to w połączeniu z trzecią paczką Belvity z pewnością źle odbije się na mojej figurze:<
    A tak w ogóle, to czy Holly nie została przypadkiem porwana, czy coś? A może Duncan czegoś jej dosypał i teraz jest jakaś dziwna? Albo zgłupiała przez te szpilki? Serio, zaczynam się o nią martwić. Przecież gdyby była zdrowa na umyśle, to nie troszczyłaby się tak o Oborę...
    I przechodzimy do TEJ sceny...
    Kiedy Holly poprosiła Holdena o pomoc w rozpięciu sukienki... ech, jako że jestem osóbką wyrastającą na prawdziwego zboka, zaczęłam się jarać, gdyż miałam nadzieję na namiętne seksy. Jednak kiedy ten >piękne słowo określające faceta i jego przyrodzenie< to zrobił... Nie, to było okropne, nawet, jak na takiego sadystę. Nie, nie okropne - obrzydliwe. Żeby doprowadzać dziewczynę do łez i kazać jej przy tym patrzeć w oczy... Aż minęła mi ochota na fragment +18. Dziwię się Stanley, że nie kopnęła go tam, gdzie trzeba, tylko tak stała. I że w ogóle zgodziła się z nim spać w jednym łóżku (co z tego, że Raven też tam była?). Pominę fakt, że kiedy złapał ją 'przez przypadek' w czulsze miejsce, to nie zareagowała. Rozumiem, że jest masochistką i lubi, gdy ktoś się nad nią znęca (seksualnie też, jak już powiedziałaś), ale... Nie, właściwie, to tego nie rozumiem. Jestem stu procentową sadystką, więc nie wiem, jak to jest czerpać przyjemność z bólu. Jak dla mnie, to było coś strasznie upokarzającego i niesmacznego. Ych, polecam kupić brunetowi pod choinkę lalkę z sex shopu. Ona nigdy nie powie "nie". W każdym razie, stracił moją sympatię, bardzo mi przykro.
    "W końcu dłonie położyłyśmy na jego biodrze." - czyżby Raven i Holly zachciało się macanka? I to po czymś TAKIM? No dobra, nie wnikam, ale miło, że główna bohaterka miała jakieś wsparcie od różowowłosej.
    Pozdrawiam i niech słońce (błagam, niech idzie ode mnie precz!) oraz wena będą z tobą!

    OdpowiedzUsuń