Dobiliśmy do kolejnego okrągłego rozdziału. Tym razem bez długich przemów. Będzie zwięźle i na temat. Dziękuję wszystkim za obecność, bo chociaż rotacje w czytelnikach zachodzą niemałe, to zawsze udowadniacie mi, że mam dla kogo pisać.
!Ostrzeżenie!
Rozdział zawiera scenę seksu (w sumie jest mu w całości poświęcony), więc jeżeli kogoś odrzucają tego typu rzeczy, może bezpiecznie cały wpis ominąć. Nie wnosi wiele do fabuły. Śmiałków przepraszam za jakość rozdziału, bo nie jestem dobra w opisywaniu erotycznych uniesień.
Droga (nie) do miłości: Rozdział
50
„Na pewno już nigdy nie będzie tak,
jak było. Ale może być lepiej.”
~N. Roberts
Z
trzaskiem zamknęłam podręcznik do chemii. Przez najbliższe tygodnie nie
zamierzałam nawet na niego patrzeć. Przed przerwą świąteczną wrzucę go w głąb
szkolnej szafki, przykryję kilkoma innymi książkami oraz zeszytami i będę
błagała wszystkie znane mi bóstwa, aby zniknął. Ewentualnie, by okładka mu się
pogięła.
-
Rozumiesz już wszystko? – zapytał Duncan. Czułam, że bacznie śledził moje
ruchy, kiedy wkładałam elementarz do torby.
-
Większość – mruknęłam bez przekonania, zapinając suwak. Spojrzałam na chłopaka.
Jego przeszywający wzrok zaczynał mi ciążyć. Powieki miał na wpół przymknięte,
jakby był bardzo zmęczony lub szczerze w coś wątpił. W zaistniałej sytuacji
obie możliwości wydawały się prawdopodobne. – Nie patrz tak na mnie, tego jest
zbyt wiele.
- Gdybyś
uczyła się systematycznie, nie miałabyś problemu. – Skrzyżował ręce na
szerokiej piersi.
-
Nieważne, to i tak powinno wystarczyć do zaliczenia. – Podniosłam się, a torbę
przewiesiłam przez ramię. – Będę już wychodzić. Dzięki za wszystko. Do jutra.
Niedbale
machnęłam dłonią, nawet nie patrząc na bruneta. Chciałam jak najszybciej
opuścić posiadłość sąsiadów i wrócić do siebie. Straciłam całą energię,
powinnam już pójść spać. Wręcz marzyłam o miękkim materacu oraz cieplutkiej, dopiero
co wypranej w lawendowym proszku pościeli.
Nie
zdołałam wykonać nawet jednego pełnego kroku. Duncan doskoczył do mnie zbyt
szybko, bym zdążyła czmychnąć z pokoju. Złapał mnie za łokieć i odwrócił twarzą
do siebie. Uśmiechał się złowróżbnie. Przywodził mi na myśl brutalnego
mordercę, który właśnie dorwał ofiarę, o jaką starał się od dłuższego czasu.
Zmrużone oczy także nie napawały optymizmem. Głośno i z trudem przełknęłam
ślinę. W gardle powstała sporych rozmiarów gula, utrudniająca nawet oddychanie.
Na całym ciele wystąpiła gęsia skórka, zimny pot oblał kark, po czym zaczął
powoli spływać na plecy, wywołując nieprzyjemne dreszcze. Holden wyglądał
równie strasznie jak rano, kiedy zaciskał długie, kościste palce na mej szyi.
- Nie tak
prędko. – Nachylił się znacznie, prawie dotykając nosem mojego czoła. – Muszę
jeszcze odebrać drugiego buziaka.
- Ach
tak? Za to ja muszę wymyślić odpowiednie wytłumaczenie na sine pręgi, które mi
zrobiłeś. Myślisz, że rodzice ucieszą się, że wracam do domu pokaleczona? –
warknęłam. Najchętniej sprzedałabym brunetowi porządnego kopa w krocze, ale
bałam się konsekwencji.
Cóż za tchórz. Właśnie rzuciłaś piach na
twarz swojemu pragnieniu przetrwania. Niech biedaczysko spoczywa w pokoju, a
Bóg czuwa nad jego losem. Może następnym razem natrafi na człowieka bardziej
skorego do walki o życie.
Zaśmiał
się cicho. Jego oddech omiótł moją twarz. Jeszcze trochę nachylił się, stykając
nasze nosy czubkami. Czarne ślepia wpatrywały się we mnie przenikliwie, jakby
pragnęły wedrzeć się do umysłu niewinnej nastolatki. Niczym zahipnotyzowana
patrzyłam w ciemne głębie, z każdą sekundą zatracając się w nich coraz
bardziej. Nawet nie zorientowałam się, kiedy ciepłe usta musnęły delikatnie
swoje mniej doświadczone odpowiedniczki. Języki złączyły się w namiętnym tańcu.
Sportowa torba zsunęła się z ramienia, opadając na podłogę z głośnym łoskotem.
Położyłam dłonie na obu policzkach chłopaka, muskając opuszkami palców
wystające kości policzkowe. Duncan całował namiętnie, nie dając mi nawet chwili
na zaczerpnięcie większego haustu powietrza. Powoli począł ciągnąć mnie za
sobą. Mruknęłam niezadowolona wprost w jego wargi. Nie czułam się pewnie.
Miałam dziwne przeczucie. Próbowałam oderwać się od Holdena, jednakże mocno
trzymał za moje biodra. Nagle odwrócił mnie i popchnął lekko. Pisnęłam
zaskoczona, gdy na moment przerwaliśmy pieszczotę. Upadliśmy na łóżko.
Niepewnie podniosłam powieki. Brunet tkwił nade mną. Ciemne pasma zwisały po
obu stronach pociągłej twarzy. Uśmiechał się przebiegle, z pewnością bardzo
zadowolony z pozycji, w jakiej się znaleźliśmy.
- Dobry
żart, naprawdę, ale teraz zejdź ze mnie. Jesteś trochę ciężki – rzuciłam
drżącym głosem. Dłonie oparłam na klatce piersiowej chłopaka, próbując go
odepchnąć.
- Holly,
wszystko robię ze śmiertelną powagą – mruknął. Charakterystyczna chrypka w
połączeniu z podnieconym, stanowczym tonem działały na mnie niczym afrodyzjak.
Drgnęłam, nieświadomie ocierając się o Duncana.
Nachylił
się i delikatnie musnął me wargi swoimi. Z oporem rozchyliłam usta, dając mu
większe pole manewru. Czasami podgryzał mój język, jakby w zaproszeniu do
wspólnej zabawy. Nie odmówiłam pieszczoty. Palce jednej ręki położyłam na
policzku chłopaka, zaś drugie wplotłam w miękkie, zadbane włosy. Rozkoszowałam
się przyjemnością, którą niósł za sobą dotyk, a potęgował ją zapach waniliowego
odświeżacza powietrza oraz wyraźny posmak dymu papierosowego. Westchnęłam z
błogością wprost w usta bruneta, kiedy lodowate dłonie wtargnęły pod materiał
białej koszuli. Zadrżałam z ekscytacji. Wiedziałam, do czego dążył Holden i
pomimo nawarstwiającego się lęku, rosła we mnie także chęć doświadczenia czegoś
nowego. Poznania niezbadanych dotąd terenów nawet za cenę niewinności.
Przerwał
pocałunek, powoli uniósł głowę. Patrzył mi prosto w oczy. Może próbował
odczytać z nich targające mną emocje. Zawadiacko przegryzłam dolną wargę.
Pragnęłam sprowokować Duncana. Bliskość pomiędzy nami zaczynała dostarczać mi
dużo przyjemności. Obawiałam się, że chłopak podniesie się z łóżka i uzna swoje
dotychczasowe posunięcia za chwilową utratę kontroli.
-
Uprawiałaś już seks? – zapytał, nie odrywając ode mnie przenikliwego wzroku.
- N-nie –
wydukałam zaskoczona otwartością Holdena. Nigdy nie owijał w bawełnę. Mówił, co
mu ślina na język przyniosła. Jednakże na moment straciłam rezon.
- To
dobrze.
Przejechał językiem wzdłuż szyi. Odruchowo odchyliłam do tyłu głowę, aby
ułatwić mu dostęp. Czułam doskonale każdy jego ruch. Drżałam, gdy dotykał
sinych pręg. Pomimo bólu, jaki sprawiał, chciałam więcej. Same pocałunki już
nie wystarczały.
Przestał
muskać palcami zapadły brzuch oraz mocno wystającą kość biodrową. Włożył rękę
pod materiał kraciastej spódnicy i począł gładzić zewnętrzną stronę ud. Czasami
mocniej ścisnął za pośladek, na co wyginałam kręgosłup, aby szczelniej
przylgnąć do umięśnionego ciała. Jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnęłam czyjejś
bliskości.
Niespodziewanie odsunął się na znaczną odległość, jakby za wszelką cenę
zapragnął mnie zdenerwować poprzez ciągłe robienie zbędnych przerw. Klęczał tuż
przede mną w całej swej okazałości. Niewidzialna dłoń uderzyła w podbrzusze,
kiedy Duncan przeczesał już i tak zmierzwione włosy, przy czym w prowokacyjny
sposób oblizał dolną wargę. Mruknęłam z zachwytu na ten widok. Wyglądał niczym
młody bóg. Zmrużonymi oczami patrzył na mnie z góry, a w czarnych ślepiach
żarzyły się iskierki żywego podniecenia.
-
Rozbierz się – zażądał.
-
Słucham? – pisnęłam wystraszona. Myślałam, że on wszystkim się zajmie, a ja
jedynie będę leżeć na mięciutki łożu i odczuwać rozkosz.
-
Rozbierz się – powtórzył machinalnie.
Przez
dłuższy moment wpatrywałam się w chłopaka, tkwiąc w całkowitym bezruchu.
Dopiero, gdy odchrząknął nerwowo, zerknęłam w dół na swoje ciało. Koszulę
miałam lekko podwiniętą, a ostatni guzik odpiął się zawadiacko. Niepewnie
zsunęłam dłonie na kraciasty materiał. Drżącymi ze zdenerwowania palcami
rozpięłam suwak na boku spódnicy, po czym powoli zaczęłam ją zdejmować wraz z
bawełnianymi rajstopami. W duchu dziękowałam samej sobie, że ubrałam dzisiaj
czerwony komplet bielizny. Może chociaż to udobrucha Holdena i uczyni go
bardziej pobłażliwym. Powolnym ruchem zaczęłam pozbywać się ciuchów. Byłam
niezwykle zawstydzona. Cała twarz paliła, jakby smagał ją ogień z głębi
piekieł, który powoli przeskakiwał także na uszy. Szybkim ruchem zdjęłam
ubrania i rzuciłam je niedbale gdzieś obok łóżka. Zasłoniłam przedramieniem
zaczerwienione lico. Szatanie, proszę jedynie, abyś pozwolił mi zniknąć.
- Jeszcze
koszula. – Usłyszałam zniecierpliwiony głos, a następnie kościste palce
zacisnęły się na moim nadgarstku. Holden przyciągnął mnie do siebie. Usiadłam
wyprostowana, mocno dociskając do siebie uda. Wstydziłam się każdej części
swojego ciała, a spowijające pokój światło jedynie potęgowało dyskomfort.
Wydobyłam
z siebie nieartykułowany jęk – coś na pograniczu westchnięcia oraz
cierpiętniczego jęku. Palce trzęsły się, jakby ktoś traktował je z brakiem
miłosierdzia paralizatorem. Ledwo dawałam radę pochwycić niewielki guzik.
Rozpięłam
górną część szkolnego mundurka oraz rozplątałam tasiemkę. Obie rzeczy rzuciłam
na podłogę. Teraz tkwiłam prawie całkowicie naga przed obliczem Duncana. Nie
musiałam na niego patrzeć, aby wiedzieć, że wodził wzrokiem za każdym
wykonywanym przeze mnie ruchem. Oczy zapewne wręcz mu się szkliły z ekscytacji.
Materac
skrzypnął nieznośnie nakłaniając, abym zerknęła na chłopaka. Zbliżył się, a
ciężar ciała oparł na jednej ręce. Drugą położył na moim poliku. Czule pocierał
zaczerwienioną skórę, a ja odruchowo starałam się przylgnąć do chłodnej dłoni.
- Nawet
sobie nie wyobrażasz, ile czekałem na ten moment – szepnął, po czym złączył
nasze wargi na krótką chwilę. Rozpaczliwie doszukiwałam się wsparcia z jego
strony. Naprawdę się bałam, chociaż nie zamierzałam teraz przerwać. Żywiłam
nadzieję, że doznania, które przyniesie seksualna bliskość, zrekompensują
wszelkie zmartwienia.
Opadliśmy
na łóżko. Nie zaprzestaliśmy pocałunku, wręcz przeciwnie – kontynuowaliśmy z
jeszcze większą zażartością. Duncan wsunął palce pomiędzy moje uda próbując je
rozchylić. Mocniej złączyłam nogi, aby utrudnić mu dostęp. Zaczął podszczypywać
bladą skórę, lecz nie przyniosło to rezultatów. Z uporem starałam się zasłonić
możliwie jak najwięcej ciała. Wstydziłam się go, zwłaszcza, że w odległości
kilku centymetrów od kościstych palców widniały liczne wypukłe blizny.
Wplótł
dłoń w długie pasma czarnych włosów, po czym pociągnął za nie, odchylając tym
samym moją głowę do tyłu. Patrzyłam na niego spod na wpół przymkniętych powiek.
Usta miałam delikatnie rozchylone oraz napuchnięte.
- Jesteś
cholernie sprzeczną istotą, wiesz? – burknął, uśmiechając się ironicznie. Chyba
był rozbawiony, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że niewiele brakowało,
aby ogarnęła go złość. Gniewnie ściągał brwi, marszcząc przy tym czoło.
- Zgasisz
światło? – poprosiłam. Głośno przełknęłam ślinę, co z potylicą dociśniętą do
karku przychodziło z trudem i sprawiało lekki ból.
-
Wstydzisz się? – zapytał z drwiną w głosie. – No tak, czasami zapominam, że
jeszcze zasilasz cnotliwe szeregi dziewic. Ale zaraz to zmienimy.
Zastanawiające,
przez kogo stałam się tak wyuzdana.
Czule
pocałował mnie w koniuszek nosa. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że niezły z
niego romantyk. W rzeczywistości po prostu lubił naigrywać się z ludzi.
Wstał z
łóżka, kierując się w stronę drzwi. Szybkim ruchem nacisnął przełącznik, a w
pokoju gwałtownie zapanowała prawie absolutna ciemność. Jedynie ekran
włączonego laptopa rzucał nikłą poświatę wprost na mnie. Nieświadomie
stworzyliśmy atmosferę godną dennych romansideł dla nastolatek mażących o
wielkiej miłości.
Holden
podszedł do stelaża. W czasie powolnego marszu rozwiązywał krawat, a następnie
rozpinał pierwsze od góry guziki białej koszuli. Zdjął ją przez głowę.
Przegryzłam dolną wargę, aby nie jęknąć z zachwytu. Jeszcze tak seksownie się
nie prezentował. Zmierzwione włosy okalały pociągłą twarz. Nieprzesadnie
zarysowane mięśnie na torsie oraz ramionach wydawały się być jeszcze bardziej
uwypuklone. Czarne atramentowe rysunki owijały się wokół lewej ręki niczym wąż
– symbol grzechu i pokusy. Doskonałą prezencję dopełniało niebieskie światło
komputera, które roztaczało się za chłopakiem i dodawało mu mistycyzmu. Miałam
nieodparte wrażenie, iż stał przede mną wysłannik piekieł, którego celem było
uwiedzenie niewinnej niewiasty oraz zabranie jej do podziemnych odmętów; domu
Szatana, gdzie szerzyły się rozpusta i zgorszenie. Jednakże wcale mi to nie
przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – pragnęłam jak najszybciej się tam dostać.
Kiedy
szczupłe palce poczęły rozpinać pasek przy kraciastych spodniach, mimowolnie drgnęłam
z podniecenia. Twarz zalała kolejna fala gorąca, a w podbrzuszu wybuchł
prawdziwy wulkan. Poruszyłam się nerwowo, jakby ze zniecierpliwienia. Samą
tylko mimiką starałam się nakłonić Duncana do szybszego pozbycia się
pozostałego odzienia i ponownego przyszpilenia mnie do materaca. Pragnienia
poczucia go przy sobie nie mogłam porównać z czymkolwiek innym.
Niewielka
klamra uderzyła o podłogę. Niespełna sekundę później przywierałam do rozpalonej
skóry bruneta. Doświadczenie to było niemalże magiczne. Pierwszy raz nie
poraził mnie bijący od niego chłód. Z niebywałą żarliwością oddawałam wszystkie
pocałunki. Miałam już dość czekania. Sporadycznie ocierałam się o chłopaka
dając mu znak, że umysłem byłam gotowa. Nie zajęło zbyt wiele czasu, aby Holden
zechciał przygotować również moje ciało.
Gładził
dłonią wyraźnie zarysowane żebra, niewielkie wcięcie w talii, aż wreszcie
przeszedł na plecy. Palcem rysował linię kręgosłupa, specjalnie omijając
zapięcie koronkowego czerwonego stanika. Mruknęłam z niezadowolenia wprost w
usta chłopaka. Chociaż irytowałam się jego niepotrzebnym przedłużaniem,
zdawałam sobie sprawę, że bez naigrywania się, tak bardzo charakterystycznego
dla Duncana, czułabym się nieswojo.
Mały,
aczkolwiek kształtny biust został uwolniony z opinającego materiału. Brunet od
razu począł ściskać prawą pierś. Kciukiem muskał stwardniały już sutek, a
spomiędzy moich warg wyrwało się głośne westchnięcie. Zszedł z pocałunkami na
wrażliwą skórę szyi, zaś drugą dłonią gładził udo, czasami przesuwając się na
pośladek. Wygięłam się w łuk, próbując jeszcze mocniej przylgnąć do Holdena.
Ocierałam się o niego zmysłowo. Kolanami przywarłam do bioder bruneta. Ręce
wplotłam w ciemne włosy, jakbym chciała uniemożliwić mu oderwanie ust od mojego
ciała. Dokładnie całował każdy skrawek skóry, gdzie kilka godzin wcześniej
pojawiło się wyraźne zasinienie. Może próbował przeprosić za chwilę agresywnego
uniesienia? Rano, kiedy wściekła opuszczałam szkolną szatnię, nawet nie
śmiałabym pomyśleć, że skończę w łóżku z Duncanem, gotowa, aby stracić z nim
dziewictwo. Zaistniała sytuacja zdawała się cholernie nierealna.
Stanik
został całkowicie zdjęty i rzucony gdzieś na podłogę obok pozostałych ciuchów.
Gorące wargi spoczęły na piersiach. Gwałtownie zassały fragment bladego ciała,
podgryzając je. Ze świstem wciągnęłam powietrze, kiedy opuszki palców odsunęły
na bok materiał majtek i zaczęły gładzić moje najwrażliwsze miejsce. Jęczałam z
rozkoszy, wijąc się pod chłopakiem. Powoli gładził moją łechtaczkę,
jednocześnie ssąc jeden z sutków. Wyginałam się w spazmach przyjemności. Powoli
wsunął we mnie palec. Czułam, jak poruszał nim na wszystkie strony, wywołując
coraz większe podniecenie. Oddech miałam krótki, urywany. Mięśnie napinały się,
a w podbrzuszu naradzało się kojące ciepło. Jeszcze nigdy nie było mi tak
dobrze. Duncan przyspieszył, mocniej stymulował moje wnętrze. Zagryzłam dolną
wargę. Oczy zaszły mgłą. Przymknęłam powieki, głowę odchyliłam do tyłu. Po
pokoju rozniósł się przeciągły jęk spełnienia. Zadrżałam, a przyjemny gorąc
rozniósł się po całym ciele.
Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam na Holdena. Opierał się na jednej
ręce. Końcówki ciemnych włosów muskały rumiane poliki. Patrzył na mnie z
wyraźnym zachwytem. Uśmiechał się przebiegle, jakby właśnie obmyślał misterny
plan. Głośniej przełknęłam ślinę próbując pozbyć się suchości w gardle.
- Jesteś
cudowna – mruknął zachrypniętym głosem.
Poruszyłam się nerwowo, kiedy chłopak wyjął palec z ciepłego wnętrza.
Przybliżył go do ust, po czym oblizał. Niezwykle zmysłowo pozbywał się
przeźroczystej substancji, wprawiając mnie w niemałe zaskoczenie. Rozszerzonymi
oczami wpatrywałam się wprost w czarne odmęty, które co chwilę zostawały
leniwie przysłaniane przez powieki.
- I całkiem
smaczna – dodał z wyraźnym przekąsem.
Zakryłam
twarz dłońmi. Byłam bardzo onieśmielona. Dlaczego on to zrobił? Znowu się
naigrywał, pieprzony sadysta. Widok mojej osoby przesiąkniętej zawstydzeniem z
pewnością napawał go samozadowoleniem nieznającym granic.
Wstał z
łóżka i skierował się do biurka usytułowanego naprzeciw. Zamaszystym ruchem
otworzył szufladę, by za niespełna sekundę zamknąć ją z głośnym trzaskiem. Stał
odwrócony do mnie plecami. Poruszał rękoma, lecz nie mogłam dostrzec, co też
trzymał w kościstych palcach. Podciągnęłam się lekko, zatrzymując się w pozycji
półleżącej. Głowę oparłam na stelażu wykonanym z ciemnego drewna. Przestałam
krępować się nagością. Mój los i tak został przypieczętowany, więc lęk oraz
zamartwianie się nic by nie wskórały.
Obrócił
się powoli na pięcie. Niewielkie pudełeczko odrzucił za siebie, uderzając nim w
beżową ścianę. Zrobił krok w stronę łóżka, po czym zatrzymał się. Przechyliłam
głowę na bok, zastanawiając się, co też mógł kombinować. Patrzył na swoje dłonie
tkwiąc nieruchomo. Wyglądał, jakby bił się z własnymi myślami Trochę zaczynałam
się denerwować. A jeżeli teraz stwierdzi, że powinniśmy przerwać? Po prostu
poda mi ubrania i wskaże drzwi? Nie negował opinii o sobie jako szkolnym
podrywaczu, któremu żadna się nie oprze, aczkolwiek może to ze mną było coś nie
w porządku.
- Duncan
– przełknęłam ślinę – czy wszystko gra?
- Tak,
jak najbardziej – westchnął, mierzwiąc potargane włosy. – Ja także się
stresuję. Jesteś moją pierwszą dziewicą.
Uśmiechnął
się łagodnie, całkowicie zaburzając swoją codzienną prezencję pozbawionego
skrupułów sadysty. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że należał do czułych,
miłych facetów, o których marzyła każda trzeźwo patrząca na świat kobieta.
Poruszyłam się nerwowo. Prawie połowa mojego opanowania właśnie uleciała przez
rozszczelnione okno. Naprawdę krępowałam się, kiedy Holden okazywał swą ludzką
stronę. Nie przywykłam do widoku pobłażliwości oraz zrozumienia na jego
przystojnym licu. Empatia pasowała do niego równie dobrze jak ogródek warzywny
do Lectera. Z pewnością nie korzystałby z niego nazbyt często, więc zbędnym
było gospodarowanie miejsca za domem. Przecież po jarzyny do poprawienia smaku
ludzkiego mózgu można zawsze skoczyć do pobliskiego spożywczaka.
- Och,
przestań się zgrywać i chodź tu wreszcie – warknęłam ostatkiem odwagi.
Wyciągnęłam wątłą rękę w kierunku chłopaka, przywołując go. Miałam już
serdecznie dość przedłużania tego wszystkiego. Gdybyśmy zrezygnowali z
niedomówień i dziwnych zachowań, już mielibyśmy swój pierwszy wspólny raz za
sobą. Może dla Duncana nie robiło różnicy, kiedy zacznie, ale ja nabierałam
coraz więcej obaw. Jeszcze chwila, a wybiegnę z tego pokoju, który teraz
wydawał się nad wyraz duszny.
Prychnął
szczerze rozbawiony. Blade wargi rozciągnął w kpiarskim uśmieszku, tak bardzo
dla niego charakterystycznym. Od razu poczułam się lepiej. Smukłymi palcami
począł rozpinać guzik przy kraciastych spodniach, by za niespełna sekundę to
samo zrobić z rozporkiem. Zwinnymi ruchami pozbył się dolnej części garderoby
wraz z czarnymi bokserkami. Gwałtownie wciągnęłam powietrze z głośnym sykiem.
Nie raz wyobrażałam sobie nagiego Holdena, stojącego tuż przede mną. Zawsze był
to widok niezwykle przyjemny i wywołujący we mnie podniecenie. Jednakże w moich
erotycznych wizjach nigdy nie prezentował się tak seksownie. Powoli przesuwałam
wzrokiem po perfekcyjnym ciele bruneta. Poczynając od proporcjonalnej,
cholernie przystojnej twarzy. Omiotłam zamglonymi oczami idealnie umięśniony
tors. Nie był zbyt muskularny, a spod skóry delikatnie wystawały żebra.
Skończyłam na wąskich biodrach oraz nabrzmiałej męskości.
Duncan
podszedł do łóżka. Opadł na materac, zawisając tuż nade mną. Nasze rozpalone
spojrzenia krzyżowały się, jakbyśmy próbowali rozmawiać telepatycznie. Dialog
był niepotrzebny – oboje wiedzieliśmy czego oczekiwaliśmy od drugiej strony. Pogładził
kciukiem mój rumiany od gorąca polik. Zmrużyłam powieki czując przyjemny,
kojący dotyk.
- Możemy
to zrobić? – zapytał, chociaż wiedziałam, że był to zwykły przejaw grzeczności.
Nawet gdybym się nie zgodziła, zmusiłby mnie.
- Tak –
szepnęłam zachrypniętym głosem. Odchrząknęłam cicho, przełknęłam z drobnymi
trudnościami ślinę, po czym powtórzyłam nieco pewniej: – Tak.
Wpił się
agresywnie w moje usta. Całował zachłannie, bez wytchnienia, a ja nie
pozostawałam mu dłużna. Z lubością zatraciłam się w namiętnej pieszczocie.
Rękoma oplotłam jego kark i palcami przeczesywałam już i tak rozczochrane
włosy. On natomiast błądził dłonią po rozgrzanym z podniecenia ciele. Mocno
ściskał piersi, zdawał się kompletnie nie przejmować, czy sprawi mi ból.
Pragnął jedynie zaspokoić swoje rządze. Gładził wystającą kość biodrową, co
rusz przesuwając się niżej na uda. Nim się spostrzegłam, rozchylił ręką nogi,
aby przedostać się do mojej kobiecości. Bez ostrzeżenia wsunął dwa palce w
ciepły, wilgotny środek. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł dreszcz. Jęczałam wprost w
usta chłopaka, wyginając się przy tym. Chciałam zaznać jeszcze więcej
przyjemności, pogłębić intensywność pieszczoty. Stanowczymi ruchami naciskał na
ścianki pochwy, przygotowując do prawdziwego stosunku. Wzdychałam coraz
głośniej. Powoli zaczynało brakować mi powietrza. Przestałam mierzwić ciemne
pasma. Dłonie oparłam na uwydatnionych obojczykach bruneta, odpychając go od
siebie. Łapczywie nabierałam tlenu przez rozchylone usta, spomiędzy których nie
przestawały wypływać rozkoszne pojękiwania. Spod na wpół przymrużonych powiek
patrzyłam na Duncana. Jego skupioną twarz nie kryjącą jakichkolwiek emocji. Czarne,
bezkresne ślepia pozbawione uczuć. Blade, pełne, popękane wargi niewykrzywione
w grymasie.
W
podbrzuszu ponownie wybuchł wulkan, roznoszący po całym ciele przyjemne ciepło.
Mięśnie zaczynały się napinać. Naprawdę niewiele brakowało, abym ponownie
doszła. Nagle kościste palce zaprzestały pieszczot. Wszystko zamarło. Tkwiłam z
odchyloną do tyłu głową zdenerwowana, że nie dano mi osiągnąć spełnienia. Cały
organizm nadal pozostał w błogim transie, aczkolwiek już nienawarstwiającym
się.
Holdena złapał
za moją dłoń. Ucałował jej wnętrze trzy razy, jakby chciał przedwcześnie
przeprosić za czyny, których zaraz dokona. Gwałtownie pociągnął rękę, kładąc ją
na swojej męskości. Drgnęłam, czując nieznany dotąd dotyk. Rozszerzonymi w
zdziwieniu oczami przyglądałam się, jak zaciskał me palce na nabrzmiałym
penisie i powolnymi ruchami stymulował go. Byłam jeszcze bardziej zawstydzona
niż przed momentem, kiedy to on mi dogadzał. Musnął wargami czubek mojego nosa.
Widziałam, że odczuwał przyjemność. Ciemne ślepia zaszły mgłą, a spomiędzy ust
wydobywał się cichy, urywany oddech. Stopniowo przyspieszał, mocniej trzymając
mą dłoń.
- Duncana
– szepnęłam, a on przerwał niespodziewanie. Uwolnił drobne palce spod
krępującego uścisku i wyprostował się. Sięgnął po niewielki kwadrat leżący
nieopodal na materacu. Zębami otworzył opakowanie, po czym naciągnął
prezerwatywę na swoją męskość. Zadrżałam podekscytowana. Naprawdę chciałam to
zrobić. Nie tyle z miłości do Holdena, co z prymitywnej ciekawości.
- Nie
łudź się, że będę delikatny – rzucił z przekąsem, uśmiechając się ironicznie.
- Nawet
bym nie śmiała – odparłam szczerze, a w duchu dopowiedziałam sobie, iż także
nie pragnęłam, aby chłopak starał się pohamować emocje. Zakochałam się w
wypranym z uczuć wyższych gnojku i właśnie z nim chciałam uprawiać seks.
Rozchyliłam nogi w zapraszającym geście. Duncan szybkim ruchem ściągnął
ostatnią część mojej garderoby – czerwone majtki, które bezszelestnie opadły na
podłogę. Nachylił się nade mną, opierając się na jednej ręce. Delikatnie musnął
ustami czoło. Grzywka już dawno rozpierzchła się na boki.
- Unieś
biodra – szepnął, ciepłym oddechem okalając wrażliwą skórę.
Posłusznie usłuchałam. Zagryzłam dolną wargę, bacznie przyglądając się
zmrużonymi oczami, jak Holden wsuwał penisa w moją kobiecość. Zadrżałam,
doświadczając nieznanego dotąd uczucia. Chłopak pocałował mnie czule, zaraz
jednak przeistoczył pieszczotę w zachłanną walkę o dominację. Pchnął mocno,
wypełniając po brzegi gorące wnętrze. Blade usta stłumiły głośny jęk.
Zacisnęłam drobne dłonie na szerokich ramionach. Czułam pod palcami wyraźnie
zarysowane obojczyki. Wbijałam paznokcie w bladą skórę. Nie bolało, aczkolwiek
zaskoczyłam się nagłością bruneta. Początkowo poruszał się powoli, do końca zagłębiając
się we mnie. Dokładnie doświadczałam dotyku każdego fragmentu jego męskości.
- Jesteś
cudownie ciasna – mruknął zachrypniętym głosem. Wzdłuż ciała przebiegł
przyjemny dreszcz, nakłaniający mięśnie do napięcia się.
Przyspieszył. Wolną dłoń zacisnął na jednej z piersi. W prowokacyjny
sposób patrzył na moją twarz. Chciał dostrzec każdą emocję, która się przez nią
przewijała. Tkwił nade mną, wsparty jedynie na łokciu. Jego wzrok był
agresywny, wyzywający, proszący o coś więcej. Splotłam nogi na biodrach
chłopaka, szczelniej do niego przylegając. Ocieraliśmy się podbrzuszami.
Jęczałam z rozkoszy i wzdychałam na przemian. Oczy miałam na wpół przymknięte,
zaszyte mgłą oraz łzawiące. Odczuwałam coraz większą przyjemność. Trudniej było
mi zachować trzeźwość umysłu. Gorąc rozlewał się po całym ciele. Mięśnie
napinały. Szeptałam imię ukochanego. Czułam, że za chwilę osiągnę orgazm.
Błagałam, aby jeszcze przyspieszył, żeby napierał na mnie mocniej. Usłuchał, a
ja odchyliłam głowę do tyłu drżąc w euforii. Krzyk spełnienia wyrwał się
spomiędzy nabrzmiałych warg. Zamarliśmy na kilka sekund w bezruchu. Nie
poruszaliśmy się przyciśnięci do siebie rozdygotanymi, rozpalonymi ciałami. W
pokoju zapanowała absolutna cisza. Słyszałam kroki Demona na dolnym piętrze,
kiedy schodził z kanapy w salonie i wpychał się pod jadalniany stół. Ktoś
właśnie przejechał ulicą przed domem.
Chłopak
na powrót począł ruszać biodrami. Tym razem nie dbał o moją wygodę – od razu
wchodził we mnie głęboko, brutalnie. Wiłam się pod nim nerwowo. Jeszcze nie
doszłam do siebie. W dalszym ciągu byłam oszołomiona.
- Duncan,
ja… – mruknęłam, chcąc go powstrzymać. – Zaczekaj chwilę.
Nie
zwracał uwagi na prośbę. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej przyspieszył,
jakby moje protesty oraz błagania go podniecały. Nie widząc lepszego
rozwiązania, zaczęłam wychodzić mu naprzeciw. Liczyłam, że wówczas szybciej
osiągnie spełnienie i da mi spokojnie zaczerpnąć powietrza. Oddychałam głośno,
nazbyt prędko. Jego penis boleśnie obijał się o ścianki mojej pochwy, jakby
pragnął ją okaleczyć bądź naznaczyć na wieki. Mimo wszystko zaczynałam
doświadczać przyjemności. Cała ta agresywność połączona ze stanowczością
przyciągały mnie.
Pchnął
znów, tym razem mocniej. Palce obu rąk zacisnął na poszewce poduszki. Czarne
oczy całkowicie zakryła mgła rozkoszy. Ponownie wyszedł z gorącego wnętrza
niemal cały, by zaraz wedrzeć się brutalnie do środka. Krótki, gardłowy jęk
rozniósł się po pokoju. Ramiona zaplotłam wokół szyi bruneta, polik wtulając w
zagłębienie pomiędzy obojczykami. Tkwiliśmy tak przez dłuższy moment. Spoceni,
spełnieni, rozgorączkowani od nadmiaru wrażeń. Pogrążeni we własnych myślach
oddychaliśmy ciężko, próbując unormować bicie serc. Nie chciałam wypuszczać
Duncana z objęć. Pragnęłam, aby ta chwila trwała wiecznie. Żebyśmy już zawsze
byli równie szczęśliwi jak teraz, z daleka od wszelkich zmartwień.
- Byłaś
świetna, mała – rzucił, drażniąc płatek mego lewego ucha ciepłym powietrzem.
- Um,
starałam się – odparłam. Ustami muskałam rozpaloną skórę chłopaka.
Zszedł ze
mnie, kładąc się na plecach tuż obok. Zgięłam kolana, a mętny wzrok wbiłam w
sufit. W mym umyśle kłębiło się tysiące myśli i mimo to żadna z nich nie była
zbyt wyraźna. Gratulowałam sobie, jednocześnie obawiając się, że postąpiłam
niewłaściwie.
- Jejku –
mruknęłam, nadymając poliki niczym oburzone dziecko. Wierzchy dłoni położyłam
na rozpalonym czole. Przeciągle wypuściłam powietrze z płuc.
- Co
jest? – Złapał pomiędzy palce kosmyk długich czarnych włosów.
- Po
prostu nadal do mnie nie dociera, że to zrobiliśmy. – Oderwałam ręce od twarzy.
Przez chwilę przyglądałam się kropelkom potu, które zostały na skórze.
Odwróciłam głowę w stronę chłopaka i posłałam mu pogodny uśmiech. – Tylko tyle.
Niemrawo
odwzajemnił gest. Niespokojna ściągnęłam brwi. Klepnęłam go w przedramię, aby
zostawił moje włosy w spokoju.
- A tym
razem, co się jaśnie pani nie podoba? – warknął z udawaną złością.
- Nie
krzyw się, bo ci tak zostanie. Będziesz chodził wiecznie skwaszony jak Delanay.
- Po
seksie rozmawiamy o paskudnej chemiczce, genialnie, nieprawdaż?
Zaśmialiśmy się cicho. Na krótko złączyłam nasze usta. Zaraz jednak
poderwałam się do siadu. Wzrokiem omiotłam podłogę. W ciemności próbowałam
znaleźć swoje ubrania, aczkolwiek z marnym skutkiem. Zapewne leżały po drugiej
stronie łóżka. Nie chcąc dalej ich szukać, złapałam za koszulę Duncana.
Narzuciłam ją na ramiona, po czym zapięłam co drugi guzik, aby zakryć
najintymniejsze części ciała.
- Idę po
coś do picia – oznajmiłam. Kosmyki wyciągnęłam spod białego materiału,
opuszczając je kaskadami na plecy. – Tobie też przynieść?
- Możesz.
Wstałam z
materaca i ruszyłam do wyjścia. Drewniane skrzydło pozostawiłam lekko uchylone.
Powoli schodziłam po schodach. W całym domu było zgaszone światło, a stopnie zostały
jedynie połowicznie oświetlone przez punktowe żarówki umieszczone w ścianie. Z
parteru dobiegało szuranie oraz łoskoty. Nie przejęłam się tym pewna, że Demon
najzwyczajniej w świecie poszukiwał miejsca do spania.
Nagle
zamek w drzwiach wydał z siebie charakterystyczny dźwięk. Zamarłam w bezruchu,
stojąc na jednej nodze. Druga stopa swobodnie wisiała w powietrzu i jedynie
palce zaciśnięte na poręczy uchroniły mnie przed upadkiem. Rozszerzonymi w
strachu oczami wpatrywałam się w przestrzeń przed sobą. Serce biło niezwykle
szybko, jakby zaraz miało wydrzeć się z piersi, pozostawiając po sobie
krwawiącą dziurę. Żołądek wykonywał skomplikowane akrobacje, prawie
przedostając się do przełyku. Włoski na plecach stanęły na baczność, a na
rękach pojawiła się gęsia skórka.
Dwuskrzydłowe wejście otworzyło się, a w przejściu stanęła wysoka
kobieta. Postawiła dwie obszerne walizy na posadzce i po omacku poczęła szukać
włącznika światła. Odruchowo przysłoniłam się ręką, w dalszym ciągu wbijając
zaskoczony wzrok w nowoprzybyłą. Zapaliła żarówki w podwieszanym suficie. Z salonu
rozległo się niespokojne szczekanie oraz stukot pazurów o panele. Zaraz pod
nogami pani Viviany znalazł się rozweselony Demon, entuzjastycznie merdający
ogonem oraz zaczepiający łapą swoją właścicielkę. Nie wiedziałam, co powinnam
zrobić. Strach całkowicie mną zawładnął. Przejął kontrolę nad mózgiem i nie
pozwalał na wykonanie choćby drobnego ruchu.
Niespodziewanie zaburczało mi w brzuchu. Poruszyłam się nerwowo, mocniej
zaciskając palce na koszuli. Zaniepokojona kobieta gwałtownie uniosła na mnie wzrok.
Brwi miała ściągnięte, a usta rozchylone, jakby zamierzała zacząć krzyczeć.
- D-dobry
wieczór – mruknęłam niepewnie i skinęłam głową. W duchu klęłam, na czym świat
stał. Że też akurat teraz musiałam poczuć ten cholerny głód. Gdyby nie on,
miałam szanse czmychnąć niepostrzeżenie na górę. Nikłe, ale zawsze jakieś.
- Och,
witaj, Holly – odparła pani Viviana. Ona także była wyraźnie skołowana i nie
czuła się pewnie w zaistniałej sytuacji. Szybko jednak odzyskała rezon, a na
jej szczupłej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. – Czyżbyśmy w czymś
przeszkodzili?
- Nie, ja
tylko – nerwowo rozejrzałam się dookoła, przeszukując w odmętach konającego
rozumu odpowiedniej wymówki. Spojrzeniem natrafiłam na zapełnioną w połowie
butelkę ustawioną na komodzie pod lustrem – oblałam się wodą i Duncan na chwilę
pożyczył mi swoją koszulę.
Zagryzłam
wewnętrzną stronę policzka, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Ostatkiem sił
powstrzymywałam się przed plaśnięciem dłonią w czoło. Gdyby rzeczywiście doszło
do takiej sytuacji, ubrałabym na siebie zwykły T-shirt zamiast eleganckiej
koszuli będącej częścią szkolnego mundurka. A już na pewno pozostałabym w
bieliźnie i rajstopach.
Zza
pleców kobiety wyłonił się postawny mężczyzna. Przez ramię przewieszoną miał
dużą torbę, a za sobą ciągnął jeszcze większą walizkę. Moje skrępowanie
osiągnęło właśnie apogeum. Pan Richard zawsze wzbudzał we mnie stres. Niby
wyglądał pogodnie oraz nigdy nie zdarzyło mu się zachować w sposób gwałtowny i
nieprzemyślany. Lecz nadal pozostawał ojcem diabelskiego
rodzeństwa. Spłodził ich, przekazując własne geny. Śmiałam wątpić, aby
tylko za sprawą jego żony bracia Holdenowie byli wyrachowanymi okrutnikami. Po
prostu mężczyzna skutecznie ukrywał swoją mroczną naturę. Ponadto nie
uśmiechało mi się stanie przed obcym facetem przyodziana wyłącznie w samą
koszulę za dużą o kilka rozmiarów.
-
Naprawdę? A jednak nasz syn ma przebłyski uprzejmości – powiedział pan Richard.
Pogodnie uniósł kąciki ust, zamykając przy tym oczy. Wyglądał niczym demon,
który za sekundę rzuci się na swoją ofiarą, by rozszarpać jej tchawicę. Głośno
przełknęłam ślinę. Do dopełnienia niedorzeczności tej sceny brakowało jedynie
Castiela oraz Debrah, którzy właśnie teraz przekroczyliby próg domu ze względu
na przedwczesny powrót z wycieczki. – Kochanie, mogę twój płaszcz? – zwrócił
się do swojej żony.
- Ależ
oczywiście – odparła, rozpinając duże guziki swojego szarego wełnianego okrycia
wierzchniego. – Mogłabyś pójść po Duncana, słońce?
- Tak,
jasne – mruknęłam cicho, po czym powoli, na trzęsących się nogach poczęłam
wchodzić na górę. Pokonując stopnie, słyszałam cichy chichot pani Viviany.
Miałam jedynie nadzieję, że nie postanowi opowiedzieć o tej niezręcznej
sytuacji moim rodzicom.
Zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi od sypialni bruneta. W pokoju było
już jasno, a chłopak właśnie naciągał na tyłek czarne dresy.
- Mamy
problem – rzuciłam, zaczynając rozpinać koszulę. Przychodziło mi to z
trudnością, bo palce dygotały nerwowo. Napięcie dopiero teraz zaczynało dawać o
sobie znać.
- Nie,
nieprawda – spojrzał na mnie beznamiętnym wzrokiem – prezerwatywa nie pękła,
więc nie masz czym się martwić.
-
Świetnie, chociaż tyle – westchnęłam, szarpiąc za niesforny guzik – Ale nie o
to chodzi.
Zaklęłam szpetnie
pod nosem. Duncan podszedł, aby pomóc mi uporać się z kłopotliwym zapięciem.
Ręce opuściłam wzdłuż tułowia. Wzrok wbiłam w sprawne dłonie chłopaka. Poczułam
na polikach intensywny gorąc. Jeszcze nie tak dawno te same palce sprawiały, że
wiłam się z rozkoszy oraz jęczałam głośno, błagając o więcej.
- Jeżeli
nie ma soku w lodówce, możesz sprawdzić w spiżarni. Zapewniam, że go kupowałem.
Nawet w kilku smakach, któryś ci podpasuje.
- Twoi
rodzice przyjechali – oznajmiłam.
Rozpiął
ostatni guzik. Uniósł brodę. Patrzył mi prosto w oczy przenikliwym spojrzeniem.
Głowę miałam spuszczoną i teraz bardziej przejmowałam się, iż jego twarz
dzieliło tylko kilka nic nieznaczących centymetrów od mojej kobiecości. Państwo
Holdenowie zdejmujący płaszcze stali się drugorzędną sprawą.
- Skąd
wiesz? Widziałaś taksówkę?
- Och,
zdecydowanie gorzej. Natknęłam się na nich.
-
Żartujesz sobie? – Pokręciłam głową w zaprzeczającym geście. – O kurwa.
Gwałtownie podniósł się na równe nogi. W dwóch krokach znalazł się przy
trzydrzwiowej szafie. Wyciągnął z niej dwie koszulki. Jedną rzucił we mnie, trafiając
idealnie w twarz. Drugą przewiesił sobie przez ramię. Wyminął łóżko, uderzając
się o zdobiony róg stelaża. Syknął z boleści pod nosem. Schylił się po moje
ubrania.
- Łap –
warknął, kiedy podawał mi ciuchy. Złapałam je z wątpliwą gracją.
-
Dlaczego nie powiedziałeś, że dziś wracają z delegacji? – zapytałam z wyrzutem.
Zdjęłam koszulę chłopaka i wciągnęłam przez głowę czarny T-shirt z logiem
Slayera. Nie fatygowałam się przywdziewaniem stanika – zbyt wiele czasu by mnie
to kosztowało.
- Bo sam
o tym nie wiedziałem. Skubani, pewnie chcieli zrobić świąteczną niespodziankę.
Założyłam
na tyłek majtki i w podskokach pognałam do łóżka. Opadłam na materac, chcąc
ubrać bawełniane rajstopy. Niestety z nich nie mogłam zrezygnować. Było zbyt
zimno, aby dłużej paradować boso.
- Świetny
moment znaleźli, nie ma co – burknęłam cicho, aczkolwiek Duncana i tak zdołał
usłyszeć moje słowa.
- Też nie
jestem zachwycony. Miałem jeszcze kilka planów, co do twojej osoby.
Znieruchomiałam z do połowy wciągniętymi nogawkami. Przez moment
analizowałam wypowiedziane przez bruneta słowa. Rozkładałam je na czynniki
pierwsze, aby lepiej zrozumieć ich znaczenie. Niepewnie uniosłam wzrok na
Holdena.
- No
ubieraj się, Holly – ponaglał mnie. W jego głosie czaiła się irytacja, która
zapewne z każdą sekundą zwiększała swoją objętość, żeby za chwilę bądź dwie
wybuchnąć z ogromną siłą. Pole rażenia byłoby na tyle wielkie, iż dosięgłoby
nawet naszego kochanego liceum, które znajdowało się w odległości niespełna
pięciu kilometrów.
- Staram
się, jak mogę. Myślisz, że łatwo jest nakładać rajstopy pod presją czasu?
Zwłaszcza, że rzucasz dwuznacznymi tekstami na prawo i lewo. Przeszkadzasz mi,
wiesz?
- A więc
teraz to moja wina? – warknął, po czym westchnął przeciągle. – Mam tylko
nadzieję, że wcisnęłaś im dobry kit.
-
Powiedzmy.
Wolałam
nie mówić Duncanowi, czym spławiłam jego rodziców. Z pewnością jeszcze bardziej
by się zezłościł. Po kilku miesiącach znajomości powinien wiedzieć, że nie
należałam do mistrzów działania w stresie. Sukces osiągnęłam, kiedy w ogóle
dałam radę wypowiedzieć chociaż słowo.
Kiedy
uporałam się ze znienawidzoną przeze mnie częścią garderoby oraz wsunęłam na
biodra kraciastą spódniczkę, opuściliśmy pokój. Dopiero wówczas uświadomiłam
sobie, że zostawiłam na łóżku stanik, niczym nieprzykryty i przyciągający
wzrok, albowiem wyróżniał się na tle czarnej satynowej pościeli. Pozostało mi
mieć jedynie nadzieję, że państwo Holdenowie nie zechcą skontrolować czystości
sypialni ich starszego syna.
Zeszliśmy
na dół. Od razu skierowaliśmy się do kuchni, skąd dochodziły odgłosy rozmowy.
Już u progu przywitał nas Demon oraz wesoły pisk pani Viviany. Od razu podeszła
do syna, aby mocno go przytulić. Chłopak niepewnie ją objął, jakby wstydził się
odrobiny czułości. Zaśmiałam się na ten widok. Straszny Duncan Holden także
miał swoją uroczą stronę. Chociaż należało przyznać, że jedynie ostatni dupek
nie ucieszyłby się z powrotu matki do domu.
- Chyba
trochę schudłeś – mruknęła kobieta, klepiąc bruneta po żebrach. – Pewnie Cas
wygląda tak samo. Niezdrowo się odżywiacie. – Posłała mu karcące spojrzenie.
- Cześć, tato – mruknął i niedbale machnął
mężczyźnie ręką na powitanie. W dalszym ciągu tkwił w objęciach matki.
- Witaj,
synu. Jak treningi?
- Dobrze.
Wyszliśmy z grupy i od przyszłego miesiąca gramy w ćwierćfinałach.
- Holly,
zjesz z nami kolację, prawda? – spytała Viviana, jakby chciała przerwać rozmowę
o sporcie. – Pewnie jesteś głodna i zmęczona natłokiem wrażeń. – Posłała mi
oczko, uśmiechając się pogodnie.
Tak, ona
zdecydowanie wiedziała, na czym polegało oblanie
się wodą. Jako doświadczona kobieta, mająca dwójkę dzieci, wyczuwała te
niesforne feromony. Westchnęłam przeciągle. Właśnie przeżyłam najgorszy
poniedziałek czternastego w swoim życiu.
♥ ♥ ♥ ♥
No nie mogę ;o nareszcie się doczekałam pikantnego rozdziału ;). Jestem niezmiernie zadowolona ;> świetnie to wszystko opisałaś ;> oczywiście chodzi o TĄ scenę ;>.
OdpowiedzUsuńBoże ten Duncan jest naprawdę nieziemski ;>. Chyba jestem głupia , ale zajebiscie podoba mi się w całej okazałości włącznie z charakterem ;). Taki piepszony sadysta ;) mój ulubiony bohater i oczywiście Holly również ;).
Pozdrawiam Cię kochana i życzę weny ;* mam nadzieję , że komentarz nie jest az tak chaotyczny ;)
Nie umiem w powitanie. Chyba nic takiego się nie stanie, jak pozwolę je sobie pominąć.
OdpowiedzUsuńZ samego początku pragnę przeprosić z całego serducha, iż ostatnimi czasy nie komentowałam Twoich, jak zwykle cudnych, rozdziałów. Wiem, ile razy byłam w tyle, chcąc później marnym przepraszam wynagrodzić sytuację. Teraz jednak to jest naprawdę ostatni raz!
Mniejsza o to. Naprawdę cieszę się, że mogę tu być z powrotem. Dniami i wieczorami tęskno wzdychałam, nie mając chwili, aby zasiąść i nadrobić zaległości. A gdy już taki moment nadchodził, gdzie siadałam na łóżku i zapraszałam laptopa na swoje kolana, niewidzialna siła pchała mnie na spanie oraz sypała przezroczysty, nieuchwytny proszek na głowę, od którego powieki same opadały.
Podsumowując część powyższą, bardzo przepraszam za nieobecność i mam nadzieję, że winy zostaną mi wybaczone.
Teraz zaś przyszła pora na wyrazy uznania. Chciałam Ci bowiem ze wszystkich sił pogratulować wytrwałości, jaka musiała Ci towarzyszyć podczas tworzenia takiej ilości rozdziałów. Twierdzę, że nie jest to bułka z masłem, zważając dodatkowo na poziom każdego z osobna, jaki nieprzerwanie osobiście określam mianem mistrzowskim. Mogłabyś być przykładem dla wielu pisarzy-amatorów, dla mnie już nim jesteś.
Przechodząc do treści rozdziału, a raczej paru ostatnich, jakich nie komentowałam...
Opisana relacja Duncana z Holly jest swoistego rodzaju narkotykiem, od którego nie chcę i nie mam zamiaru się leczyć. Czytając o ich losach, mogę zarwać całe noce, zaniedbać wakacyjne plany, byleby tylko wchłonąć jak najwięcej sytuacji z nimi związanymi. Niezmiernie się cieszę, że są razem i doszło do czegoś więcej. Ech, tutaj może wyjdę na zboczeńca, który de facto we mnie drzemie, ale muszę przyznać. Przyznać, że czytałam tę scenę z zapartym tchem. Oczywiście strasznie mi się podobało, jakże inaczej!
Pozwolę sobie jeszcze wtrącić swoje rozmyślenia dotyczące poprzednich rozdziałów.
Tutaj nie mogę się opanować, aby nie użyć popularnego stwierdzenia "leżę i kwiczę" bądź "pozdro z podłogi". Tyczy to momentu, gdy Dake wparował do damskiej szatni po wygranym meczu dziewcząt. Naprawdę mnie to rozwaliło, przez co musiałam zrobić sobie przerwę w czytaniu, by opanować śmiech.
Nie mogę też nie napomknąć o Raven i jej spraw uczuciowych. Kurczaczki, cholernie polubiłam tę laskę i życzę jej samego dobrego! Niech przynajmniej ona będzie w sielankowym związku, ja w każdym razie błogosławię jej wyborowi.
Przesyłam gratki dla Holly, która radzi sobie z wieloma trudnymi wydarzeniami, a jednak się trzyma. Dopinguję jej z całego serca od pierwszego przeczytania, co nadal się nie zmienia.
Mocno też chcę powiedzieć o całości Twojej twórczości, a jak mawiają, jeśli czegoś się bardzo pragnie, to można to spełnić. Tak więc...
UsuńPodziwiam, w jaki staranny sposób wszystko piszesz. Nie sposób nie zauważyć, jak doszlifowane jest Twoje opowiadanie. Wydaje mi się, że każde słowo odgrywa tu ważną rolę, każde porównanie i, dla niewyczulonego oka, zwykła pierdoła. Odczuwam wrażenie, iż gdyby zabrakło choć jednego z powyższych elementów, to nie byłoby takie samo, a o wiele gorsze.
Zachwycam się, że wszystko nie dzieje się bez powodu i odgrywa znaczącą rolę. Widać, ile trudu wkładasz w fabułę, jak wiele myślisz o każdym elemencie, by wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Upajam się bohaterami, jacy stali się częścią mojego życia. Przeżywam z nimi wszystkie emocje, cierpię smutki, gdy oni mają problemy oraz śmieję się, kiedy i oni mają dobre nastroje. Jak zazwyczaj w ff wyczekuję ulubionej postaci, tak tutaj największą sympatią darzę bohaterów wymyślonych przez Ciebie. Każda ich cecha i zachowanie, wszystko wpływa na moje uwielbienie ich względem, razem i osobno.
Napawam się Twoim stylem pisania, jaki emanuje (ale równie dobrze może mi się tak tylko wydawać) ironią, tą przyjemną dla oka. Wszystko ujmujesz w taki sposób, iż nawet najnudniejsza czynność opisana przez Ciebie, może być ciekawsza od wielu seriali.
Mój mózg odmawia posłuszeństwa. Mam nadzieję, że uda się wyłapać sens. Pozdrawiam i życzę dużo dobrego! Czekam na następny i do zobaczenia!
P.S. Wybacz, że na dwa razy, ale Blogger mi szwankuje i w innej opcji nie chciał przesłać komentarza :/
Na sam koniec padłam xD" To najgorsza rzecz jaka może się trafić. Miałam ,kiedyś podobną sytuację i wcale nie lepszą wymówkę xD"
OdpowiedzUsuń