Nadszedł wielki dzień!
Kącik Twórczy ma już 3 latka. Jest to dla mnie niesamowite i wciąż nie potrafię uwierzyć, że nie straciłam zapału do pisania. Wręcz przeciwnie - mam go jeszcze więcej, chociaż nie zawsze pozwalam sobie odpocząć od rzeczywistości i skupić na czymś bardzo przyjemnym, bo w pełni moim.
Dzisiaj zaprezentuję nowy projekt, nad którym pracowałam od dłuższego czasu. Zbierałam wizje oraz inspiracje i wreszcie udało się ubrać je w słowa. Tym razem całkowicie odbiegłam od romansów oraz typowych dla nastolatków rozterek. Zagłębimy się w kryminalne, mroczne sprawy, ale nadal z bohaterami Słodkiego Flirtu, od którego ciężko jest mi uciec. Po więcej informacji zapraszam do zakładki "Skrzynia skarbów".
Nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować Wam za cudowne trzy lata oraz zaprosić na premierę. Mam nadzieję, że nie zawiodę.
Biuro detektywistyczne "Słodki Amoris" Rozdział
0
W
październiku noce zawsze były chłodne, ale dzisiaj – w Halloween – temperatura
zeszła wyjątkowo nisko. Jakby potępione dusze, snujące się po ulicach, swym
lodowatym oddechem zmieniały powietrze.
Chris
zjechał czarnym cadillakiem Deville rocznik ‘91, którego dostał na osiemnaste
urodziny od nieżyjącego już wujka Simona, z Congress Avenue na mały piaszczysty
parking przy lesie. Miał mieszane uczucia co do tego samochodu. Nienawidził go,
bo psuł się na potęgę. Zawsze zazdrościł bogatym dzieciakom. Nie musiały
jeździć zardzewiałymi blachami na kółkach, które trzymały się tylko na słowo
honoru. Z drugiej strony, ten rzęch był jedyną pamiątką po zmarłym wujku.
Wujaszek Simon nie miał talentu do prezentów.
–
Kiedy ostatnio tutaj byliśmy? – spytała Allison. Posłała siedzącemu za
kierownicą chłopakowi swój najlepszy uśmiech, od którego mężczyznom miękły
kolana.
Chrisowi
również, mimo że znali się prawie cztery lata, a parą byli od roku. Allison
wciąż olśniewała i każdego kolejnego dnia kochał ją bardziej. To już nie była
jedynie młodzieńcza, płomienna miłość, nierozumiana przez dorosłych. Mieli
wspólne plany na przyszłość. Chcieli iść na ten sam uniwersytet. Wynająć razem
mieszkanie. Zaadoptować dwa koty oraz psa. Oboje nie lubili dzieci i to bardzo
ich połączyło. Po prostu dzielili priorytety.
–
Jakoś na początku, prawda? Miło jest wrócić.
Allison
uśmiechnęła się ponownie. Myślała podobnie. Do parku, obok którego stali, Chris
zaprosił ją na pierwszą randkę. Pocałowali się na parkingu, gdy po spacerze,
oparci o maskę starego cadillaca, jedli zrobione przez dziewczynę tosty.
Zdążyły wystygnąć, ale im to nie przeszkadzało. Dokładnie tydzień później, w
tym samym miejscu i przy tym samym samochodzie, w którym później kochali się
krótko, ale bardzo namiętnie, zostali parą.
Dzisiaj
Allison miała szczególną ochotę pobyć z ukochanym w odosobnieniu. Być może ze
względu na zbliżającą się wielkimi krokami ich pierwszą rocznicę. Wciąż nie
dowierzała, jak szybko upłynął czas, a uczucie do Chrisa nie słabło. Opuścili
szkolny bal z okazji Halloween na długo przed resztą uczniów. Od początku nie
chcieli na niego iść. Szukanie pasujących do siebie przebrań zajęło ponad
tydzień. Ostatecznie postawili na oklepany motyw wampirów, bo do płatków
śniadaniowych dorzucano sztuczne kły. Nie lubili tego typu imprez, ale byli Najpopularniejszą parą, więc ciążył na
nich niespisany obowiązek uczestnictwa we wszystkich szkolnych wydarzeniach.
Przynajmniej na czas zdjęć.
–
Kocham cię – wyszeptała Allison, powoli zbliżając się do ust ukochanego. – Tak
bardzo cię kocham.
Delikatnie
pocałowała Chrisa, gładząc jego polik. Czuła pod palcami kilkudniowy zarost.
Uwielbiała tę szorstkość i wywoływane przez nią mrowienie na skórze. To ona
namówiła Chrisa, aby nie golił się na zero. W takim wydaniu był bardziej męski.
Dojrzały. Bardziej jej.
–
Też cię kocham, wiesz o tym – oznajmił, każde słowo wypowiadając pomiędzy
kolejnymi pocałunkami.
Całowali
się namiętnie i bardzo zachłannie. Jakby widzieli się pierwszy raz po długiej
rozłące. Każdym dotknięciem oraz westchnieniem udowadniali, że czuli
przyjemność oraz żywe pożądanie. Wnętrze cadillaca było niewielkie. Nie dawało
dużego pola manewru. Ale to nie przeszkadzało zakochanym nastolatkom w zdjęciu
ubrań. Czarna, postrzępiona na dole sukienka Allison została rozpięta. Bufiaste
rękawki delikatnie opadły ze szczupłych ramion. Chris z czułością wodził ustami
po opalonej i gładkiej skórze swojej dziewczyny. Obcałował zgrabną szyję,
zostawiając na niej dwie rumiane malinki.
Allison
wydała z siebie zduszony jęk. Wielokrotnie kochali się w samochodzie, nie
zawsze na uboczu jak teraz. Mimo to towarzyszący temu strach, że ktoś mógł ich
przyłapać, wzmagał ostrożność. Dziewczyna nie pozwalała sobie na głośne krzyki.
–
Poczekaj, odsunę fotel.
Chris
przerwał na moment pieszczoty. Odsunął się od ukochanej powoli, już tęskniąc za
ciepłotą jej zgrabnego ciała. Allison miała rumiane od podniecenia poliki i
nawet w ciemnościach dostrzegł, jak bardzo iskrzyły się niebieskie oczy
dziewczyny.
Nagle
zamarł zaskoczony, nie za sprawą zdumiewającego uśmiechu Allison. Dostrzegł za
przednią szybą postać. Wysoki, postawny mężczyzna, ubrany na czarno, stał
wsparty na wyprostowanych rękach o maskę starego cadillaca.
–
Co się stało, kochanie? – spytała Allison, widząc minę chłopaka. Zaniepokoiła
się.
Chris
nie odpowiedział. Wciąż patrzył na mężczyznę. Był niemal pewny, że on także nie
spuszczał z nich wzroku. Głośno przełknął ślinę, gdy Allison krzyknęła
przerażona.
– O
Boże! To jakiś zboczeniec! – pisnęła wystraszona. Zaczęła szybko poprawiać
czarną sukienkę.
Chcieliśmy
bzykać się w samochodzie, zaraz przy ulicy, pomyślał Chris, nie wiem, kto jest
bardziej zboczony.
–
Zrób coś – warknęła Allison.
Uderzył
z całej siły w klakson, licząc, że to odstraszy natręta. Naprawdę nie miał
ochoty wychodzić do niego. Nie wiedział, czego powinien spodziewać się po dziwnym
mężczyźnie. A jeśli nie chciał tylko ich podglądać? Co jeśli był psycholem,
który mordował pary? Coś na wzór mitycznego Zodiaka? Przecież byli w Stanach, a
według wszystkich seriali kryminalnych to habitat dla seryjnych zabójców.
–
Nie reaguje – zauważyła Allison.
–
Widzę – burknął Chris zbyt agresywnie. Oboje panikowali, chociaż sytuacja
wymagała zachowania zimnej krwi. Z drugiej strony, kto wyobraża sobie, że
padnie ofiarą dziwaka? Na takie okoliczność nie można się przygotować.
Chris
nie próbował ponownie odstraszyć mężczyzny. Sięgnął do kluczyków, które ciągle
tkwiły w stacyjce, aby przekręcić je i uruchomić silnik. Wolał nie ryzykować, a
nastrój do figli i tak zniknął bezpowrotnie.
Kumple
ze szkoły w życiu mu nie uwierzą.
Samochód
nie zapalił. Drzwi po obu stronach otworzyły się gwałtownie. Zanim Chris lub
Allison zdążyli zareagować, dwaj napastnicy siłą wyciągnęli ich z auta.
Dziewczyna nie stawiała oporu. Była zbyt zszokowana. Krzyk uwiązł jej w gardle
i jedynie szeroko otwarte oczy, w których do niedawna iskrzyło się pożądanie,
zdradzały emocje.
Chris
próbował wyswobodzić się z uścisku, ale bezskutecznie. Trzymający go mężczyzna
był zbyt silny.
–
Puszczaj mnie! Słyszysz? – krzyczał. Szarpał się i usiłował kopnąć napastnika.
Wszystko na nic. Duże dłonie, odziane w czarne skórzane rękawiczki, zaciskały
się na ramionach chłopaka.
Oprócz
Chrisa wszyscy milczeli. Allison załzawionymi oczami patrzyła na szamoczącego
się ukochanego. Chris był wysoki i barczysty, jak przystało na zawodnika
footballu, jednak przy stojącym za nim mężczyzną wyglądał na kruchego, małego
chłopca, któremu adrenalina nie pozwalała na strach. Ubrany na czarno
nieznajomy przewyższał go o kilka centymetrów, ponadto był bardzo potężnie
zbudowany. Szeroki i muskularny.
–
Ucisz smarkacza – rozkazał stojący pośrodku mężczyzna. Ten, który chwilę temu
opierał się o maskę cadillaca, patrząc bezczelnie na całujących się
nastolatków. Teraz stał kilka kroków od samochodu.
Chrisa
zmroziły te słowa. Nie wróżyły dobrze. Przerażony patrzył, jak dwaj pozostali
napastnicy oddalali się wraz z Allison. Wołał ją, próbował zwrócić na siebie
jej uwagę. Nie odwróciła się. Odeszła, nie starając się wyswobodzić z uścisku.
Zostawiła go. Przerażonego, zapłakanego i samotnego.
Krzyczał
do niej. Po imieniu, różnymi zdrobnieniami oraz pieszczotliwymi określeniami,
których używał, gdy kochali się po romantycznej kolacji albo komedii Woody’ego
Allena. Krzyczał, dopóki słowa nie przerwał głośny, zwiastujący śmierć dźwięk
skręcanego karku.
Upadł
na ziemię bezwładnie. Był nieżywy, ale w jego ciemnych oczach jeszcze przez
chwilę majaczył strach.
Chris
Henwick do końca swojego życia miał nadzieję, że dziewczyna, którą kochał całym
sercem, zdoła wrócić bezpiecznie do domu. Skończy liceum. Pójdzie na
uniwersytet, o jakim oboje marzyli. Wynajmie skromną kawalerkę w San Francisco.
Zaadoptuje dwa koty oraz psa. I ułoży sobie życie na nowo, ale nigdy o nim nie
zapomni.
֍ ֎ ֍
Jak tylko zobaczyłam, że postanowiłaś napisać opowieść kryminalną, myślałam, że umrę z ekscytacji. Kocham twój styl pisania, a wyobrażenie sobie kryminału napisanego tym stylem zwaliło mnie z nóg. Po przeczytaniu nie mam najmniejszej wątpliwości, że spełniłaś moje oczekiwania, a nawet jest lepiej niż sobie wyobrażałam. Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów, które z pewnością będą świetne i skradną doszczętnie moje serce (choć już moje serce należy do tych powieści) Jedno wiem, na nowo będę mogła zakochać się w twojej twórczości. Pozdrawiam i życzę niekończącej się weny ;)
OdpowiedzUsuń