Mam nadzieję, że ten rozdział nieco rozjaśni zarys fabuły. Zapraszam do czytania. (^.^)
Biuro detektywistyczne "Słodki Amoris"
Rozdział
1
Szkolny
bal z okazji Halloween trwał w najlepsze. Dzieciaki bawiły się wyśmienicie. W
przeciwieństwie do nauczycieli, którzy woleli być w każdym innym miejscu na
Ziemi. Pilnowanie szalonych nastolatków to uciążliwe zajęcie. Każdy z nich
wydawał się podejrzany. Zaglądający pod stół chłopak. Chowająca się za
tekturowym zamczyskiem para. Siedlisko rozpusty oraz buzujących hormonów.
Micky
Dormer nie zamierzała przebywać w szkole dłużej, niż musiała. Zrobiła swoje,
więc wraca do domu. Przy odrobinie szczęścia zdąży obejrzeć w całości nowy
odcinek ulubionego serialu. Była wściekła na przyjaciółkę. Jak śmiała zostawić
ją dla jakiegoś frajera z wyższego rocznika? Owszem, był przystojny. Tak, miał
uroczy uśmiech oraz naprawdę smaczne poczucie humoru. I, co najbardziej
zadziałało na Sucrette, podobno świetny z niego kochanek. Ale solidarność
jajników do czegoś zobowiązywała.
Odnalazła
na szkolnym parkingu czarnego dodge’a Calibra. Stał pośrodku betonowego placu.
Uważała tę lokalizację za idealną. Naprawdę dziękowała losowi, że jakiś kretyn
zrezygnował ze szkoły, zwalniając miejsce. Bez zastanowienie użyła na mamie
wszystkich środków perswazji, jakie znała, by kobieta wykupiła abonament
postojowy do końca licealnej kadencji Micky. Później miała delikatne wyrzuty
sumienia, ale czego się nie robi dla dobrego miejsca parkingowego?
Rzuciła
na tylną kanapę aparat z bardzo ważnymi zdjęciami. Były warte całe sto
dwadzieścia dolców, dokładnie po cztery dychy na głowę, a pieniądze na drzewach
nie rosły. Jakoś musiała zarobić na nowe martensy. Mama powiedziała, że
trzeciej pary nie kupi. Chociaż w tej chwili uważała, że powinna wziąć dla
siebie część Sucrette. Dziewczyna nie przyłożyła się do zadania, całą uwagę
poświęcając jakiemuś Tomowi. Albo Thomasowi. Czy to mógł być Toby? Nieistotne,
po prostu nie pomogła.
Wyjęła
ze schowka telefon, aby napisać do klientki.
Praca wykonana. Dostarczyć dzisiaj, czy
odbierzesz osobiście?
Nie
czekała długo na odpowiedź.
Dzisiaj.
To
lubiła. Szybkie zamknięcie sprawy i łatwe pieniądze. Rozliczanie się w szkole
było niewygodne. Ludzie szeptali, a nastolatki miały radar na sensacje.
Zaczęła
ściągać niewygodne przebranie, które – ku niezadowoleniu Micky – było w centrum
uwagi podczas balu. Dziewczyny upodabniały się do seksownych wampirzyc,
pielęgniarek i diablic, a Micky wybrała dynię. Idealnie zgrała się
kolorystycznie z jej włosami. Poza tym – nie ma co ukrywać – nastolatka
liczyła, że nikt jej nie zauważy, skoro zasłoniła biust. Piankowy kostium doskonale
ukrywał krągłości i bardziej pasował do balu przebierańców w przedszkolu, mimo
to zjednał sobie sympatyków głównie wśród chłopców. Szczególnie spodobał się
Castielowi, który przez dobrą godzinę bawił się zieloną zakrzywioną antenką na
głowie dziewczyny. Ta farsa trwałaby dłużej, gdyby Micky nie musiała ruszyć za
obiektem obserwacji.
Kiepsko
czuła się w czarnych ubraniach, a teraz miała na sobie jedynie leginsy i zwykłą
koszulkę. Zawsze zakładała kolorowe, dziwaczne ciuchy. Zanim stało się to modne,
inne dziewczyny wytykały ją palcami. Teraz Micky była wyrocznią mody w liceum.
Nawet dostała w szkolnej gazetce własną rubrykę poświęconą modzie. Okazało się,
że jej opinia była naprawdę istotna dla ludzi. Oczywiście bezgraniczne
uwielbienie dla stylu Micky miało swoje wady. Dziewczyna źle znosiła tłumy w
jej ukochanym sklepie z używaną odzieżą. Coraz trudniej było znaleźć
interesujące i niepowtarzalne ubrania, dlatego musiała zacząć szukać w
Internecie. Abstrahując, powinna wynegocjować od właścicielki lumpeksu rabat za
ściągnięcie do butiku wygłodniałej klienteli.
Zanim
uruchomiła silnik, wybrała numer do Kentina. Zawsze angażował się emocjonalnie
w sprawy, których osobiście nie prowadził. Lubił mieć wszystko pod kontrolą i
znać każdy szczegół.
–
Dlaczego tak późno? – warknął na powitanie chłopak. – Martwiłem się. Czy coś
poszło nie po naszej myśli?
Micky
zaśmiała się, uraczona zaniepokojeniem kolegi. Właśnie tego od niego
oczekiwała. Konkretności i przesadnego zniecierpliwienia.
–
Mam zdjęcia – poinformowała, aby uspokoić Kentina. Nie chciała trzymać go długo
w niepewności. – Zaraz jadę do klientki.
W
rozmowach nigdy nie używali imion, nazwisk ani nawet pseudonimów ludzi, dla
których pracowali. Uważali, że to
zbyteczne przywiązanie. Wszystkich należało traktować przedmiotowo, aby
zachować obiektywne spojrzenie na sprawę. Na razie takie podejście przynosiło
sukcesy.
–
Chcesz mi towarzyszyć? – zaproponowała.
–
Wiesz, że w środę grywam w szachy.
– Dziadek
na pewno nie obraziłby się, gdybyś zrezygnował z partyjki i poszedł na randkę –
zażartowała Micky i od razu zakończyła rozmowę, bo wiedziała, że rozjuszyła
kolegę tym komentarzem.
Zachichotała
pod nosem, wyobrażając sobie rumianą z zażenowania twarz Kentina. Chłopak
naprawdę źle znosił docinki na temat związków, ponieważ w żadnym nie był. Micky
nie potrafiła zrozumieć, w czym tkwił problem. Kentin należał do bardzo
komunikatywnych osób. Z każdym mógł znaleźć wspólny temat i nie wstydził się
przebywać w towarzystwie pań. Miał wiele koleżanek, ale każda natychmiast
spychała go do roli przyjaciela. Poniekąd Micky to rozumiała. Ona także
traktowała Kentina jak młodszego brata. Ale kobiety takie już są – zwłaszcza
nastolatki. Chcą stworzyć piękny związek z miłym facetem o jasnej duszy, który
zawsze będzie traktował swoją wybrankę serca jak księżniczkę. Ostatecznie
stadami biegają za niegrzecznym chłopcem na motorze, a każda wierzy, że właśnie
ona będzie tą jedyną, która go usidli. Żałosne, ale jakże prawdziwe
stwierdzenie.
Wsiadła
do samochodu. Po uruchomieniu silnika od razu zaświeciła się kontrolka rezerwy.
Szlag by to, pomyślała Micky. Ciągle zapominała zatankować. Straciła już
rachubę, jak długo jeździła na oparach benzyny.
Zajrzała
do schowka przed fotelem pasażera. Starała się zawsze mieć jakieś drobniaki na
wszelki wypadek. Przeliczyła banknoty i stwierdziła, że powinno wystarczyć na
przynajmniej dziesięć litrów.
Najpierw
pojedzie na stację. Klientka mogła zaczekać.
֍
Wstała
minutę przed budzikiem. Często jej się to zdarzało. Do niedawna myślała, że
jest wyjątkową osobą. Ale wtedy Kentin znalazł artykuł w Internecie. Podobno
niezwykła zdolność Micky wcale nie była taka niezwykła. Ubodło ją to, bo lubiła oryginalność.
Zabrała
ubrania, które przygotowała wczoraj wieczorem, z obrotowego fotela i wyszła na
długi, ale wąski korytarz. Z pokoju Hailey – młodszej przyrodniej siostry Micky
– dochodziły poranne hałasy. Jasmine próbowała dobudzić swoją pasierbicę.
Dziewczyna zapewne wciąż leżała w łóżku z zamkniętymi oczami i głową nakrytą
kołdrą, ale jej podniesiony głos dowodził, że była już rozbudzona. Micky to
odpowiadało, przynajmniej nie musiała walczyć o pierwszeństwo w łazience.
Hailey oddała je walkowerem.
–
Codziennie to samo. – Rozgniewana Jasmine z nerwów zbierała rozrzucone po
podłodze ubrania. – Przynajmniej raz, tak od święta, mogłabyś wstać
punktualnie.
Nastolatka
wysunęła rękę spod kołdry, aby sięgnąć po telefon leżący na etażerce. Były
zaledwie dwie minuty po siódmej.
–
Przecież nie zaspałam – mruknęła zachrypniętym głosem.
Tego
się nie spodziewała. Odkaszlnęła kilkukrotnie, chcąc pozbyć się chrypy. W
oczach macochy to zawsze oznaczało papierosy lub alkohol. Albo jedno i drugie.
Nie minęłaby się z prawdą, ale Hailey nie potrzebowała porannych kazań. Bolała
ją głowa.
–
Zaspałabyś, gdybym cię nie obudziła – skwitowała kobieta.
Położyła
idealnie złożone w kostkę ubrania na biurko, po czym odwróciła się w stronę
pasierbicy. Przynajmniej odsłoniła twarz, to już postęp.
–
Micky zaraz wyjdzie z łazienki, więc nie leż zbyt długo. Naleśniki stygną.
Jasmine
po raz ostatni rozejrzała się po pokoju, jakby szukała zbłąkanej skarpetki lub
stanika. Nie lubiła nieporządku i źle się w nim czuła. Jednak z doświadczenia
wiedziała, że nie było sensu nakłaniać nastolatki do sprzątania. W końcu zajmowała
się dwiema licealistkami. Lepiej samej posprzątać albo machnąć na to ręką.
Kobieta
zeszła do przestronnej kuchni. Przy okrągłym stole siedziała miłość jej życia.
Mężczyzna, który sprawił, że znowu poczuła się piękna, kochana i seksowna, co
dla kobiety zbliżającej się do czterdziestki było drugą młodością. Tod Carter,
utalentowany, wielokrotnie nagradzany pisarz kryminałów, cztery lata temu wpadł
do jej salonu fryzjerskiego przy Forest Avenue, by uciec przed nagłą ulewą i
został w jej życiu na dłużej. Zaoferowała mu kawę z mlekiem oraz zbożowe
ciasteczka, a połączyło ich uwielbienie do starego rocka.
Znajomość
nabrała zawrotnego tępa. Chociaż początkowo mieli wiele obaw, czy powinni razem
zamieszkać i zdecydować się na ślub. Ku ogromnemu zdziwieniu obojga, ich
nastoletnie córki podjęły decyzję. Dziewczyny polubiły się mimo wielu różnic,
ale potrafiły pewne niesnaski odsunąć na bok. Dla nich najbardziej liczyło się
szczęście rodziców.
Tod
posłał żonie pytające spojrzenie znad gazety. Kobieta pokręciła głową.
–
Zaczynam poważnie myśleć o kupnie megafonu.
Z
głębokim westchnięciem usiadła na krześle obok męża. Pozostały tylko dwa wolne
miejsca. Nie mieli w zwyczaju jadać w jadalni. Zapewne dlatego, że długi na
dwanaście krzeseł, toporny stół z ciemnego drewna był zbyt przytłaczający.
Korzystali z niego, gdy organizowali spotkania w większym gronie. Na co dzień
zasiadali w kuchni, przy kameralnym stole, który Micky szybko potraktowała błękitną
farbą.
–
Podziwiam twoją cierpliwość.
–
Chcesz powiedzieć, że jesteś mi wdzięczny, bo przyjęłam na siebie strofowanie
twojej zbuntowanej nastolatki?
–
Lepiej bym tego nie ujął.
Kobieta
wywróciła oczami, udając niezadowolenie. Czasami naprawdę czuła się jak
paskudna macocha, chociaż Hailey do Kopciuszka wiele brakowało. Ale do tej pory
nie usłyszała oklepanego tekstu: Nie
jesteś moją matką, więc bawiła się w to dalej. W tajemnicy szukała dla
pasierbicy dobrego uniwersytetu poza granicami Kalifornii.
– O
której masz spotkanie? – zagaiła, smarując grzanki truskawkową marmoladą.
Układała je na talerzach dziewczynek, żeby jak najszybciej wyszły z domu.
Rano
miała większą ochotę na chwile prywatności z mężem.
Tod
zrozumiał aluzję. Uśmiechnął się oszczędnie, bo kątem oka dostrzegł schodzącą
po schodach Micky.
–
Myślę, że mogę spóźnić się kilka minut.
Jasmine
pocałowała mężczyznę w policzek.
Rudowłosa
nastolatka skrzywiła się znacznie na ten widok. Cieszyło ją szczęście mamy,
ale, kurczę, nie musiała wszystkiego widzieć.
–
Nie przy śniadaniu, proszę – burknęła. – Nie mam, czym wymiotować.
– Co
z Hailey? – spytała Jasmine.
–
Minęłam się z nią w łazience.
Kobieta
odetchnęła z ulgą. Nie chciała drugi raz tego samego poranka użerać się z
niereformowalną pasierbicą. Przez myśl jej przeszło, że tym razem wysłałaby na
piętro Toda. W przeciwieństwie do Hailey, często wykorzystywała argument
poniżej pasa.
To twoja córka.
Kończyli
śniadanie, gdy wysoka, smukła brunetka o latynoskiej urodzie powolnym krokiem
zeszła ze schodów. Tod był pod wrażeniem, na jak piękną kobietę wyrastała jego
córka. Bardzo przypominała nieżyjącą matkę i czasami – zupełnie nieświadomie –
sprawiała mu tym ogromny ból.
–
Dzień dobry – przywitała się Hailey, po czym ziewnęła głośno, nie kwapiąc się
zasłonięciem ust.
Owszem,
grzeszyła urodą. Ale nie dobrymi manierami.
–
Pośpiesz się, co? Powinnyśmy już wychodzić.
Micky
ostentacyjnie popukała paznokciem w złotego Rolexa, którego tarcza została
ozdobiona diamentami. Był męski i na chudym nadgarstku dziewczyny wyglądał
obscenicznie. Poza tym, nie pasował do jeansowej bomberki, za dużej o co
najmniej pięć rozmiarów, i obcisłej sukienki w kolorze indygo.
Młodsza
dziewczyna spojrzała na zegarek zniesmaczona.
–
Muszę zjeść – odparła znużonym głosem. Wyraźnie była niewyspana.
Kwadrans
po ósmej opuściły dom. Nie obyło się bez kąśliwych uwag oraz podniesionego
głosu, ale siostry nie potrafiły wyjść w ciszy.
–
Jak zwykle po czasie – warknęła Sucrette. Stała oparta o czarnego dodge’a. Nie patrzyła
na koleżanki, całą uwagę poświęcając komórce. Poranki spędzała na przeglądaniu
wiadomości o celebrytach. Przerwę na lunch i popołudnia w domu również. Zanim
dojechała do szkoły, już wiedziała, co zjadła na śniadanie Kim Kardashian.
–
O, co ty tutaj robisz? Zapomniałam napisać, że dzisiaj idziesz z buta?
Micky
zmierzyła przyjaciółkę gniewnym wzrokiem. Nie zapomniała, jak wczoraj została
wystawiona i nie zamierzała tego ukrywać.
Sucrette
uśmiechnęła się przepraszająco.
–
Mówię poważnie – ostrzegła Micky, krzyżując ręce pod biustem.
–
Daj spokój, kochanie. Musisz mi wybaczyć. To był Thomas Bradley.
–
Co z tego? Wystawiłaś mnie.
–
Dzieciaki, mogłybyście zostawić sprzeczki na później? Mamy dziesięć minut –
wtrąciła się Hailey, zniecierpliwiona czekaniem, aż przyrodnia siostra oraz jej
przyjaciółka wyjaśnią sprawę.
Sucrette
wzruszyła ramionami, po czym wsiadła do samochodu. Dla niej wszystko było
jasne. Thomas Bradley, trzecioklasista i zawodnik pierwszego składu w drużynie
koszykówki, był jej obiektem westchnień od miesiąca. Chodzili razem na
geometrię, bo Su zdecydowała się na poziom zaawansowany. Czasami rozmawiali,
ale dopiero wczoraj ich znajomość nabrała rumieńców. Spędzili razem cały
wieczór, a Micky – jako najlepsza przyjaciółka – powinna zrozumieć, że śledztwo
stało się dla Sucrette sprawą drugorzędną.
Micky
bez słowa zajęła miejsce kierowcy. Była wściekła i tak pozostanie przynajmniej
do końca dnia. Sucrette złamała główną zasadę niespisanego babskiego kodeksu.
Wybrała faceta zamiast przyjaciółki. To niedopuszczalne.
–
Ale dzisiaj jestem niewyspana – westchnęła Hailey z tylnej kanapy.
Rudowłosa
nastolatka spojrzała w lusterku wstecznym na siostrę. Ta przeciągnęła się,
ziewając przy tym głośno.
– O
której wróciłaś? – zapytała Micky. Nie słyszała, kiedy dziewczyna wchodziła do
domu, więc musiała już spać.
–
Nie wiem, ale było późno. Na pewno po północy.
–
Szalona – żachnęła się Sucrette. Spojrzała przez ramię, aby zobaczyć koleżankę.
Nie wyglądała na zmęczoną. Świetny makijaż skutecznie zakrywał skutki zarwanej
nocy. – Z kim tak imprezowałaś?
– A
co to, przesłuchanie? – warknęła Hailey, ale zaraz roześmiała się. Lubiła
plotkować z Su, a do przyrodniej siostry miała pełne zaufanie. – Rodzice
Charlotte wyjechali.
–
No ładnie – mruknęła Flynn, po czym dla zabawy szturchnęła Micky w ramię.
–
Uważaj! – Micky skarciła przyjaciółkę. Zawsze prowadziła tylko jedną ręką i
właśnie w nią została uderzona. Mimo że zdała egzamin niedawno, zdążyła wyrobić
sobie złe nawyki. Uważała je za nieszkodliwe, bo przecież jeździła powoli, a na
ulicach Pacific Grove nie działo się zbyt wiele. To jedno z tych leniwych
miasteczek.
–
Kiedy my pójdziemy na jakąś domówkę? – zagaiła Sucrette, lekceważąc
wcześniejszą uwagę.
– Zorganizuj
jakąś.
–
Przecież wiesz, że moi staruszkowie nie ruszają się z domu dalej niż do pracy.
–
Więc niepotrzebnie zaczynasz temat.
Flynn
wyczuła, że Micky zakończyła dyskusję. Nienawidziła opryskliwej strony
przyjaciółki. Potrafiła być naprawdę złośliwa. Jednakże zdawała sobie sprawę,
dlaczego dobry humor dziewczyny legł w gruzach.
Miała
przynajmniej nadzieję na udaną znajomość z Thomasem. Wtedy czułaby, że naraziła
się na gniew dla wyższych celów.
Na
szkolnym parkingu były kilka minut przed dzwonkiem. Nie zdążyły wysiąść z
samochodu, a Kentin już stał obok.
–
Cześć – rzuciła na powitanie Sucrette.
–
Spóźniłyście się – słusznie zauważył. Zazwyczaj przyjeżdżały kwadrans przed
rozpoczęciem zajęć.
–
Ciebie też miło widzieć – mruknęła Micky.
Zabrała
workowaty plecak z tylnej kanapy, po czym zamknęła samochód.
–
Musimy pogadać – oznajmił Kentin.
Miał
poważną minę i co chwilę zerkał na Hailey. Aluzja była bardzo zrozumiała.
–
Hailey, idź do szkoły – poprosiła Micky. – Zobaczymy się po lekcjach.
–
Spiskujecie?
Najmłodsza
dziewczyna próbowała żartować, ale siostra posłała jej wrogie spojrzenie.
Hailey odpuściła, chociaż bardzo ciekawił ją ten jakże ważny temat. Wiedziała,
czym Micky oraz jej znajomi zajmowali się w ramach hobby. To nie był żaden
sekret. O ich wyczynach plotkowało całe liceum. W końcu poniekąd pracowali dla
szkolnej gazetki.
Micky,
gdy zostali we trójkę, wyjęła z plecaka portfel, po czym dała przyjaciołom ich
wynagrodzenie. Przekazanie pieniędzy Sucrette wyjątkowo ją bolało, ale czterdzieści
dolarów nie było warte kłótni z najlepszą przyjaciółką.
–
Zdjęcia narobiły szumu – powiedział Kentin.
Poprawił
okrągłe okulary, które notorycznie spadały mu na czubek nosa.
–
Liczyłam na zimną zemstę. – Sucrette była nieco zawiedziona.
Micky
kątem oka dostrzegła zbliżającą się Peggy – redaktorkę naczelną szkolnej
gazetki oraz okazjonalnie ich zleceniodawczynię. Lubiła ją. Dobrze płaciła.
–
Idzie dziennikarka – ostrzegła.
Cała
trójka odwróciła się w stronę dziewczyny. Była rozpromieniona i wyraźne coś
wprawiło ją w zachwyt. W rękach trzymała drogą lustrzankę cyfrową.
–
Żałujcie, że tego nie widzieliście – zaczęła mówić, nim jeszcze podeszła do
znajomych. – Najpierw dostał w twarz, później na siebie pokrzyczeli, a na końcu
rzuciła mu zdjęcia pod nogi. A ja to wszystko udokumentowałam.
Uniosła
aparat w geście zwycięstwa.
–
Macie coś dla mnie?
Micky
wyjęła z plecaka pendrive, na który zgrała zdjęcia. Podobne do tych, jakie
zrobiła wczoraj dla klientki, ale z innej perspektywy. Należało zachować
pozory, że wykonała je druga osoba.
–
Super. – Peggy patrzyła na pendrive jak na sztabkę złota. Dzięki dodatkowym
fotografiom jej artykuł będzie pełniejszy. – Po ile na głowę?
–
Pięćdziesiąt – zażądała Sucrette.
Rudowłosa
spojrzała na przyjaciółkę z niedowierzeniem. Przy tej sprawie nie dała z siebie
nic. Micky sama musiała wykonać serię zdjęć z różnych miejsc. Gdyby były we
dwie, wszystko poszłoby sprawniej. Ale Flynn wolała obściskiwać się z jakimś
palantem.
Obym
dla niej nie musiała szukać dowodów zdrady, pomyślała Micky.
–
Ostatnio chcieliście czterdzieści.
–
Bo sprawa nie dotyczyła tak popularnej pary. Pięćdziesiąt.
Sucrette
pozostała nieugięta. Micky oraz Kentin milczeli.
Peggy
dłuższą chwilę patrzyła na wyższą od niej szatynkę. Mierzyły się zaciętymi
spojrzeniami, jakby telepatycznie prowadziły zażartą dyskusję. W końcu
redaktorka szkolnej gazetki ustąpiła. Westchnęła przeciągle, niechętnie
wymieniając pendrive na sto pięćdziesiąt dolarów. Dużo pieniędzy, ale Peggy
miała bogatych rodziców, a Sucrette skutecznie to wykorzystywała.
–
Chyba znalazłam dla was nową sprawę.
–
Kolejny niewierny? – Micky prychnęła z dezaprobatą.
Nie
lubiła bawić się w detektywa od zdrad. Zgadzała się tylko ze względu na
zarobki. Kiedy rok temu zaczynali, ich zlecenia dotyczyły głównie zgubionych
przedmiotów. Ciężko było prosić kogokolwiek, żeby płacił za znalezienie
zeszytu. Za telefon albo biżuterię dostawali drobne, raczej symboliczne sumy.
–
Tym razem to coś poważnego. – Peggy rozejrzała się, po czym zbliżyła do swoich
rozmówców, chcąc uniknąć ewentualnego wycieku informacji. – Podsłuchałam
rozmowę Shermansky z sekretarką. Podobno Allison Crompton i Chris Henwick
zaginęli.
–
Najpopularniejsza para w szkole? Żartujesz?
Kentina
wyraźnie zaintrygowała wiadomość.
–
Nie przyszli dzisiaj do szkoły, sprawdziłam osobiście – zapewniła.
–
Może zabalowali – zasugerowała Micky. – Moja, pożal się Boże, siostrzyczka
ledwo wstała z łóżka.
–
Na pewno nie pojawili się na żadnej domówce lub ognisku. Przeglądałam Facebooka
i Instagrama wszystkich znajomych. Allison i Chris zostali oznaczeni jedynie na
profilu szkoły. Przyznajcie, że wygląda to podejrzanie.
–
Jeśli zaginęli, powinna zająć się tym policja. Co my możemy? – wtrąciła
Sucrette.
–
Jak to co możemy? Wszystko. – Peggy
uniosła ręce. Nakręciła się na tę sprawę, czując w niej sensację. Może nawet
materiał na artykuł, który zapewniłby jej miejsce na dobrej uczelni. –
Przeprowadzimy własne śledztwo.
–
Nie sądzę – odparła Micky.
–
Ależ tak – odezwał się Kentin.
–
Co? – warknęła rudowłosa, patrząc na kolegę z niedowierzeniem.
– To
dla nas wielka szansa – mówił z przejęciem. – Jeśli to prawda, jeśli
najpopularniejsza para liceum zaginęła po balu halloweenowym, będziemy
świadkami największej sensacji w historii szkoły. Kolejnej takiej sprawy Słodki Amoris nie dostanie, więc musimy
wykorzystać tę okazję.
֍ ֎ ֍
Szczerze bardzo zaintrygowała mnie postać Micky i chętnie poznam ją bliżej tak samo jak jej znajomych. Więc śledztwo prowadzone przez młodzież z liceum (bardzo lubię takie motywy). Rozdział jak zawsze świetnie się czytało i naprawdę nie spodziewałam się zobaczyć kolejny wpis tak szybko. Jestem ogromnie zaskoczona, ale także mile. Nic więcej mi nie pozostało jak cierpliwie czekać na dalsze części. ;)
OdpowiedzUsuń