Spis lektur obowiązkowych

wtorek, 4 września 2018


Mam nadzieję, że ten rozdział nieco rozjaśni zarys fabuły. Zapraszam do czytania. (^.^)

Biuro detektywistyczne "Słodki Amoris"
Rozdział 1

            Szkolny bal z okazji Halloween trwał w najlepsze. Dzieciaki bawiły się wyśmienicie. W przeciwieństwie do nauczycieli, którzy woleli być w każdym innym miejscu na Ziemi. Pilnowanie szalonych nastolatków to uciążliwe zajęcie. Każdy z nich wydawał się podejrzany. Zaglądający pod stół chłopak. Chowająca się za tekturowym zamczyskiem para. Siedlisko rozpusty oraz buzujących hormonów.
            Micky Dormer nie zamierzała przebywać w szkole dłużej, niż musiała. Zrobiła swoje, więc wraca do domu. Przy odrobinie szczęścia zdąży obejrzeć w całości nowy odcinek ulubionego serialu. Była wściekła na przyjaciółkę. Jak śmiała zostawić ją dla jakiegoś frajera z wyższego rocznika? Owszem, był przystojny. Tak, miał uroczy uśmiech oraz naprawdę smaczne poczucie humoru. I, co najbardziej zadziałało na Sucrette, podobno świetny z niego kochanek. Ale solidarność jajników do czegoś zobowiązywała.
            Odnalazła na szkolnym parkingu czarnego dodge’a Calibra. Stał pośrodku betonowego placu. Uważała tę lokalizację za idealną. Naprawdę dziękowała losowi, że jakiś kretyn zrezygnował ze szkoły, zwalniając miejsce. Bez zastanowienie użyła na mamie wszystkich środków perswazji, jakie znała, by kobieta wykupiła abonament postojowy do końca licealnej kadencji Micky. Później miała delikatne wyrzuty sumienia, ale czego się nie robi dla dobrego miejsca parkingowego?
            Rzuciła na tylną kanapę aparat z bardzo ważnymi zdjęciami. Były warte całe sto dwadzieścia dolców, dokładnie po cztery dychy na głowę, a pieniądze na drzewach nie rosły. Jakoś musiała zarobić na nowe martensy. Mama powiedziała, że trzeciej pary nie kupi. Chociaż w tej chwili uważała, że powinna wziąć dla siebie część Sucrette. Dziewczyna nie przyłożyła się do zadania, całą uwagę poświęcając jakiemuś Tomowi. Albo Thomasowi. Czy to mógł być Toby? Nieistotne, po prostu nie pomogła.
            Wyjęła ze schowka telefon, aby napisać do klientki.

            Praca wykonana. Dostarczyć dzisiaj, czy odbierzesz osobiście?

            Nie czekała długo na odpowiedź.

            Dzisiaj.

            To lubiła. Szybkie zamknięcie sprawy i łatwe pieniądze. Rozliczanie się w szkole było niewygodne. Ludzie szeptali, a nastolatki miały radar na sensacje.
            Zaczęła ściągać niewygodne przebranie, które – ku niezadowoleniu Micky – było w centrum uwagi podczas balu. Dziewczyny upodabniały się do seksownych wampirzyc, pielęgniarek i diablic, a Micky wybrała dynię. Idealnie zgrała się kolorystycznie z jej włosami. Poza tym – nie ma co ukrywać – nastolatka liczyła, że nikt jej nie zauważy, skoro zasłoniła biust. Piankowy kostium doskonale ukrywał krągłości i bardziej pasował do balu przebierańców w przedszkolu, mimo to zjednał sobie sympatyków głównie wśród chłopców. Szczególnie spodobał się Castielowi, który przez dobrą godzinę bawił się zieloną zakrzywioną antenką na głowie dziewczyny. Ta farsa trwałaby dłużej, gdyby Micky nie musiała ruszyć za obiektem obserwacji.
            Kiepsko czuła się w czarnych ubraniach, a teraz miała na sobie jedynie leginsy i zwykłą koszulkę. Zawsze zakładała kolorowe, dziwaczne ciuchy. Zanim stało się to modne, inne dziewczyny wytykały ją palcami. Teraz Micky była wyrocznią mody w liceum. Nawet dostała w szkolnej gazetce własną rubrykę poświęconą modzie. Okazało się, że jej opinia była naprawdę istotna dla ludzi. Oczywiście bezgraniczne uwielbienie dla stylu Micky miało swoje wady. Dziewczyna źle znosiła tłumy w jej ukochanym sklepie z używaną odzieżą. Coraz trudniej było znaleźć interesujące i niepowtarzalne ubrania, dlatego musiała zacząć szukać w Internecie. Abstrahując, powinna wynegocjować od właścicielki lumpeksu rabat za ściągnięcie do butiku wygłodniałej klienteli.
            Zanim uruchomiła silnik, wybrała numer do Kentina. Zawsze angażował się emocjonalnie w sprawy, których osobiście nie prowadził. Lubił mieć wszystko pod kontrolą i znać każdy szczegół.
            – Dlaczego tak późno? – warknął na powitanie chłopak. – Martwiłem się. Czy coś poszło nie po naszej myśli?
            Micky zaśmiała się, uraczona zaniepokojeniem kolegi. Właśnie tego od niego oczekiwała. Konkretności i przesadnego zniecierpliwienia.
            – Mam zdjęcia – poinformowała, aby uspokoić Kentina. Nie chciała trzymać go długo w niepewności. – Zaraz jadę do klientki.
            W rozmowach nigdy nie używali imion, nazwisk ani nawet pseudonimów ludzi, dla których pracowali. Uważali, że to zbyteczne przywiązanie. Wszystkich należało traktować przedmiotowo, aby zachować obiektywne spojrzenie na sprawę. Na razie takie podejście przynosiło sukcesy.
            – Chcesz mi towarzyszyć? – zaproponowała.
            – Wiesz, że w środę grywam w szachy.
            – Dziadek na pewno nie obraziłby się, gdybyś zrezygnował z partyjki i poszedł na randkę – zażartowała Micky i od razu zakończyła rozmowę, bo wiedziała, że rozjuszyła kolegę tym komentarzem.
            Zachichotała pod nosem, wyobrażając sobie rumianą z zażenowania twarz Kentina. Chłopak naprawdę źle znosił docinki na temat związków, ponieważ w żadnym nie był. Micky nie potrafiła zrozumieć, w czym tkwił problem. Kentin należał do bardzo komunikatywnych osób. Z każdym mógł znaleźć wspólny temat i nie wstydził się przebywać w towarzystwie pań. Miał wiele koleżanek, ale każda natychmiast spychała go do roli przyjaciela. Poniekąd Micky to rozumiała. Ona także traktowała Kentina jak młodszego brata. Ale kobiety takie już są – zwłaszcza nastolatki. Chcą stworzyć piękny związek z miłym facetem o jasnej duszy, który zawsze będzie traktował swoją wybrankę serca jak księżniczkę. Ostatecznie stadami biegają za niegrzecznym chłopcem na motorze, a każda wierzy, że właśnie ona będzie tą jedyną, która go usidli. Żałosne, ale jakże prawdziwe stwierdzenie.
            Wsiadła do samochodu. Po uruchomieniu silnika od razu zaświeciła się kontrolka rezerwy. Szlag by to, pomyślała Micky. Ciągle zapominała zatankować. Straciła już rachubę, jak długo jeździła na oparach benzyny.
            Zajrzała do schowka przed fotelem pasażera. Starała się zawsze mieć jakieś drobniaki na wszelki wypadek. Przeliczyła banknoty i stwierdziła, że powinno wystarczyć na przynajmniej dziesięć litrów.
            Najpierw pojedzie na stację. Klientka mogła zaczekać.

֍

            Wstała minutę przed budzikiem. Często jej się to zdarzało. Do niedawna myślała, że jest wyjątkową osobą. Ale wtedy Kentin znalazł artykuł w Internecie. Podobno niezwykła zdolność Micky wcale nie była taka niezwykła. Ubodło ją to, bo lubiła oryginalność.
            Zabrała ubrania, które przygotowała wczoraj wieczorem, z obrotowego fotela i wyszła na długi, ale wąski korytarz. Z pokoju Hailey – młodszej przyrodniej siostry Micky – dochodziły poranne hałasy. Jasmine próbowała dobudzić swoją pasierbicę. Dziewczyna zapewne wciąż leżała w łóżku z zamkniętymi oczami i głową nakrytą kołdrą, ale jej podniesiony głos dowodził, że była już rozbudzona. Micky to odpowiadało, przynajmniej nie musiała walczyć o pierwszeństwo w łazience. Hailey oddała je walkowerem.
            – Codziennie to samo. – Rozgniewana Jasmine z nerwów zbierała rozrzucone po podłodze ubrania. – Przynajmniej raz, tak od święta, mogłabyś wstać punktualnie.
            Nastolatka wysunęła rękę spod kołdry, aby sięgnąć po telefon leżący na etażerce. Były zaledwie dwie minuty po siódmej.
            – Przecież nie zaspałam – mruknęła zachrypniętym głosem.
            Tego się nie spodziewała. Odkaszlnęła kilkukrotnie, chcąc pozbyć się chrypy. W oczach macochy to zawsze oznaczało papierosy lub alkohol. Albo jedno i drugie. Nie minęłaby się z prawdą, ale Hailey nie potrzebowała porannych kazań. Bolała ją głowa.
            – Zaspałabyś, gdybym cię nie obudziła – skwitowała kobieta.
            Położyła idealnie złożone w kostkę ubrania na biurko, po czym odwróciła się w stronę pasierbicy. Przynajmniej odsłoniła twarz, to już postęp.
            – Micky zaraz wyjdzie z łazienki, więc nie leż zbyt długo. Naleśniki stygną.
            Jasmine po raz ostatni rozejrzała się po pokoju, jakby szukała zbłąkanej skarpetki lub stanika. Nie lubiła nieporządku i źle się w nim czuła. Jednak z doświadczenia wiedziała, że nie było sensu nakłaniać nastolatki do sprzątania. W końcu zajmowała się dwiema licealistkami. Lepiej samej posprzątać albo machnąć na to ręką.
            Kobieta zeszła do przestronnej kuchni. Przy okrągłym stole siedziała miłość jej życia. Mężczyzna, który sprawił, że znowu poczuła się piękna, kochana i seksowna, co dla kobiety zbliżającej się do czterdziestki było drugą młodością. Tod Carter, utalentowany, wielokrotnie nagradzany pisarz kryminałów, cztery lata temu wpadł do jej salonu fryzjerskiego przy Forest Avenue, by uciec przed nagłą ulewą i został w jej życiu na dłużej. Zaoferowała mu kawę z mlekiem oraz zbożowe ciasteczka, a połączyło ich uwielbienie do starego rocka.
            Znajomość nabrała zawrotnego tępa. Chociaż początkowo mieli wiele obaw, czy powinni razem zamieszkać i zdecydować się na ślub. Ku ogromnemu zdziwieniu obojga, ich nastoletnie córki podjęły decyzję. Dziewczyny polubiły się mimo wielu różnic, ale potrafiły pewne niesnaski odsunąć na bok. Dla nich najbardziej liczyło się szczęście rodziców.
            Tod posłał żonie pytające spojrzenie znad gazety. Kobieta pokręciła głową.
            – Zaczynam poważnie myśleć o kupnie megafonu.
            Z głębokim westchnięciem usiadła na krześle obok męża. Pozostały tylko dwa wolne miejsca. Nie mieli w zwyczaju jadać w jadalni. Zapewne dlatego, że długi na dwanaście krzeseł, toporny stół z ciemnego drewna był zbyt przytłaczający. Korzystali z niego, gdy organizowali spotkania w większym gronie. Na co dzień zasiadali w kuchni, przy kameralnym stole, który Micky szybko potraktowała błękitną farbą.
            – Podziwiam twoją cierpliwość.
            – Chcesz powiedzieć, że jesteś mi wdzięczny, bo przyjęłam na siebie strofowanie twojej zbuntowanej nastolatki?
            – Lepiej bym tego nie ujął.
            Kobieta wywróciła oczami, udając niezadowolenie. Czasami naprawdę czuła się jak paskudna macocha, chociaż Hailey do Kopciuszka wiele brakowało. Ale do tej pory nie usłyszała oklepanego tekstu: Nie jesteś moją matką, więc bawiła się w to dalej. W tajemnicy szukała dla pasierbicy dobrego uniwersytetu poza granicami Kalifornii.
            – O której masz spotkanie? – zagaiła, smarując grzanki truskawkową marmoladą. Układała je na talerzach dziewczynek, żeby jak najszybciej wyszły z domu.
            Rano miała większą ochotę na chwile prywatności z mężem.
            Tod zrozumiał aluzję. Uśmiechnął się oszczędnie, bo kątem oka dostrzegł schodzącą po schodach Micky.
            – Myślę, że mogę spóźnić się kilka minut.
            Jasmine pocałowała mężczyznę w policzek.
            Rudowłosa nastolatka skrzywiła się znacznie na ten widok. Cieszyło ją szczęście mamy, ale, kurczę, nie musiała wszystkiego widzieć.
            – Nie przy śniadaniu, proszę – burknęła. – Nie mam, czym wymiotować.
            – Co z Hailey? – spytała Jasmine.
            – Minęłam się z nią w łazience.
            Kobieta odetchnęła z ulgą. Nie chciała drugi raz tego samego poranka użerać się z niereformowalną pasierbicą. Przez myśl jej przeszło, że tym razem wysłałaby na piętro Toda. W przeciwieństwie do Hailey, często wykorzystywała argument poniżej pasa.
            To twoja córka.
            Kończyli śniadanie, gdy wysoka, smukła brunetka o latynoskiej urodzie powolnym krokiem zeszła ze schodów. Tod był pod wrażeniem, na jak piękną kobietę wyrastała jego córka. Bardzo przypominała nieżyjącą matkę i czasami – zupełnie nieświadomie – sprawiała mu tym ogromny ból.
            – Dzień dobry – przywitała się Hailey, po czym ziewnęła głośno, nie kwapiąc się zasłonięciem ust.
            Owszem, grzeszyła urodą. Ale nie dobrymi manierami.
            – Pośpiesz się, co? Powinnyśmy już wychodzić.
            Micky ostentacyjnie popukała paznokciem w złotego Rolexa, którego tarcza została ozdobiona diamentami. Był męski i na chudym nadgarstku dziewczyny wyglądał obscenicznie. Poza tym, nie pasował do jeansowej bomberki, za dużej o co najmniej pięć rozmiarów, i obcisłej sukienki w kolorze indygo.
            Młodsza dziewczyna spojrzała na zegarek zniesmaczona.
            – Muszę zjeść – odparła znużonym głosem. Wyraźnie była niewyspana.
            Kwadrans po ósmej opuściły dom. Nie obyło się bez kąśliwych uwag oraz podniesionego głosu, ale siostry nie potrafiły wyjść w ciszy.
            – Jak zwykle po czasie – warknęła Sucrette. Stała oparta o czarnego dodge’a. Nie patrzyła na koleżanki, całą uwagę poświęcając komórce. Poranki spędzała na przeglądaniu wiadomości o celebrytach. Przerwę na lunch i popołudnia w domu również. Zanim dojechała do szkoły, już wiedziała, co zjadła na śniadanie Kim Kardashian.
            – O, co ty tutaj robisz? Zapomniałam napisać, że dzisiaj idziesz z buta?
            Micky zmierzyła przyjaciółkę gniewnym wzrokiem. Nie zapomniała, jak wczoraj została wystawiona i nie zamierzała tego ukrywać.
            Sucrette uśmiechnęła się przepraszająco.
            – Mówię poważnie – ostrzegła Micky, krzyżując ręce pod biustem.
            – Daj spokój, kochanie. Musisz mi wybaczyć. To był Thomas Bradley.
            – Co z tego? Wystawiłaś mnie.
            – Dzieciaki, mogłybyście zostawić sprzeczki na później? Mamy dziesięć minut – wtrąciła się Hailey, zniecierpliwiona czekaniem, aż przyrodnia siostra oraz jej przyjaciółka wyjaśnią sprawę.
            Sucrette wzruszyła ramionami, po czym wsiadła do samochodu. Dla niej wszystko było jasne. Thomas Bradley, trzecioklasista i zawodnik pierwszego składu w drużynie koszykówki, był jej obiektem westchnień od miesiąca. Chodzili razem na geometrię, bo Su zdecydowała się na poziom zaawansowany. Czasami rozmawiali, ale dopiero wczoraj ich znajomość nabrała rumieńców. Spędzili razem cały wieczór, a Micky – jako najlepsza przyjaciółka – powinna zrozumieć, że śledztwo stało się dla Sucrette sprawą drugorzędną.
            Micky bez słowa zajęła miejsce kierowcy. Była wściekła i tak pozostanie przynajmniej do końca dnia. Sucrette złamała główną zasadę niespisanego babskiego kodeksu. Wybrała faceta zamiast przyjaciółki. To niedopuszczalne.
            – Ale dzisiaj jestem niewyspana – westchnęła Hailey z tylnej kanapy.
            Rudowłosa nastolatka spojrzała w lusterku wstecznym na siostrę. Ta przeciągnęła się, ziewając przy tym głośno.
            – O której wróciłaś? – zapytała Micky. Nie słyszała, kiedy dziewczyna wchodziła do domu, więc musiała już spać.
            – Nie wiem, ale było późno. Na pewno po północy.
            – Szalona – żachnęła się Sucrette. Spojrzała przez ramię, aby zobaczyć koleżankę. Nie wyglądała na zmęczoną. Świetny makijaż skutecznie zakrywał skutki zarwanej nocy. – Z kim tak imprezowałaś?
            – A co to, przesłuchanie? – warknęła Hailey, ale zaraz roześmiała się. Lubiła plotkować z Su, a do przyrodniej siostry miała pełne zaufanie. – Rodzice Charlotte wyjechali.
            – No ładnie – mruknęła Flynn, po czym dla zabawy szturchnęła Micky w ramię.
            – Uważaj! – Micky skarciła przyjaciółkę. Zawsze prowadziła tylko jedną ręką i właśnie w nią została uderzona. Mimo że zdała egzamin niedawno, zdążyła wyrobić sobie złe nawyki. Uważała je za nieszkodliwe, bo przecież jeździła powoli, a na ulicach Pacific Grove nie działo się zbyt wiele. To jedno z tych leniwych miasteczek.
            – Kiedy my pójdziemy na jakąś domówkę? – zagaiła Sucrette, lekceważąc wcześniejszą uwagę.
            – Zorganizuj jakąś.
            – Przecież wiesz, że moi staruszkowie nie ruszają się z domu dalej niż do pracy.
            – Więc niepotrzebnie zaczynasz temat.
            Flynn wyczuła, że Micky zakończyła dyskusję. Nienawidziła opryskliwej strony przyjaciółki. Potrafiła być naprawdę złośliwa. Jednakże zdawała sobie sprawę, dlaczego dobry humor dziewczyny legł w gruzach.
            Miała przynajmniej nadzieję na udaną znajomość z Thomasem. Wtedy czułaby, że naraziła się na gniew dla wyższych celów.
            Na szkolnym parkingu były kilka minut przed dzwonkiem. Nie zdążyły wysiąść z samochodu, a Kentin już stał obok.
            – Cześć – rzuciła na powitanie Sucrette.
            – Spóźniłyście się – słusznie zauważył. Zazwyczaj przyjeżdżały kwadrans przed rozpoczęciem zajęć.
            – Ciebie też miło widzieć – mruknęła Micky.
            Zabrała workowaty plecak z tylnej kanapy, po czym zamknęła samochód.
            – Musimy pogadać – oznajmił Kentin.
            Miał poważną minę i co chwilę zerkał na Hailey. Aluzja była bardzo zrozumiała.
            – Hailey, idź do szkoły – poprosiła Micky. – Zobaczymy się po lekcjach.
            – Spiskujecie?
            Najmłodsza dziewczyna próbowała żartować, ale siostra posłała jej wrogie spojrzenie. Hailey odpuściła, chociaż bardzo ciekawił ją ten jakże ważny temat. Wiedziała, czym Micky oraz jej znajomi zajmowali się w ramach hobby. To nie był żaden sekret. O ich wyczynach plotkowało całe liceum. W końcu poniekąd pracowali dla szkolnej gazetki.
            Micky, gdy zostali we trójkę, wyjęła z plecaka portfel, po czym dała przyjaciołom ich wynagrodzenie. Przekazanie pieniędzy Sucrette wyjątkowo ją bolało, ale czterdzieści dolarów nie było warte kłótni z najlepszą przyjaciółką.
            – Zdjęcia narobiły szumu – powiedział Kentin.
            Poprawił okrągłe okulary, które notorycznie spadały mu na czubek nosa.
            – Liczyłam na zimną zemstę. – Sucrette była nieco zawiedziona.
            Micky kątem oka dostrzegła zbliżającą się Peggy – redaktorkę naczelną szkolnej gazetki oraz okazjonalnie ich zleceniodawczynię. Lubiła ją. Dobrze płaciła.
            – Idzie dziennikarka – ostrzegła.
            Cała trójka odwróciła się w stronę dziewczyny. Była rozpromieniona i wyraźne coś wprawiło ją w zachwyt. W rękach trzymała drogą lustrzankę cyfrową.
            – Żałujcie, że tego nie widzieliście – zaczęła mówić, nim jeszcze podeszła do znajomych. – Najpierw dostał w twarz, później na siebie pokrzyczeli, a na końcu rzuciła mu zdjęcia pod nogi. A ja to wszystko udokumentowałam.
            Uniosła aparat w geście zwycięstwa.
            – Macie coś dla mnie?
            Micky wyjęła z plecaka pendrive, na który zgrała zdjęcia. Podobne do tych, jakie zrobiła wczoraj dla klientki, ale z innej perspektywy. Należało zachować pozory, że wykonała je druga osoba.
            – Super. – Peggy patrzyła na pendrive jak na sztabkę złota. Dzięki dodatkowym fotografiom jej artykuł będzie pełniejszy. – Po ile na głowę?
            – Pięćdziesiąt – zażądała Sucrette.
            Rudowłosa spojrzała na przyjaciółkę z niedowierzeniem. Przy tej sprawie nie dała z siebie nic. Micky sama musiała wykonać serię zdjęć z różnych miejsc. Gdyby były we dwie, wszystko poszłoby sprawniej. Ale Flynn wolała obściskiwać się z jakimś palantem.
            Obym dla niej nie musiała szukać dowodów zdrady, pomyślała Micky.
            – Ostatnio chcieliście czterdzieści.
            – Bo sprawa nie dotyczyła tak popularnej pary. Pięćdziesiąt.
            Sucrette pozostała nieugięta. Micky oraz Kentin milczeli.
            Peggy dłuższą chwilę patrzyła na wyższą od niej szatynkę. Mierzyły się zaciętymi spojrzeniami, jakby telepatycznie prowadziły zażartą dyskusję. W końcu redaktorka szkolnej gazetki ustąpiła. Westchnęła przeciągle, niechętnie wymieniając pendrive na sto pięćdziesiąt dolarów. Dużo pieniędzy, ale Peggy miała bogatych rodziców, a Sucrette skutecznie to wykorzystywała.
            – Chyba znalazłam dla was nową sprawę.
            – Kolejny niewierny? – Micky prychnęła z dezaprobatą.
            Nie lubiła bawić się w detektywa od zdrad. Zgadzała się tylko ze względu na zarobki. Kiedy rok temu zaczynali, ich zlecenia dotyczyły głównie zgubionych przedmiotów. Ciężko było prosić kogokolwiek, żeby płacił za znalezienie zeszytu. Za telefon albo biżuterię dostawali drobne, raczej symboliczne sumy.
            – Tym razem to coś poważnego. – Peggy rozejrzała się, po czym zbliżyła do swoich rozmówców, chcąc uniknąć ewentualnego wycieku informacji. – Podsłuchałam rozmowę Shermansky z sekretarką. Podobno Allison Crompton i Chris Henwick zaginęli.
            – Najpopularniejsza para w szkole? Żartujesz?
            Kentina wyraźnie zaintrygowała wiadomość.
            – Nie przyszli dzisiaj do szkoły, sprawdziłam osobiście – zapewniła.
            – Może zabalowali – zasugerowała Micky. – Moja, pożal się Boże, siostrzyczka ledwo wstała z łóżka.
            – Na pewno nie pojawili się na żadnej domówce lub ognisku. Przeglądałam Facebooka i Instagrama wszystkich znajomych. Allison i Chris zostali oznaczeni jedynie na profilu szkoły. Przyznajcie, że wygląda to podejrzanie.
            – Jeśli zaginęli, powinna zająć się tym policja. Co my możemy? – wtrąciła Sucrette.
            – Jak to co możemy? Wszystko. – Peggy uniosła ręce. Nakręciła się na tę sprawę, czując w niej sensację. Może nawet materiał na artykuł, który zapewniłby jej miejsce na dobrej uczelni. – Przeprowadzimy własne śledztwo.
            – Nie sądzę – odparła Micky.
            – Ależ tak – odezwał się Kentin.
            – Co? – warknęła rudowłosa, patrząc na kolegę z niedowierzeniem.
            – To dla nas wielka szansa – mówił z przejęciem. – Jeśli to prawda, jeśli najpopularniejsza para liceum zaginęła po balu halloweenowym, będziemy świadkami największej sensacji w historii szkoły. Kolejnej takiej sprawy Słodki Amoris nie dostanie, więc musimy wykorzystać tę okazję.

֍ ֎ ֍

1 komentarz:

  1. Szczerze bardzo zaintrygowała mnie postać Micky i chętnie poznam ją bliżej tak samo jak jej znajomych. Więc śledztwo prowadzone przez młodzież z liceum (bardzo lubię takie motywy). Rozdział jak zawsze świetnie się czytało i naprawdę nie spodziewałam się zobaczyć kolejny wpis tak szybko. Jestem ogromnie zaskoczona, ale także mile. Nic więcej mi nie pozostało jak cierpliwie czekać na dalsze części. ;)

    OdpowiedzUsuń